Reprywatyzacja, zwrot mienia, kradzież, czy wojna przeciwko społeczeństwu ? (30 tez do dyskusji)

dowolna dyskusja wszystkich tematów, czytelne dla całego świata
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 658
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Reprywatyzacja, zwrot mienia, kradzież, czy wojna przeciwko społeczeństwu ? (30 tez do dyskusji)

Post autor: zbyszek »

Powszechne rozumienie powyższych terminów zdominowane zostało przez media o ideologicznych motywach. Jako Prezes Zrzeszenia Osób Dotkniętych Skutkami Dekretu Warszawskiego pragnę wyjaśnić poniżej niektóre popularne zafałszowania. Artykuł może ulec uzupełnieniu.


1. Dlaczego w sprawie strat w nieruchomościach mimo ogromu zniszczeń II Wojny Światowej nie należy zwracać się do Niemiec ?

Odróżnienie okresu okupacji niemieckiej od zwanej potocznie "komuną" dominacji rosyjskiej wydaje się trywialne i oczywiste. Niemniej w wielu mediach celowo się te okresy myli. Trudno założyć, że jest to li tylko nieporozumienie. W tym artykule odróżniamy straty w substancji budynków od gruntu. Ten ostatni nie uległ z biegiem lat zmniejszeniu. Dotyczący Warszawy, podpisany 26.11.1945 roku tzw. Dekret Bieruta odbierał właścicielom tylko grunty, pozostawiając domy formalnie w ich rękach. Dekret pozostaje dziś ważny i zgodny z prawem własności, bo przewiduje obowiązujące do dziś prawo do zwrotu lub odszkodowania. Odebranie budynków było późniejszą formą rozboju, na którą towarzysze Bieruta nie odważyli się od razu.

W sprawie strat wojennych zwracamy się do Niemiec, lecz nie w sprawie zwrotu gruntu odebranego nam przez "komunistów" już po wojnie. Dlaczego nie do Niemiec ? - Uciekając oni tego gruntu ze sobą nie zabrali !

2. Skoro II Wojna Światowa to nie to samo, co ”okres komunizmu”, czy rozbój okresu tzw. „komunizmu” ma coś wspólnego z Holokaustem ?

- Nie ma nic wspólnego, choć ilość relacji medialnych wspominających o tych dwóch sprawach w jednym kontekście nakazuje zwrócić na ten fakt uwagę. Roszczenia żydowskie to ze względu na różne niekiedy postawy wielu Żydów wobec Polski i Polaków dobrze działający w Polsce starszak, którym blokować można w razie potrzeby nawet samą logikę. ("Przecież nie można, bo tego, to się Żydzi domagają." ). W rzeczywistości nie ma między tymi sprawami żadnego związku.


3. Czy dawni właściciele nie mieli od wojny wystarczająco dużo czasu, żeby zwrócić się o zwrot lub odszkodowanie i czy nie należy przeciąć w końcu tych niewyrównanych rzekomo praw i krzywd ?

- Owszem, mieli i tak też postępowania wkładając z to dużo pracy, lecz te działanie pozostały nieskuteczne. Złożone przez nich wnioski pozostają nieraz od dziesięcioleci do dziś nierozpatrzone ! W Urzędzie Miasta Warszawy czeka na odpowiedź ponad osiem i pół tysiąca takich wniosków. Wielu dawnych właścicieli chodzi nadal do urzędu dopytując się rozpatrzenie ich wniosku o zwrot.

To tych nierozpatrzonych wniosków oraz spraw sądowych w toku dotyczy głównie nowa ustawa, o której więcej poniżej.

4. Ale czy nie pojawiają się dziś nowe wnioski o zwrot kamienic w Warszawie od kogoś z Izraela lub Nowego Jorku ?

Dawni właściciele mieli zgodnie z zapisem Dekretu na złożenie takiego wniosku pół roku czasu od 1947, kiedy miasto zajęło ich nieruchomość. Tego terminu przywrócić się już nie da i nikomu to się nie udało - to jest stan obowiązującego dziś w Polsce prawa !

Mówię tu jednak tylko o nieruchomościach warszawskich i tylko o zwrocie samej kamienicy, nie o odszkodowaniach. Poza tym jest mnóstwo wniosków złożonych w 1947 r, które zostały fałszywie rozstrzygnięte, lub nie zostały odpowiedzialne w ogóle. Ale tylko takie są w Warszawie możliwe ! Ktoś może "przypomnieć" sobie, że jego dziadkowie taki czekający do dziś na rozstrzygnięcie wniosek składali, a jako "dowód", że to jego rodzina, a nie kogoś innego podać zbliżone brzmienie nazwisk, lub wypracować pokrewieństwo w inny sposób. Na zablokowanie takich nadużyć nie trzeba nowego prawa, lecz raczej nowej prokuratury, bo tylko przy przymknięciu oka przez organa ścigania może do takich nadużyć dochodzić.


5. Jak jest to w ogóle prawnie możliwe, żeby wnioski dawnych właścicieli, o których rozpatrzenie wielu aktywnie zabiega po dziś dzień, nie były rozpatrywane, a nieruchomości przechodziły w międzyczasie częściowo w korupcyjny sposób na kogoś innego ?

Odpowiedź jest prosta - to nie jest prawnie możliwe.

W Warszawie mamy po dziś dzień trwający stan permanentnego rozboju i anarchii. Urząd ma zgodnie z prawem na rozpatrzenie wniosku o zwrot własności lub odszkodowanie dwa miesiące czasu, co stwierdzają setki wyroków sądowych ze skarg na bezczynność. Urząd jednak tych prawomocnych wyroków nakazujących wydać decyzję nie wykonuje. Zasłania się przy tym tezą o obiektywnych rzekomo trudnościach w zbieraniu danych, czy właścicielom należy się zgodnie z Ustawą o Gospodarce Nieruchomościami (UGN) rzeczywiście zwrot, odszkodowanie, czy nie należy im się nic, bo ustawa ich przypadku nie obejmuje. Sprawdzenie wypełnienia tych kilku wymienionych w art.214 lub 215 UGN warunków trwa dziesięciolecia, a rzekome trudności w trakcie sprawdzania pogłębiają się, co sądy administracyjne określają jako "rażące naruszenia prawa". Jak pisałem takich nie wykonywanych przez Prezydenta Warszawy prawomocnych wyroków sądowych są setki, jeśli nie ponad tysiąc.


6. A czy nie wykonywanie wyroków sądowych nie jest opisanym w art.231 kodeksu karnego przestępstwem urzędniczym, za które "nagroda" wynosi 3 lata odsiadki ? Czyż nie można zwrócić się po prostu do prokuratury ?

- Owszem, można.
Prokuratura Okręgowa rozpatrywała niejedną taką skargę. Naszą miesiące i w końcu w dramatycznie pozbawiony logiki sposób postępowanie umorzyła. Poszkodowani zaskarżyli umorzenie do sądu, a sprawa sądowa może ciągnąć się następne dziesięciolecia. Trudno założyć, że systematyczne, wspólne działanie tych wielu instytucji razem nie jest po prostu metodą na wymarcie !


7. Lecz może zebranie potrzebnych do decyzji danych wymaga dziś, jak twierdzi urząd rzeczywiście więcej czasu niż dwa miesiące ?

Czy wymaga ono dziesięcioleci ? Rzecz w tym, że osobom, których przypadku nie obejmie zapisane w artykułach 214, 215 UGN prawo do zwrotu lub odszkodowania przysługuje takie samo co do wartości prawo do zwrotu lub odszkodowania bezpośrednio na podstawie Konstytucji (zob. odnośny Art.8.2 Konst.). Powoduje to, że czysto logicznie patrząc takie "rozpatrywanie" nie jest w ogóle konieczne ! Odnoszące się tu artykuły 21, 64 oraz 8.2 Konstytucji są z niej nieusuwalne nie tylko z względu brak wymaganej 2/3 większości, lecz także ze względu na umowy międzynarodowe, Traktaty Unijne, etc. Stanowią one sedno prawa własności i wszelkie, nawet najbardziej wymyślne metody obejścia go pozostaną aktem bezprawia.


8. Ale czy o tak dramatycznym masowym nie wykonywaniu wyroków sądowych, za co należeć by się miały Prezydentowi Miasta lata odsiadki, nie wie nic Minister Sprawiedliwości ?

Tu także odpowiedź jest prosta. - Owszem, wie !


9. Ale, jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z tak dużym dokonującym się dziś lekceważeniem wyroków, czy nie stawia to pod znakiem zapytania wszelkich reform sądownictwa dotyczących sędziów i wydawanych wyroków. Po co komu sprawiedliwe sądy wydające sprawiedliwe wyroki, skoro wyroki te na masową skalę nie są w ogóle wykonywane ?

- Owszem, pytanie jest zasadne !


10. Wróćmy jednak do początku. Czy rzeczywiście całe społeczeństwo musi ponosić koszta komunistycznego rozboju sprzed 70-ciu z górą lat ?

- Ten rozbój dokonuje się także dziś ! Jest on elementem trwałym powojennej rzeczywistości w Warszawie. Zapisane prawa własności nie znikają ani nie zmniejszają się z biegiem lat. Dzieje się tak także z powodów międzynarodowych. Prawo własności, tak jak jest ono rozumiane w naszej kulturze to nie wyraz łaski ani dopust boży, lecz wynikająca z tysiącleci doświadczeń najprostsza i najtańsza regulacja niektórych społecznych konfliktów: Kto wytworzył, lub odziedziczył, temu pozostawia się wyłączne kompetencje do dysponowania daną wartością. Bez prawa własności koszta społeczne okazują się być zwykle wielokrotnie większe. W przypadku Miasta Warszawy jest to nie tylko blokada budownictwa, które musi odbywać się na prawnie uregulowanych gruntach, a w przeciwnym razie oprze się na korupcji. To także odstąpienie od inicjatyw społecznych, częściowa rezygnacja z identyfikowania się z państwem polskim oraz rezygnacja z aktywności gospodarczej, szukanie „innych dróg” odzyskania własności, etc. To degradacja dawnych elit II RP. Trudno założyć, że odpowiedzialne za to zjawisko osoby (nie, pozbawione wiedzy cudze marionetki) nie zdają sobie z tego sprawy i tych faktów nie widzą.


11. Ale, zapytam ponownie, czy za zaniedbania te płacić musi całe społeczeństwo ?

Pytanie sugeruje wysiłek całego narodu wobec pewnej znajdującej się poza nim grupy ludzi - tzw. ”dawnych właścicieli”. W tym rozumowaniu "dawni właściciele", a praktycznie elity II RP znalazły się poza nawiasem społecznym ! Tylko krok do uznania się za wrogów ludu. Jeśli umieścimy "dawnych właścicieli" z powrotem wewnątrz społeczeństwa okaże się że, ono jako całość nie ponosi żadnych kosztów ! Wyrównanie prawa własności powoduje po prostu przesunięcia własności wewnątrz społeczeństwa nie zmieniając ogólnej sumy wartości jaką posiadamy. Za zwrot lub odszkodowanie nie płacą wszyscy, lecz ten kto te wartości zabrał lub kto bezprawnie z nich korzysta. Podobnie jest z kradzieżą roweru. Za zwrot nie płaci całe społeczeństwo, lecz zwrócić ma ten kto go zabrał i bezprawnie używa. W naszym przypadku jest to Urząd Miasta Warszawy, które te nieruchomości nadal posiada, lub po części rozdysponował wśród swoich ludzi.


12. Ale kto to jest "Urząd Miasta" ? Czy koszta ponosić muszą wszyscy mieszkańcy Warszawy płacący tu podatki, którzy nie mieli z tym "komunistycznym" procesem ani nie mają nic do czynienia ?

- Zaburzenie prawa własności to koszta, jakie dziś ponoszą efektywnie wszyscy w postaci napięć fałszywej ekonomii, która nie zezwala im spokojnie żyć, a niekiedy zmusza wręcz do zarobkowej emigracji. Rozładowanie tych napięć spowoduje ulgę dla wszystkich !


13. Ale czy mamy w ogóle tyle środków, żeby pokryć zadawnione odszkodowania ?

- Czyż mało jest nieużytków wokół stolicy, które oddane dawnym właścicielom w ramach odszkodowań pociągnąć mogłyby zwiększone inwestycje prywatnego budownictwa rodzinnego ? Na odszkodowania państwo polskie zbierało także wielomiliardowy fundusz. Dziś obsługuje się z tego funduszu w ramach pożyczek Telewizja Polska ! Sam Dekret Bieruta przewidywał wydanie na ten cel obligacji miejskich. Gdyby je wydano, handlowano by nimi. Warszawiacy staliby się współwłaścicielami metra, mostów, budynków miejskich, chowaliby te obligacje na czarną godzinę, a niektórzy spieniężyliby je np. na edukację zagraniczną dzieci. To napędza obrót pieniądza. Obligacje wydawać można bez inflacji, jeśli stoją za nimi realne wartości, a tak przecież w tym przypadku jest. Urząd Miasta, który jest nieprawnie ich właścicielem, a właściwie łagodnie mówiąc depozytariuszem powinien je udostępnić obywatelom.


14. No dobrze, ale beneficjentami reprywatyzacji okazywały się wielokrotnie osoby, które weszły w prawa własności bezprawnie, wymuszeniem, korupcją, metodami "na kuratora", itp.

- To nieprawda !
Rozkradanie warszawskich nieruchomości nie było żadną reprywatyzacją !
To fałszywe słownictwo wybrane zostało przez ideologicznie wrogie dawnym elitom media. W rzeczywistości o "reprywatyzacji" mówić można, jeśli właściciel utracił własność i potem ją odzyskał - stąd przedrostek -re. Jeśli w prawa własności wchodzi bez własnego wkładu ktoś, kto właścicielem nigdy nie był, mówić należy raczej o zjawisku kradzieży !

Rzeczywiście powołana ustawą z maja 2017 roku Komisja Weryfikacyjna ujawniała przypadki - nie "reprywatyzacji", lecz rozkradania czyjejś własności. Komisja nigdy nie wzięła jednak pod uwagę interesu prawnego pierwotnych właścicieli, zwykle go pomijając i przyczyniając się nazewnictwem do propagowanej przez niektóre media sugestii, wg. której "reprywatyzacja" jest sama w sobie formą "zdziczenia" - kradzież nazywano "dziką reprywatyzacją" sugerując, że "zdziczeniem" jest każdy zwrot własności. W złodziejskich działaniach Miasta nie było jednak niczego dzikiego, ani niezaplanowanego. Procesy te były dobrze zaplanowane i przeprowadzane z konieczną ostrożnością. Komisja przyłapała niektórych beneficjentów, nie wyjaśniła jednak istoty zjawiska, nie przesłuchała głównej sygnującej te przesunięcia własności osoby - Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz ani obecnego Prezydenta Trzaskowskiego.


15. Ale przecież na procesie tym, który dotyczył prawa własności do warszawskich kamienic realnie ucierpiało mnóstwo mieszkańców. Byli oni wyrzucani z domów, pozbawiani praw i spokojnego domostwa. To ich należało w pierwszej kolejności bronić.

- To prawda !
Jednak naruszane były ich prawa mieszkańców, jako najemców, nie prawa właścicieli, którymi nie byli. Każdy właściciel ma obowiązek szanować prawa mieszkańców. Odwołam się tu do zrozumienia trywialnego, jak by się wydawało faktu, że prawa najemców - lokatorów to co innego niż prawa własności. Niestety nie każdy, jak się okazuje tę różnicę chce pojąć. Próby uregulowania praw mieszkańców – najemców przy pomocy zmian prawa własności są nieporozumieniem, powodującym brnięcie tym głębiej w konflikt społeczny. Takie regulacje prawne, np. uzależniające prawo własności od dobrej woli sąsiada :lol: zostały rzeczywiście wprowadzone przez Polski Sejm jesienią 2020 w życie ! (zob. ustawa druk sejmowy 620)


16. Lecz mieszkańcy byli przecież realnie usuwani z mieszkań, bo sprawiedliwy, czy niesprawiedliwy właściciel zechciał je wyremontować i wynająć je lub sprzedać po cenach wielokrotnie przewyższających możliwości wieloletnich mieszkańców, którzy zadomowili się w nich od pokoleń.

- To prawda, mieszkańcom działa się istotna krzywda. Lecz jaka jest jej przyczyna ? Czy jest nią poddanie domów w Warszawie presji rynku ? W oczach wielu patrzących przez nawyki dawnej ideologii osób przyczyną wszelkiego zła jest w oczywisty sposób kapitalizm i wolny rynek !

Liczenie kosztów oraz cen rynkowych jest jednak moim zdaniem koniecznością rzetelnego gospodarowania. Tylko zły gospodarz może te koszta pomijać przymykając na nie oczy, bo czy je kalkuluje, czy nie, koszty te, jak koszty remontów, koszta odtworzenia substancji, etc i tak po prostu istnieją. Pozostaje tylko pytanie kto je płaci ! Zarząd Miasta Warszawy "rozwiązywał" przy pomocy pomijania realnych kosztów swoje zobowiązania socjalne do zapewnienia osobom uprawnionym znośnych finansowo warunków życia w mieście. W mojej ocenie jest to przestępcze nadużycie, bo płacić musiał ktoś inny – w domyśle i oczekiwaniu władz – dawny właściciel, a najczęściej płacili wszyscy degradacją substancji mieszkaniowej. Urząd Miasta powinien był zwiększyć własne budownictwo socjalne, dotować nie lokale lecz mieszkańców, tak aby dało się im w Warszawie znośnie żyć, lecz nie wyłączać domów z rachunku ekonomicznego kosztów ani z praw rynku.

Ponoszenie przez Urząd Miasta kosztów remontów domów, które kiedyś w przyszłości trzeba będzie być może zwrócić dawnym właścicielom uznane zostało przez urzędników Miasta jako niegospodarność !!! W rzeczywistości taki brak dbałości jest przestępczym rozbojem powodującym degradację. Z domów usuwani byli - czasami wbrew ich woli - starsi mieszkańcy, bo dach walił im się na głowy, a nadzór budowlany nie chciał ponosić za to odpowiedzialności. Wnioskiem jaki się nasuwa jest stwierdzenie braku prawidłowego, kalkującego koszty i zyski nadzoru właścicielskiego, a nie zagrożenie prawowitym właścicielem.


17. Dobrze, ale nie lepiej, żeby mieszkańcy mieszkali w gorszych, nie zawsze do końca wyremontowanych domach, lecz mogli w ogóle udźwignąć warszawskie czynsze ?

- Urząd Miasta zapędził się celowo i z premedytacją w politykę windowania cen mieszkań i wysokości czynszów myląc ją świadomie z fałszywie pojętą gospodarnością. Dla nich "kapitalizm" oznacza nie wolne partnerstwo ekonomiczne, lecz "ciągnąć ile się da". I tak ciągnęli od swoich - od mieszkańców Warszawy - ludzi, których interes mieli reprezentować. Trudno uniknąć wniosku, że postkomunistyczna po części, „okupująca” nadal urzędy Miasta elita nie budując mieszkań socjalnych działała i działa nadal wbrew interesowi wszystkich Warszawiaków.

Żeby prawowity właściciel nie brał w tym wyścigu udziału trzeba dać mu szansę ekonomicznej egzystencji. Cóż kiedy urząd piętrzył trudności i usuwał go wszelkimi dostępnymi metodami, np. metodą „na konserwatora zabytków”, który po zwrocie nieruchomości stawiał przywróconemu do praw właścicielowi niespełnialne warunki, które wcześniej nie były istotne. Rzeczywiście takim właścicielom nie pozostawało nic innego, jak sprzedać nieruchomość komukolwiek, a ze względu na ryzyko kar im szybciej tym lepiej. To w ten sposób degradowała się wartość "wyrzucana na bruk" aż podjął ją ktoś zaufany za grosze i przeznaczył na dalszą "egzekucję" pozostałej jeszcze wartości. Dopóki władze miasta mają wolę destrukcji, znajdą też środki do jej realizacji, a winę przypiszą komu innemu.

Kluczem do zrozumienia dlaczego tak wiele osób bierze w tym udział nie zawsze jest świadoma zła wola, lecz często półświadomy regres, który nazwę tu ”wtórnym komunizmem mentalnym”, którego rozpaczliwy przykład podam poniżej.


18. Czyli na czym miałby polegać ten ”komunizm mentalny” władz ?

Znana prawnik, profesor prawa, członek PAN, Rzecznik Praw Obywatelskich i sędzie NSA Ewa Łętowska twierdziła publicznie, że artykułu 21 Konstytucji nie można zawsze brać całkiem dokładnie, bo przecież mogą istnieć inne ważne wartości, które mogłyby nim być nim zagrożone. Nie rozumiała, że opisane w art.21 prawo własności to nic innego, jak właśnie najbardziej fundamentalna obrona tych "innych" zagrożonych ludzkich wartości. Prawo własności ma dokładnie taki sens zabezpieczenie słusznych praw i trzeba koniecznie brać je najbardziej dokładnie i serio. Pani profesor mogło wydawać się co innego, że prawo własności to prawo do rozboju !

Podobnie opisywał publicznie rzekomy konflikt miedzy "konstytucyjnym prawem własności" i "konstytucyjnym prawem do spokojnego życia" senator Marek Borowski. Nie rozumiał, że żadnego konfliktu nie ma, że w Polsce inaczej niż w Rosji prawo własności jest niczym innym, jak najlepszą metodą do zagwarantowania spokojnego życia. Konstytucja nie zawiera sprzeczności, trzeba ją tylko rozumieć. Ktoś pozbawiony spokojnej egzystencji nie ma prawa okradać innych, czego Pan senator mógł nie wiedzieć !

Na komisji sejmowej obradującej w 2020 roku nad ustawą druk 620 prawnicy Lewicy (p.Siemieniako) upierali się, że prócz zapisu prawa własności w Konstytucji jest też przecież zapisane prawo do własnego mieszkania i prawa własności przeciwko niemu stosować nie wolno. Nie rozumieli, że takiego zapisu w Konstytucji w ogóle nie ma ! Tekst Konstytucji leżał na stole, szukali, żadnego "prawa do mieszkania" nie znaleźli, lecz nadal tego faktu nie zaakceptowali twierdząc, że taki zapis da się z Konstytucji wywieść.

Konstytucja reguluje sprawy mieszkaniowe inaczej. W art.75 zapisany jest jedynie obowiązek społeczeństwa o dbałość, żeby obywatele mieli gdzie mieszkać, lecz nikt bezdomny nie może wejść do twojego mieszkania uzasadniając, że ma do tego prawo, bo nie ma gdzie mieszkać. Prawo własności pozostaje nienaruszalne przez fakt czyjejś bezdomności i nie stoi z prawami bezdomnego w żadnym konflikcie !

Przyczyną tych deformacji pojęciowych jest fałszywe przekonanie, że celem rosyjskiej agresji miałoby być zwane komunizmem "dobro społeczne". :lol: :lol: Wielu ludziom trudno się mentalnie od udziału ich własnych rodzin w tych napaściach uwolnić i stąd nierzadko pochodzi ta zaburzona pojęciowość.


19. Dobrze, ale wróćmy do nieruchomości. Czy to sprawiedliwe, żeby dawny właściciel, który utracił w 1945 r. powojenną ruinę dostawał teraz odbudowaną kamienicę ?

- Zgodnie z dzisiejszym prawem jest to niemożliwe. Nikt z naszego środowiska nie dostał zwrotu budynku, którego kosztów odbudowy nie musiałby wyrównać. Te koszty, jaki zyski bezumownego korzystania przelicza się. Nie wykluczę też, że różne formy bezprawia mogły mieć miejsca. Niemniej taki zwrot bez przeliczenia wkładu, który nie pochodzi od niego jest bezprawiem. Nie wiemy kto i jakim celu rozpowszechnia inne informacje na ten temat.


20. Dobrze, ale proces przywracania własności jest trudny, potrzeba ustawy, na którą nie ma w polskim Sejmie większości, a jakieś starania władze w końcu podjęły, choćby uchwaloną tzw. Małą Ustawą Reprywatyzacyjną.

- Nie było żadnej Małej Ustawy Reprywatyzacyjnej !
Ustawa, którą ma Pan zapewne na myśli to ustawa prokorupcyjna. Nakładała ona na zwroty nieruchomości dodatkowe warunki uzależniając ocenę ich wypełnienia od dobrej woli urzędu. W ten sposób urzędnik mógł łatwiej stawiać petentowi nie zdefiniowane ściślej w prawie warunki. Przykładem niech będzie uzależnienie zwrotu od ułożeniu dobrosąsiedzkich stosunków.

Ustawa ta nie wprowadza żadnych uproszczeń procedur, ani niczego, co spowodowałby szybsze rozładowanie kolejki nieruchomości do zwrotu.

- Ale to przecież rozsądne, żeby wymagać przed zwrotem dobrych stosunków z sąsiadami !

Panie P., Pan stara się o zwrot nieruchomości położonej obok mojej. Wie Pan, takie duże koszty dziś mamy. Moja córka chciałaby odbyć podróż zagraniczną, ale ile to kosztuje !
To jak, będziemy mieli dobrosąsiedzkie stosunki ? Czy będę musiał zameldować w urzędzie miasta, że mamy złe i urząd nie będzie Panu mógł niczego zwrócić, bo byłoby to wbrew prawu ! :roll:


21. Ale jakaś ustawa była w końcu potrzebna, czy nie ?

Prawo własności jest zapisane w Konstytucji i umożliwia zwrot bezpośrednio w oparciu o Konstytucję. Mówi o tym Art.8.2 i Art.21. Nie jest do tego potrzebna żadna większość sejmowa, ani żadna nowa ustawa, choć mogłaby taka być ułatwieniem ! Przykładowo, jeśli państwo odebrało komuś nieruchomość w jakimś celu i tego celu nie realizuje, a nieruchomość stoi od lat jako nieużytek, należy ją i tak na podstawie innych ogólnych praw bez dodatkowych ustaw, praw lub procedur niezwłocznie zwrócić. To jest dzisiejszy stan prawa. Nie stosowanie go oznacza, że mamy do czynienia z rozbojem.


22. Ale w połowie sierpnia b.r. Premier polskiego Rządu Mateusz Morawiecki ogłosił wejście w życie 16-tego września ustawy, która jednym pociągnięciem usuwa wszelkie ciążące zaległości odebranego właścicielom prawa i rozwiązuje raz na zawsze związane z nim kłopoty.

Ustawa, o której mowa nakazuje urzędom, w szczególności sądom umarzać wszelkie dochodzenia i postępowania dotyczące krzywd, które państwo polskie spowodowało łamiąc prawo, lecz które miały miejsce więcej niż 10/30 lat temu. (tekst dostępny w sejm.gov.pl pod nazwą "Ustawa o zmianie Kodeksu Postępowania Administracyjnego").

Proszę spojrzeć teraz na Art.77 Polskiej Konstytucji:

1. Każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej.

2. Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw.


Czy mnie wzrok myli, że pkt.1 daje każdemu zawsze prawo dochodzenia krzywd, nawet tych sprzed 30-tu lat, a pkt.2 stwierdza, że ograniczenia 30-tu lat ani żadnego innego, które nakłada wspomniana wyżej ustawa o zmianie KPA, żadna ustawa czynić nie może ? Cóż począć ma urzędnik np. sędzia z wnioskiem o odszkodowanie za krzywdę sprzed ponad 30-lat złożoną na postawie art.77 Konstytucji ? Mamy w tym punkcie stan permanentnej fundamentalnej sprzeczności, a w konsekwencji stan anarchii - uzależnienie od czyjegoś widzimisię. Nie da się takiego wniosku zgodnie z Konstytucją odrzucić, ani nie da się go zgodnie z Ustawą zmieniającą KPA uwzględnić !
Trybunał Konstytucyjny nie jest tu wcale konieczny. Pkt.2 wspomnianego artykułu mówi wyraźnie, że takiej ustawy po prostu być nie może i nie trzeba TK, żeby to stwierdził, bo to już jest zapisanym fundamentem naszych praw.

Dramatem nie tylko dla dawnych właścicieli, lecz dla całej Polski może okazać się fakt, że podstawiamy się takim sprzecznym prawem bezpośrednio pod ewentualne procedury Unii Europejskiej, które ktoś przeciwko Polsce kiedyś wykorzysta, gdy okaże się mu to potrzebne. Państwo Polskie łatwo oskarżyć, że ma zapisane prawo własności, a nie daje możliwości jego realizacji.


23. Ale nie zaprzeczy Pan, że nowa ustawa chroni jednak mieszkańców przed przejęciem ich mieszkań przez kogoś innego ?

Przez kogo innego ? Przez właściciela ? Dom zawsze ma jakiegoś właściciela ! Pytanie, czy to jest prawowity właściciel, który - on lub jego rodzina poniosła koszty wytworzenia tej własności, czy Urząd Miasta, który gospodaruje na odebraniu własności innym - czyli na rozboju. Rozboju, z którego okruchy przypadną, jak doświadczenie wskazuje zaufanym innym osobom. Dla mieszkańców pytanie jakie pozostaje to, czy właściciel jest gospodarny i czy dba o kamienicę, czy zapewni jej znośne funkcjonowanie w obrocie gospodarczym, czy tylko chciałby ją czym szybciej przehandlować i nie włożyć samemu żadnych starań.

A czy umowy najmu pozostają przy zmianie właściciela ważne, jak długo i czy czynsze mogą być podniesione - o tym mówi prawo najmu, nie prawo własności !


24. Ale sam Pan określa, że szybka sprzedaż, czyli wolny rynek jest czymś złym !

Nieprawda ! Szybkie pozbywanie się nieruchomości warszawskich to nie jest żaden wolny rynek. To jest ucieczka przed prześladowaniami ze strony władz miasta ! Na wolnym rynku urząd Miasta ma obowiązek traktowania wszystkich równo i żaden developer nie miałby żadnych ulg w stosunku do obowiązków nakładanych na pierwotnego właściciela. A gdyby jeszcze urząd wspomagał mieszkalnictwo !! - Wtedy żadna ucieczka nie miałaby miejsca. Każdy chciałby zatrzymać kamienicę swoich dziadków i nią rozsądnie gospodarować.


25. Ale sam widziałem nagrania, na których pewna wściekła Pani, tzw. "właściciel" wali jednego z mieszkańców swojej kamienicy torebką po głowie, aż się sama wywróciła. Czy to nie dowód, że ci tzw. "właściciele", którzy odzyskali kamienicę nie umożliwiają mieszkańcom spokojnego życia i po prostu takie zwroty kamienic nie powinny mieć w ogóle miejsca ?

Jasne, a skąd pochodzi nagranie ? - Od tego Pana, którego ona waliła torebką ! Super - ona waliła, a on ją nagrywał kamerą ! Moim zdaniem zdolny facet ! A jak doprowadził ją do takiej wściekłości ? Czy to było na nagraniu pokazane ? :roll:

Jasne - Komisja Weryfikacyjna miała dowód rzeczowy, że dawni właściciele po prostu nie nadają się na właścicieli, bo chcą usuwać spokojnych ludzi z ich mieszkań i wspomagają się przemocą. Właściciel to musi być ktoś inny, jakaś spokojna firma, która działa spokojnym pismem i nie wali nikogo po głowie. A ci dawni właściciele po prostu nie nadają się do tego, żeby być właścicielami, nieprawda ?

Czy ta Pani - obecna nowa właścicielka - wymówiła temu nagrywającemu Panu mieszkanie ?

Nie !

A dlaczego nie ? Nie lepiej wymówić, niż walić torebką ?

Wymówienie nie było potrzebne. Ten Pan miał wydany już wcześniej sądowy nakaz eksmisji !

To jak on tam mieszkał ?

- Urząd Miasta zwrócił prawowitej właścicielce budynek wraz z działającą w nim meliną pijacką i ludźmi którzy nigdy o płaceniu żadnego czynszy nie słyszeli, a potem posłużył się jednym z nich do przedstawienie "dawnych właścicieli" w odpowiednim świetle, co ochoczo podjęła Komisja Weryfikacyjna i tej Pani budynek odebrała. Decyzję tę naprawił dopiero sąd, w którym ona wygrała, choć konfliktów się do dziś nie pozbyła.

Ale nie myśli Pan, że ci "dawni właściciele" to chyba jacyś dziwni ludzie ? Z pewnością inni niż ja i Pan.

Owszem, myślę.

No właśnie !

Ma Pan po prostu takie autentyczne odczucia.
Nawet jeśli Pan wie, że to urząd mógł sprezentować temu Panu super kamerę do nagrań, jakich dokonywał ? Jakiś fundusz miejski na obronę mieszkańców przed złymi ludźmi może przecież istnieć, czy nie ? Jak było na prawdę się nie dowiemy.


26. Ale wróćmy do ustawy. Ona chroni przecież mieszkańców - taki jest przecież jej zadeklarowany cel !

Chroni przed czym ? Przed prawami rynku ? To prawda !
Urząd Miasta opiera politykę mieszkaniową na wyłączeniu domów spod praw rynku. A konsekwencje ? - Te domy się za 20 lat zawalą ! Lecz zanim się zawalą weźmie je ktoś zaufany za grosz i będzie to następna "ulga społeczna", lub jak Pan woli "ochrona".

W końcu urzędnicy miejscy pracujący w Warszawie od dziesięcioleci też chcieliby być właścicielami. To jest przecież ich miasto ! Władza ludowa dała im pewne możliwości, więc dlaczego nie mieliby z nich korzystać ?

- Bo to jest rozbój !

Władza ludowa zawsze opierała się na rozboju jednych przez drugich. Tych pierwszych zatrudniała w swojej administracji i korumpowała mentalnie, czego skutki dziś nazwałem "wtórnym komunizmem mentalnym". Te osoby nadal z tego żyją i tę formę "zaradności życiowej" przekazują następnym pokoleniom dalej.


27. Czy ustawa miałaby być więc całkiem zła ???

Trzy znaki zapytania dowodzą przemożnej siły mediów, które, jeśli to potrzebne potrafią odwrócić prawdę o 180 stopni. Ustawa jest nie tylko zła, lecz jest absurdalna, zaprzeczająca zapisanemu w Konstytucji pojęciu państwa prawa, nie rozwiązuje żadnego problemu, lecz pogłębia je, nie daje sądom nowych możliwości prawnych szybszego, łatwiejszego rozwiązywania sporów, lecz zabranie im rozpatrywanie jakichkolwiek argumentów więcej w tej sprawie.

Nie winię Premiera, który mógł nie dostrzec, że przedstawiona mu ustawa to mistyfikacja.
Większą winę ponosi Prezydent Andrzeja Dudę, który jest prawnikiem i musi rozumieć sens podstawowych konstytucyjnych zasad. Także każda działająca w sferze społecznej osoba, jak poseł, musi rozumieć że konfliktów społecznych nie rozwiązuje się przez zakazanie sądom ich procedowania, czym jest de facto nakaz umarzania postępowań. Samo sedno państwa prawa opiera się na możliwości każdego zwrócenia się zawsze w dowolnej sprawie do urzędu lub sądu, który rozstrzygnąć ma o jego racji, lub jej braku. Kto tego zabranie piętrzy konflikty, a nie rozwiązuje je ! Sądy służą do rozwiązywania konfliktów, a nie egzekwowania agresji społecznych kapitalistów, jak to mogło się i może nadal zza Buga wydawać.

Fundamentalną sprzeczność dostrzec też powinni członkowie Komisji Sejmowej i Komisji Senackiej, których posiedzenia rozpoczynały się krótką uwagą biura prawnego Sejmu / Senatu stwierdzającą, że planowana ustawa jest sprzeczna z Konstytucją ! W tym miejscu można było i należało zamknąć posiedzenie !


28. Ale, wracając do lokatorów i ich krzywdy, czy nie potrafiła zapobiec im sama administracja miejska ? Czy brak jest w Urzędzie Miasta administratorów, którzy są świadomi kosztów, bo mają z nimi od lat zawodowe doświadczenie ? Czy nie widzieli oni krzywdy mieszkańców, na której przecież w końcu nikt nie zyskał, a wszyscy stracili ?

- Doświadczenie uczy, że do wielomiliardowego rozboju konieczne jest wystarczające wsparcie medialne. Ktoś musi przedstawić złodzieja jako wybawcę. Musiał też spowodować celowo krzywdy, żeby obarczając nimi dawnych właścicieli udało się pozbawić ich wbrew prawu całkowicie własności. Warunkiem powodzenia jest całkowite pozbawienie dawnych właścicieli możliwości wyrazu swojego punktu widzenia w mediach. Rzeczywiście nasze środowisko podlega permanentnej cenzurze medialnej. (Wyjątkiem GO).

Aby osiągnąć cel, jakim jest wielomiliardowa kradzież konflikt był przez lata z zamysłem prowokowany przez władze miasta. Nie wynika on wcale z żadnej konieczności prawnej, ani realnej gospodarki. Nie ma podstaw do konfliktu interesów właścicieli kontra mieszkańców, podobnie jak prawo własności nie zaprzecza prawu lokatorskiemu - one się nawzajem uzupełniają !


29. Czy mamy więc rzeczywiście do czynienia z nieświadomym "wtórnym komunizmem mentalnym", czy może z realną wojną przeciwko społeczeństwu ?

Spójrzmy na niszczejące po dziś dzień obrosłe lasami ruiny dworów, których sprawująca dziś w Polsce władza broni, żeby nigdy nie zostały zwrócone wyrzuconym z nich wbrew prawu właścicielom, którzy mogliby je dziś odremontować. Przekonamy się wtedy, że jedno i drugie to to samo. "Wtórny komunizm mentalny" jest półświadomą trwającą wojną przeciwko polskiemu społeczeństwu, w szczególności przeciwko jej dawnym elitom, wojną, której koszta ponosimy wszyscy – jest naszą odziedziczoną po sowietach chorobą społeczną. Dotyka ona nie tylko Warszawiaków, nie tylko pozbawionych praw właścicieli ziemskich, lecz także osób, którym odebrano ich firmy, możliwości niezależności gospodarczej, itp.


30. A kto miałby więc inspirować do takiego rozboju ?

- Skoro winę ponosić mają - tak media - okradzeni z własności "dawni właściciele" przypomina to sytuację w której winę za katastrofę samolotu ponoszą pasażerowie. To nieomylny podpis organizacji, która winą za Powstanie Warszawskie obarcza powstańców.

- Przecież nie musieli wywoływać powstań, nie musieli nigdzie latać. Mogli siedzieć cicho. Podobnie nie musieli dawni właściciele składać tysięcy wniosków o odzyskanie własności ! Mogli siedzieć cicho i zaakceptować rzeczywistość !

A mieszkańcy ? - No cóż, odezwali się dopiero, gdy dach leciał im na głowę. A przecież mogli już od zarania III RP, lub wcześniej protestować przeciwko dawnym właścicielom, nawet wtedy, gdy jeszcze się prawnie nie pojawili. Czy na prawdę, trzeba było kogoś zamordować, żeby Wam o tym naturalnym konflikcie interesów i postępowym obowiązku walki klasowej przypomnieć ?
ODPOWIEDZ