I. Rewolucja finansowa w Worgl
(Wyjęte z tygodnika ”The Week” z dn. 17 maja 1933).
„Na wokandzie austriackich sądów pojawiła się zupełnie nowa i bardzo znamienna sprawa. Powstała ona na skutek zaniepokojenia się Austriackiego Banku Państwowego[1] finansową rewolucją, która przyniosła zamożność malej austriackiej mieścinie o nazwie Worgl. Bank obawia się, że to zdarzenie zagraża jego monopolowi emisyjnemu. Sprawa ma się tak: od początku kryzysu Worgl szybkimi krokami zmierzało do bankructwa. Fabryki unieruchamiano jedną po drugiej; z dnia na dzień wzrastało bezrobocie. Nikt nie zarabiał a nieliczni tylko płacili podatki. Wówczas to na wniosek burmistrz miasta Worgl Unterguggenbergera, władze miejskie wypuściły bony wartości 30 tys. szylingów [których pokryciem była kwota zdeponowana w kasie miejskiej – przyp. m. JAR]. Bony te opiewały na 1, 5, 10 szylingów. Charakterystyczna ich cechą było, że wartość ich malała co miesiąc o 1%. Posiadacz takiego bonu musiał nabyć w końcu miesiąca od władz miejskich znaczek odpowiedniej wartości; po naklejeniu tego znaczka bon wracał do wartości nominalnej. Znaczek ten przyklejano na odwrotnej stronie bonu, a dochód ze sprzedaży tych znaczków szedł na fundusz pomocy biednym. Na skutek tego zarządzenia bony te obiegały z niesłychana szybkością. Zaczęto od tego, że zapłacono nimi robotników, których w zaangażowano do budowy ulic kanalizacji i innych robót publicznych; w braku tych bonów robotnicy ci byliby bezrobotni. [Nie jest to zgodne z prawdą, można byłoby zapłacić im pieniędzmi, ale wówczas nie byłby to rzeczony eksperyment z ujemnie oprocentowanymi bonami – przyp. m. JAR]. Pierwszego zaraz dnia po wprowadzeniu w obieg tych bonów wypłacono nimi 1800 szyligów. Robotnicy wydali je natychmiast w sklepach, a sklepikarze, starając się spiesznie pozbyć bonów, opłacili nimi podatki miejskie. Władze miejskie pokryły nimi natychmiast swoje zobowiązania wobec dostawców. W przeciągu doby od chwili ich wypuszczenia, większość tych bonów weszła po raz drugi w obieg. W ciągu pierwszego miesiąca bony te obiegły w koło nie mniej niż dwadzieścia razy. Nikt nie mógł uniknąć opłaty1% w końcu miesiąca, gdyż bon bez tego znaczka tracił całkowicie wartość. W ciągu pierwszych 4-ch miesięcy od wypuszczenia tych nowych pieniędzy wykonało miast roboty publiczne za 100 tys. szylingów, duża część zaległych podatków uiszczono i zaszły nawet wypadki płacenia podatków z góry. Wpływy z tytułu zaległych podatków były ośmiokrotnie większe niż przed wprowadzeniem nowego pieniądza. Bezrobocie spadło bardzo znacznie, a sklepy robiły dobre interesy. Sława cudu w Worgl rozeszła się szeroko. Amerykański ekonomista Irving Fisher wysłał specjalną komisję badawcza do Worgl, po czym system ten zastosowano w tuzinie amerykańskich miast. Austriacki Bank Państwowy bardzo się jednak zaniepokoił całym zdarzeniem. Unterguggenbergera postawiono przed Trybunał, by wytłumaczył siebie i swój plan”.
W chwili pisania tej książki (grudzień 1933) sprawa jest jeszcze pod sądem.
_____________________________
[1] Tak zwany Austriacki Bank Państwowy jest obecnie całkowicie pod zagranicznym nadzorem, jako że finanse państwa są w ręku Komisarza Ligi Narodów.
_____________________________
[Fragment książki Christophera Hollisa „Kryzys Pieniądza”, Londyn 1944, Poznań 1999]
II. Mennica pod ratuszem
III. Refleksje nad walutami komplementarnymiTygodnik "Wprost", Nr 1138 (19 września 2004)
Trzy tysiące lokalnych walut funkcjonuje na świecie
XXI wiek będzie stuleciem prywatnych walut" - uważa Alan Greenspan, prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W Europie jest już w obrocie 20 prywatnych walut, w USA - 30. Własne pieniądze drukują gminy, miasta, a nawet prywatne osoby. (nie jest to nic nowego bo Fundusz Rezerwy Federalnej też jest prywatny, choć udaje amerykański fundusz narodowy. Nowością jest jedynie zwiększenie się ilości emitentów; uspołecznianie się pieniądza – przyp. m. JAR). Taki środek płatniczy działa podobnie jak gwarantująca rabaty karta stałego klienta. Na lokalnym rynku, gdzie ludzie się znają i mają do siebie zaufanie, prywatny pieniądz bywa wart więcej niż narodowa waluta. Na jego istnieniu zyskują lokalne społeczności, gdyż można go wydawać tylko w regionie, w którym powstał, co napędza miejscową koniunkturę gospodarczą.
Współczesne lokalne waluty narodziły się w latach 30. minionego wieku, w czasach wielkiego kryzysu. Dziś miejscowości, które chcą przyspieszyć swój rozwój, wracają do pomysłu sprzed 70 lat. Własne pieniądze ma m.in. jedna z dzielnic Madrytu, irlandzkie hrabstwo Connacht czy Ithaca w stanie Nowy Jork. W 2003 r. na całym świecie funkcjonowało 3 tys. lokalnych walut!
WIR finansowy
Siłę lokalnych pieniędzy szybko doceniło czterotysięczne austriackie miasteczko Worgl. 5 lipca 1932 r. Michael Unterguggenberger, ówczesny burmistrz, na zebraniu rady miasta zaproponował utworzenie lokalnej waluty. Pomysł zaakceptowano jednogłośnie. Wszyscy mieszkańcy z wyjątkiem zatrudnionych na poczcie i kolei (należących do państwa) zaczęli przyjmować miejscowe pieniądze (nazwane Arbeitsbesttigung, czyli potwierdzenie wykonania pracy) i regulować nimi swoje rachunki. W każdej chwili można je było wymienić na rządowe szylingi. Przy transakcji traciło się jednak 2 proc. Korzyści z wprowadzenia lokalnej waluty przeszły najśmielsze oczekiwania. W ciągu roku liczba bezrobotnych spadła czterokrotnie (z 400 do 100). Produkt lokalny brutto wzrósł o 5 proc. Ze świata zjeżdżali ekonomiści i politycy, by poznać receptę na sukces (m.in. Edouard Daladier, ówczesny prezydent Francji). Eksperyment nie trwał długo. 15 września 1933 r. po interwencji austriackiego banku centralnego miasto zostało zmuszone do wycofania z obiegu własnych środków płatniczych. Życie gospodarcze znów zamarło.
W latach 30. kilkadziesiąt miast w Europie i USA wprowadziło lokalne waluty, tym razem przy aprobacie swoich banków centralnych. W 1934 r. w Zurychu szesnastu lokalnych sklepikarzy zaczęło obracać własnymi pieniędzmi, tzw. WIR-ami. Federalne władze doszły do wniosku, że nic im do prywatnych umów, a rynek pozytywnie zweryfikował pomysł, który przetrwał do dziś! Z WIR-ów korzysta 60 tys. osób. Waluta ma nawet swój bank z siedzibą w Bazylei i filiami w Bernie, St. Gallen, Zurychu, Lugano, Lucernie i Lozannie. W 2003 r. obrót WIR-ami wynosił 1,5 mld franków szwajcarskich.
10 dolarów za godzinę
Płacąc w Niemczech tzw. rolandami (lokalna waluta Bremy, wprowadzona w 2001 r.) zamiast euro, oszczędza się 5 proc. Sklepikarze traktują to jako rabat dla stałych klientów, bo mają gwarancję, że rolandy będą wydane w ich rodzimej miejscowości. Wiedzą też, że szybko trafią do obiegu, bo podobnie jak austriacki pierwowzór co miesiąc tracą 1 proc. wartości, więc przetrzymanie ich jest nieopłacalne. Na podobnych zasadach funkcjonuje chiemgauer, waluta miasta Prien w Bawarii. Dodatkową zachętą do płacenia chiemgauerami jest to, że 3 proc. wartości każdej transakcji przeznacza się na dofinansowanie lokalnych inwestycji, na przykład budowy szkoły. Dzięki godzinom (równowartość 10 USD) - walucie używanej w amerykańskim mieście Ithaca - znaczna część mieszkańców może dorabiać wykonywaniem drobnych prac: strzyżeniem trawników, malowaniem domów, naprawą telewizorów. Godzinami obraca ponad 370 sklepów, teatrów i kin. Z dobroczynnej roli lokalnych pieniędzy zdaje sobie sprawę nawet Komisja Europejska, która wspierała projekty wprowadzenia takich walut w ubogich regionach Irlandii i Szkocji” (Aleksander Piński).
Burmistrz miasta Worgl, Unterguggenberger powinien doczekać się pomnika, podobnie jak Silvio Gesell na pomyśle którego, został oparty cały eksperyment. Wcześniej podobny eksperyment przeprowadzono w niemieckim mieście Schwanenkirchen, także z dużym powodzeniem i także z jego delegalizacją przez władze na zlecenie banku.
Samowystarczalność finansowa małego miasta, stała się faktem dzięki zwiększeniu szybkości obrotu pieniądzem poprzez jego ujemne oprocentowanie. Mała kwota lokalnych pieniędzy poprzez ujemne oprocentowanie spowodowała szybki rozwój miasta. Te fakty są dzisiaj już dobrze znane w alternatywnej ekonomii, a waluty lokalne są często obecnie kształtowane na
wzór koncepcji Gesella i ich zastosowania przez Unterguggenbergera.
Trzeba jednak podkreślić fakt, że sukces w Worgl był związany z akceptacją bonów przez władze miasta i podmiot fiskalny jednocześnie. Możliwość płacenia bonami podatków sprawiała, że wszyscy chętnie je przyjmowali. Bony zwalniały od zobowiązań – posiadały zatem cechę normalnego pieniądza. Bez tego spektakularny sukces waluty i szybki rozwój miasta nie byłby możliwy.
Współczesne waluty regionalne (komplementarne: „c.c.”), nawet te z oprocentowaniem ujemnym, nie posiadają tej ważnej cechy zwalniania od zobowiązań podatkowych (nie można nimi płacić podatków) (przynajmniej takie fakty nie są mi znane - ale dysk CD „CC i Europe” zamówiony przez EIGB jest już w Polsce i wkrótce będę mógł się z nim zapoznać i zweryfikować swoje mniemanie). Rozwój jest w związku z tym brakiem utrudniony. Brak ten zastępowany jest:
1. premią za zakupy w walucie lokalnej poprzez niższą cenę artykułów,
2. pokryciem waluty komplementarnej towarami na zasadzie spółdzielni produkcyjno-finansowych.
3. Atutem walut lokalnych jest też fakt, że waluty oficjalnej po prostu brakuje i tworzy się „nisza finansowa” na nowy pieniądz.
Warto jednak uświadomić sobie, że - bez zwalniania od zobowiązań podatkowych (czyli możliwości zapłacenia bonami podatków) - ujemne oprocentowanie realizowane w takiej walucie wcale jej nie pomaga, ale wręcz przeciwnie utrudnia jej start. W Worgl ujemne oprocentowanie było „osłodzone” możliwością zapłaty podatku, świadczeniem dosyć powszechnym i uciążliwym. Gdyby można było spłacać swoje podatki taką walutą, a jednocześnie lokalna władza (rządzący i fiskus) realizowaliby program pozytywnych zamówień publicznych, w którym pieniądz wracałby na rynek niemal z dnia na dzień system ten sprawdziłby się powszechnie. Tymczasem nie ma czegoś takiego - podobnie jak pomnika burmistrza Unterguggenbergera w Worgl (?).
Historia pokazała, czym zastąpiono rozwiązania proponowane przez dzielnego burmistrza.
Brak pieniędzy wynikający z ich tezauryzacji (między innymi na dodatnio oprocentowanych kontach) zastąpiono oprocentowanymi dodatnio kredytami. Kredytów tych na dodatek udzielano głównie na potrzeby przemysłu zbrojeniowego, wspierając w ten sposób dążenia Hitlera do ekspansji militarnej. Niezadowolenie społeczne Niemców skanalizowano hasłem „Drang nach Osten”. Tam młodzi bezrobotni Niemcy upatrywali swojej szansy na życie, zamiast na miejscu, dzięki lokalnej walucie i lokalnej gospodarce. W ten sposób bankierzy lichwiarze wyprowadzili w pole Niemców, Aszkenazyjczyków (Żydów zamieszkujących głównie na wschodzie kontynentu europejskiego), Polaków i w mniejszej części pozostałe narody Europy.
IV. Równanie Fishera
W oficjalnej nauce ekonomicznej eksperyment w Worgl przetrwał tylko (?) w równaniu Irvinga Fishera, ale i tam idea ujemnego oprocentowania pieniądza została zagubiona;
MV = PT
Na podstawie eksperymentu w Worgl dokładnie widać, że tajemnicza „szybkość obiegu” o której pisał Fisher nie jest stała (1), ale jest uzależniona od oprocentowania. Im jest ono niższe tym lepiej dla szybkości. Oprocentowanie ujemne spełnia w tym względzie wyjątkowo ważną funkcję. Jeżeli zatem przyjmiemy, że brak oprocentowania (0%) pozwala się toczyć sprawom gospodarczym swoim naturalnym trybem; w zgodzie z ludzkimi potrzebami i preferencjami zarówno dotyczącymi konsumpcji jak i oszczędzania, to oprocentowanie ujemne przyspiesza chęć obrotu pieniądzem w obawie przez stratą, zaś oprocentowanie dodatnie zmniejsza obrót, bowiem czyni tezauryzację opłacalną. Mamy zatem: lewą stronę równania słusznie poprawioną:„M oznacza zasób pieniądza, V jest "szybkością obiegu pieniądza", P to "ogólny poziom cen", a T wolumen wymiany czyli liczba dóbr wymienianych na pieniądz. Oznacza to, że jeśli przemnożymy liczbę pieniądza przez "prędkość", jaką obiega całą gospodarkę, to wielkość ta będzie zawsze równa średniemu poziomowi cen przemnożonemu przez liczbę dóbr, na jakie pieniądz jest wymieniany. Z pozoru rzecz wydaje się w porządku, w swojej książce Fisher podaje przykład na poziomie jednej transakcji, wymiany 10 funtów cukru w zamian za 70 centów. W tym przypadku:
M=70 zł. (podaż pieniądza), V=1 (szybkość obiegu), P=7 zł/funt (poziom ceny), T=10 funtów (wolumen).
Widzimy zatem, że równanie jest zwykłą nieużyteczną tautologią. Można to trywialnie podsumować: wydawane pieniądze = pieniądze otrzymywane. Stąd też albo jest to żadna nowina, jaka nam nie pomoże zbytnio, albo jest to nowina, jaka poprowadzi nas w złą stronę, jeśli zaczniemy w oparciu o nią budować teorię.
Każdy ekonomista, który wymyśli coś takiego, ma ciągotki, aby znacznie poszerzyć aparat, jaki stworzył. Fisher rozciąga ten wzór na całą gospodarkę, czyniąc z V "szybkość obiegu" pieniądza w przeciągu roku, a z P robi "ogólny poziom cen" liczony koszykiem rozmaitych dóbr, ustalonym w oparciu o statystyki. Wielkość T zostaje zastąpiona Y, czyli dochodem, tudzież po prostu PKB. W ten sposób dochodzi do wniosku, że podaż pieniądza przemnożona przez wskaźnik "szybkości" jest równa "poziomowi cen" przemnożonemu przez produkt (darujemy sobie głębsze dywagacje nad równaniem dotyczącego tego, w jakich jednostkach może być "szybkość" oraz co może być mnożone przez poziom cen)”. (cytat za: Mateusz Machaj, „Pieniądz niejałowy i jałowy monetaryzm”, [w:] Strona prokapitalistyczna).
M(1-r)
Gdzie szybkość obrotu V jest wyrażona wskaźnikiem oprocentowania „r” pieniędzy na kontach: V=1-r
Oprocentowanie dodatnie zmniejsza współczynnik szybkości poniżej 1
Oprocentowanie ujemne podwyższa go ponad 1, bo: 1- (-r) = 1+r.
Jest to zrozumiałe i uzasadnione eksperymentalnie. Choć oczywiście nie wyczerpuje wszystkich determinant „szybkości obiegu”.
Równanie MV=D to równanie Keynesa, którym zapisywał on wielkość popytu efektywnego (D) i rzeczywiście popyt efektywny jest uzależniony od wielkości oprocentowania. Z tym, iż trzeba pamiętać, że w równaniu M(1-r) zmienny może być nie tylko parametr „r” ale i „M" – jest to uzależnione od świadomej i intencjonalnej emisji pieniądza, dla której miejsce i potrzebę stwarza rozwój sił wytwórczych: wzrost liczby ludności, dążenie ludzi do zaspokojenia potrzeb poprzez pracę, chęć prowadzenia sensownego i satysfakcjonującego życia przez człowieka. Potrzeba i konieczność emisji wynika także z oprocentowania ujemnego.
W Worgl realizowane to było poprzez emisje znaczków naklejanych na bonach, które były „pieniądzem” dodatkowym w budżecie miasta (podatek 12% rocznie; całkowicie wystarczający przy wysokim obrocie, patrz uruchomieniu wszystkich sił produkcyjnych i usługowych wspólnoty, czyli przy niskim bezrobociu)
Trzeba też dodać, że oprocentowanie ujemne wzmacnia pozycję emitenta, który steruje liczbą pieniędzy w obu kierunkach: zwiększa ją przez emisję lub automatycznie zmniejsza poprzez zaniechanie przedłużenia ważności bonów. Musi to być osoba lub osoby najwyższego zaufania publicznego, (patrz: burmistrz miasta Worgl, Unterguggenberger) a w szczególności odrzucające ideologię neoliberalnej deregulacji, czyli budowania wartości pieniądza poprzez deflację - w czym specjalizuje się np. polska RPP. Oprocentowanie ujemne w jej wykonaniu oraz z pewnością w wykonaniu MFW - stałoby się bardziej skutecznym wprowadzaniem deflacji w społeczeństwach. (Te moje uwagi wywołały silne protesty wśród zwolenników ujemnego oprocentowania /demurrage/, są one jednak zasadne i wskazują na wiele możliwości zastosowania narzędzia, jakim jest oprocentowanie ujemne. Obecna akceptacja „walut komplementarnych”, jak i to nowe ich określenie, może oznaczać taki zamiar. Ujemne oprocentowanie waluty oficjalnej byłoby wówczas wprowadzone poprzez zasadę nazywaną „liability shift” czyli wraz z przeniesieniem odpowiedzialności za ewentualne negatywne skutki takiej zmiany).
Prawa strona równania natomiast przedstawiałby się następująco:
PT/(1+k) (wersja równania do Internetu, który nie czyta plików Microsoft Equation)
gdzie:
P – poziom cen
T – wyprodukowane towary i usługi przeznaczone do konsumpcji.
k – współczynnik oprocentowania kredytów
Tutaj widać, że dodatnie oprocentowanie kredytów zmniejsza masę towarów do zakupu; już to poprzez podniesienie ceny towarów; już to poprzez spadek produkcji, wywołany niedostatecznym popytem efektywnym; na skutek zmniejszania się wysokości pensji realnych. Tej dysproporcji nie zrównoważy odroczony wzrost M wynikający z r, gdyż przyrost kwot z oprocentowania jest niedemokratyczny (powiększa jedynie dysproporcje majątkowe i pieniądze te nie powodują wystarczającego wzrostu popytu efektywnego, nie służą do zaspokojenia potrzeb ludności, ale są kumulowane na kontach osób najbardziej zamożnych powiększając dysproporcje majątkowe).
Wzrost zysków z k obniży zatem poziom życia wspólnoty – oczywiście oprócz tej jednej uprzywilejowanej warstwy, która czerpie korzyści z k.
Oprocentowanie zerowe – kredyt bezodsetkowy - nie ma wpływu na cenę. Natomiast dofinansowywanie inwestycji lub umarzanie kredytów (wyrażone procentem ujemnym) będzie owocowało wzrostem obfitości do czasu wyczerpania mocy produkcyjnych. Tu ukazuje swoje pozytywne znaczenie „powszechna bezinteresowność”, czyli m. in. bezzwrotne emitowanie pieniędzy dla inwestorów (umarzanie kredytów pod warunkiem, że inwestycja zostanie przeprowadzona skutecznie i w sposób satysfakcjonujący dla wspólnoty.) Moce produkcyjne to liczba zatrudnionych zależna od liczby ludności (stąd m.in. ekspansja gospodarcza Chin).
Zatem nowy poprawiony kształt równania to:
M(1-r) = PT/(1+k) (wersja równania do Internetu, który nie czyta plików Microsoft Equation)
Takie równanie proponuję nazwać równaniem Fishera-Rossakiewicza. (he!he!he!)
Abstrakcyjne wskaźniki („szybkości” i „dynamiki cen”) znalazły w nim swoje bardziej konkretne parametry.
Do równania tego stosują się oczywiście wszystkie zastrzeżenia jakie miał do ekonomicznej algebry John M. Keynes, wyraźnie preferujący słowo. Słowo jest dla człowieka podstawowym narzędziem ekspresji, poznania i przekazywania wiedzy. O jego wiodącej roli w poznawaniu świata Keynes dobrze wiedział i traktował słowo z wyraźnie większym szacunkiem niż analizę matematyczną:
Rozpatrując powyższe równanie trzeba zatem pamiętać o wielu innych zmiennych, wyszczególnionych jedynie w słownym opisie oraz o trudnościach interpretowania niektórych wskaźników, takich jak średni poziom cen lub ilość dóbr do konsumpcji.„Przy zwyczajnym rozumowaniu, gdy nie operujemy niczym na ślepo, ale cały czas wiemy, co robimy, i jakie jest znaczenie słów, możemy zachować „w pamięci” konieczne warunki i zastrzeżenia oraz te poprawki, które będziemy musieli później wprowadzić. Tymczasem nie da się oczywiście zachować „w pamięci” skomplikowanych różniczek cząstkowych przez kilka stron rozważań algebraicznych, w których zakłada się, że wszystkie te różniczki znikają. Zbyt wiele jest we współczesnej ekonomii „matematycznej” zwykłego ględzenia, równie nieścisłego jak początkowe założenia, które mu służą za podstawę. W tej gęstwinie pretensjonalnych i bezużytecznych symboli autor traci z oczu złożoność zjawisk i współzależności, jakie zachodzą w rzeczywistym świecie. [...] Wątpię przy tym, czy w porównaniu ze zwyczajnym rozumowaniem mogą one nam dać coś więcej”.
(J. M. Keynes, Ogólna teoria... Warszawa 2003, wyd. III. s. 270 i 277)
Jacek A. Rossakiewicz (14.02.2005)