Fakty na temat Donalda Tuska
"Czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale - to zabrzmi dziwnie - w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą. Nie za to biorę pieniądze i nie to powinienem tam robić". To dość osobliwe oświadczenie Donalda Tuska, jako wicemarszałka Sejmu, zawarte z jednym w wywiadów ("Przekrój", nr 15 z 2005 r.) każe ze szczególną ostrożnością potraktować złożoną parę dni temu przez przywódcę Platformy Obywatelskiej propozycję zaprezentowania się w osobnej debacie słuchaczom Radia Maryja. Czy można bowiem potraktować poważnie propozycję kogoś, kto przedtem obrażał założyciela Radia Maryja i jego słuchaczy, a dotąd nie zdobył się na słowo "przepraszam"? Zapytajmy więc, czy warto prezentować w katolickiej rozgłośni polityka, który tylko czasem ma ochotę mówić prawdę, ale na ogół jej nie mówi? Przecież Radiu Maryja patronują słynne słowa o. dyrektora Tadeusza Rydzyka o potrzebie jednoznaczności, mówienia zawsze: tak - tak, nie - nie.
Wśród cech, które ułatwiły zaskakujące przyspieszenie kariery politycznej Donalda Tuska, był totalny brak skrupułów w działaniu dla zdobycia władzy. Zarówno w czasie kampanii wyborczej w 2005 r., jak i w całym okresie po wyborach niejednokrotnie okazywał ogromną agresywność i skłonności do zadawania ciosów poniżej pasa oraz umiejętność misternego intrygowania. Równocześnie zaś wielokrotnie dowiódł w praktyce, że jest politykiem nadzwyczaj giętkim w zmianach poglądów, człowiekiem bez właściwości. Potrafi niespodziewanie kreować się na gorliwego patriotę, gorliwego katolika, gorliwego obrońcę bezrobotnych, prezentować się jako główna nadzieja młodych na przyspieszenie awansu cywilizacyjnego Polski. A wszystko to czyni w imieniu tych samych liberałów, którzy po tylekroć w przeszłości realizowali najbardziej antynarodowe cele.
Przywódca partii broniącej interesów najbogatszych warstw potrafi gładkimi słowami ogólnikowych obietnic zaskarbiać sobie życzliwość nawet tak traktowanych po macoszemu przez jego partię najuboższych środowisk społecznych. Do perfekcji doprowadził manipulację niektórymi określeniami, np. stawianiem rzekomego znaku równości pomiędzy liberalizmem i wolnością. Chodzi tu przecież o liberalizm gospodarczy, który przez tyle lat po 1989 r. działał na szkodę milionów Polaków, zapewniając swobodę w okradaniu większej części obywateli przez gromady cwaniaków. Tusk deklarował, że państwo nie powinno odpowiadać za obywateli i mówił to w czasie, gdy ponad 700 tysięcy polskich pracowników w poniżeniu czekało na wypłatę zaległych płac od nieuczciwych przedsiębiorców. Przy całkowitej bierności państwa! I takiej właśnie wybiórczej wolności tylko dla bogatych miał przeciwdziałać program PiS, apelując o umocnienie Polski solidarnej wbrew Polsce liberalnej. Tusk natomiast stawiał na symbiozę interesów nowobogackich z oligarchii wspierającej PO z interesami ludzi starej postkomunistycznej nomenklatury.
Dalsza część na:
http://wybory.informacje.int.pl/donald- ... ejm226.htm
Inne ciekawostki:
http://www.lepszyswiat.home.pl/modules. ... le&sid=322