Moja rodzina zleciła mi zadanie opieki nad funduszami mojej cioci Ireny Gawlikowskiej, która przeznaczyła testamentem cały swój spadek na nagrody dla absolwentów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Ciocia zmarła w 1992 roku i nagrodami zajmowała się jej siostra Zofia Ruebenbauer, mieszkająca w Kanadzie. Niestety z nagrodami nie działo się dobrze. Po konfliktach z Akademią i trzech wypłatach w trzech kolejnych latach pieniądze zdeponowane zostały na nieoprocentowanym koncie, którym Zosia nie mogła z Kanady zarządzać. W 2006 otrzymałem notarialne pełnomocnictwa od Zosi i zacząłem interesować się tą sprawą. Ciocia Zosia była już starszą osobą i nie mogła mi wiele wyjaśnić. Niestety nie mogłem dopytać się w Akademii jaki jest status prawny Nagrody. Nikt nie tylko, że nie chciał przedstawić mi dokumentacji, lecz nawet nie chciał ze mną rozmawiać. Wydzwaniałem do wielu profesorów, dopytywali się, czego właściwie chcę, obiecywali, potakiwali, przekazywali mnie dalej, lecz po wielu miesiącach starań nic z tego nie wynikło. Wydawało się, że Akademia nie jest zainteresowana pieniędzmi, z których powinna skorzystać.
Podobnie dziwaczne okazały się rozmowy w Banku Handlowym w Warszawie. Niewłaściwe okazało się okienko bankowe, podobnie trudny, wręcz prawie niemożliwy okazał się kontakt telefoniczny. W końcu wymagano ode mnie pełnomocnictw, lecz nikt nie chciał powiedzieć, jak one mają brzmieć, wręcz brzmienie takie okazało się tajemnicą bankową, podobnie jak tajemnicą pozostał kontakt do działu prawnego banku. Nie pozostawało nic innego, jak sformułować pełnomocnictwo samemu i liczyć, że będzie prawidłowe. Za drugim razem podpisany przez ciocię przed notariuszem w Ottawie i poświadczony w tamtejszej ambasadzie dokument został przez bank zaakceptowany. Prowadzenie konta na dawnych warunkach okazało się tak skomplikowane - nie dało się np. ustanowić lokat bez dodatkowych pełnomocnictw, że w końcu przelałem całą sumę na własne konto.
Wiosną 2007 po poszukiwaniach przez znajomych natrafiłem na syna profesora Sadleja, który był kiedyś, za komuny rektorem Akademii. To on umówił mnie ze swoim ojcem. Profesor Sadlej wysłuchał mnie, lecz nie chciał powiedzieć mi nic innego, jak tylko poradził, żeby unikać w sprawie Nagrody nadmiernych formalności, bo ASP sobie z nimi nie poradzi. Jednak w ciągu kilku następnych dni otrzymałem telefonicznie zaproszenie na rozmowę z obecnym rektorem profesorem Piwockim. Po dwutygodniowych pertraktacjach, w których telefonicznie brał udział prorektor Baj rektor podpisał zaproponowany przez mnie regulamin nagrody. W międzyczasie stworzyłem także stronę http://gawlikowscy.evot.org . Pomimo zapewnień Akademia nie zorganizowała w 2007 roku żadnego konkursu i nagroda nadal nie została nikomu wypłacona.
Dopiero w 2008 wszystko wydawało się być na dobrej drodze. Jednak obawy nie opuściły mnie. Starałem się sprawdzić, czy informacja o konkursie została podana na tablicy ogłoszeń - niestety nie. Potem poinformowano mnie, że kartka wisiała przed rektoratem, lecz została zdjęta. Na jednym z wydziałów studenci zostali podobno poinformowani mailem, na innych nie udało się tego sprawdzić. W końcu termin na złożenie prac okazał się mieć trzy dni, a mała kartka znowu zawisła w gablotce. Po namowach udało mi się osiągnąć przedłużenie terminu do dwóch tygodni. Przypomniało mi się jak bardzo profesorowi Bajowi zależało na tym, żeby prace do konkursu mogły składać tylko rady wydziałów, a nie studenci bezpośrednio. Jednak podpisany regulamin obowiązywał !
Oboje z żoną udaliśmy się do rektoratu, aby dowiedzieć się ile prac zostało złożonych. Okazało się, że są to prawie wyłącznie płytki DVD z odbitkami obrazów. Długo przeglądaliśmy je w domu. Samych obrazów nigdy nie zobaczyliśmy. Jedna ze studentek przedstawiła różne ujęcia kobiecej pochwy w różnej wielkości i kolorystyce, ktoś inny opisywał swoje zainteresowania inspirującymi sztukę narkotykami i zamierzał, jak pisał, dalej rozwijać się w tym kierunku. Ktoś inny przedstawił projekt architektury kościelnej, chyba witraż, lecz nie dało go się zobaczyć inaczej, jak w naturze, co oczywiście nie doszło do skutku. Pan Stanisław Wójcik przedstawił broszurkę zatytułowaną "Elementarz niepoprawny", a zawierającą nabazgrane bezczelne i pogardliwe w stosunku do polskości krótkie teksty. Jedynie Pani Sabina Twardowska przedstawiła spokojniejsze pejzaże i postacie ludzkie. Chcąc dowiedzieć się szczegółów rozmawiałem z nią krótko telefonicznie. Pani Twardowska powiedziała, że zdaje sobie z tego sprawę, że nie otrzymuje żadnych nagród ani możliwości pokazania prac. Nie wiedziałem wtedy co ma na myśli.
23 października 2008 odbyło się posiedzenie komisji prowadzone przez prorektora prof. Baja. Oprócz niego obecni byli jeszcze dziekan prof. Jędrzejec, dr. Mariusz Dąbrowski, Artur Tanikowski z Muzeum Żydów Polskich, Maciej Mazurek z TVP-Kultura i ja. Każdy otrzymał trzy głosy. W głosowaniu największą liczbę punktów otrzymała Pani Twardowska ! Jak do tego doszło ? Wbrew oczekiwaniom innych, którzy rozłożyli swoje głosy ja wszystkie trzy dałem Pani Twardowskiej. Zaskoczony tym wynikiem prorektor Baj zarządził wtedy drugie głosowanie, które miało wyłonić zwycięzcę spośród dwójki osób, które zdobyły największą ilość głosów. Właściwie nie trzeba było odliczać - wygrał Pan Stanisław Wójcik. Choć była to dla mnie jawna prowokacja - jego praca nie powinna moim zdaniem być w ogóle dopuszczona do egzaminu, a co dopiero wygrać nagrodę - to jednak nie dałem się sprowokować. Nie reagowałem. Dopiero wtedy zjawił się rektor Piwocki i ze zrozumieniem odebrał informację o wyniku głosowania. Sekretarka podsunęła szybko protokół do podpisu. Podpisałem i wyszedłem.
Długi czas zastanawiałem się co to wszystko oznacza i jak powinienem zareagować. Odwiedziłem z żoną Pana Wójcika, który okazał się nieco zdezorientowany otrzymaniem nagrody. Chyba trochę wstydził się swojej pracy - takie było przynajmniej moje wrażenie. Opisał swoje rozgoryczenie w stosunku do prowadzonej w Polsce polityki. W odpowiedzi przesłałem mu mailem kilka informacji wskazujących, że jego odczucia są nieco powierzchowne. Unikałem oceny, że są po prostu ordynarne. Pan Wójcik opisywał powstanie jego pracy. Jego promotor profesor Majewski miał wskazywać mu inspirująco, że przedstawione teksty są jeszcze zbyt mało dosadne. Odczułem, że Akademia oraz Nagroda wyrządziły Panu Wójcikowi szkodę pozwoliwszy sobie na ocenę, która zakrawa na drwinę. Chyba zrobiono go w balona i ja sam brałem w tym udział ! Jego praca jest do obejrzenia tu: http://issuu.com/stanislaw_wojcik/docs/dyplom
Przez nagrodzenie jawnie prowokujących napisów Nagroda im.Gawlikowskich została zgwałcona podobnie jak pogwałcone zostały moje odczucia. Nie wiedziałem jak na to wszystko zareagować. Tylko nie podstawić się i nie dać sprowokować do protestu, który Akademia: rektor i prorektor mogliby łatwo ośmieszyć, jako zdanie nacjonalisty i oszołoma, który nie zna się na sztuce - myślałem. Wstydziłem się swojej postawy, swojego podpisu pod protokołem. Zastanawiałem się, czy nie odwołać się do studentów rozdając przed Akademią ulotki z opisem tego co zaszło. W końcu przygotowałem przemówienie na uroczystość rozdania dyplomów, na której miały także być wręczone nagrody. Dano mi jednak tylko trzy minuty czasu, więc zwróciłem się do rektora Piwockiego z prośbą o więcej czasu przesyłając mu tekst przemówienia:
http://gawlikowscy.evot.org/przemowienie01.php Jednak więcej czasu nie otrzymałem.
Na samej uroczystości oznajmiłem publicznie o wygranej Pana Wójcika. Rektor Piwocki podszedł do mnie wtedy, pogratulował mi i podziękował. Możliwe, że obawiał się jakiegoś publicznego protestu z mojej strony, lecz do niczego takiego nie doszło. Grunt to nie dać się sprowokować - myślałem. Moja kwestia nie dała się wypowiedzieć w ciągu trzech minut, bo zabrzmiałaby jak kogoś rozzłoszczonego z niezrozumiałych powodów, więc musiałem z zrezygnować z powierzchownej wypowiedzi. Uzgodnione z Akademią zaproszenia na uroczystość dla osób, które pomogły mi w sprawach Nagrody nigdy nie dotarły do adresatów.
Sam Pan Wójcik nie mógł być obecny i miał odebrać nagrodę w późniejszym terminie. "Teraz to już na prawdę nie nasza wina" - zastrzegała się sekretarka rektora. Akademia wcale nie spieszyła się jednak z wypłatą Panu Wójcikowi przekazanych na nagrodę pieniędzy. Dopiero gdy zbliżało się Boże Narodzenie i sam poszedłem do niego z wyjętymi z konta nowymi pięcioma tysiącami zł dowiedziałem się, że właśnie je otrzymał z ASP ! Było mi głupio za siebie i za Akademię. Wręczając mu potem na osobnym spotkaniu dyplom i gratulując wygranej powiedziałem: Nie jest ważne co Pan namalował, lecz to co dopiero Pan namaluje, bo życie zawodowe jest przed Panem.
Zastanawiałem się potem wielokrotnie nad przyczyną, tego co się wydarzyło. Ostentacyjne lżenie polskości przez nominowane gremia polskiej kultury pachnie dla mnie smrodem Stalina, który tak silnie zagnieździł się w niektórych umysłach i którego nie sposób łatwo przewietrzyć, bo stoi za nim groza zbrodni - myślałem wtedy. Dostrzegając błysk zachwytu w oczach pana Macieja Mazurka z TVP-Kultura podczas głosowania oceniałem jednak całe zajście jako bezinteresowną destrukcją, co do której obecni porozumiewają się automatycznie odnajdując ujście swoich skłonności. O pomoc w ocenie sytuacji zwróciłem się do posłanki do Parlamentu Europejskiego i byłej działaczki Solidarności Ewy Tomaszewskiej, która sama wręcza dla absolwentów ASP nagrody własnego imienia. Nie uzyskałem jednak ani żadnej oceny, ani rady. Podobnie nie uzyskałem nic od znajomej absolwentki ASP z poprzednich lat, ani od innych osób których pytałem o radę. Jedynie pewien prawnik odparł od razu oglądając pracę Wójcika: toż to jawna prowokacja.
Nie udało mi się nawiązać żadnego kontaktu z kimkolwiek innym w Akademii. Prorektor Baj to młody człowiek, który karierę w ASP zrobił dopiero niedawno. Rektor Piwocki to dobry kolega Adama Michnika jeszcze z czasów rewolty studenckiej, w której też brał udział. Jego ojciec był prorektorem uczelni jeszcze za Gomułki i wcześniej, lecz co to oznacza nie wiem. Biorący także udział w komisji dziekan Jędrzejec awansował niedawno z Akademii do Ministerstwa Kultury i Sztuki.
Trochę przechorowałem tę sytuację. Nie mogłem zrozumieć dlaczego oni to zrobili.
początkowe kłopoty
Re: Różne oceny działania komisji
coty pisze:Zbyszku długo myślałam i parokrotnie czytałam to co opisałeś.I pomimo tego dalej jest mi trudno napisać co sadze o tym wszystkim,ale napisze to co mi się nasunęło zaraz po przeczytaniu.
Po pierwsze to bardzo zacne co zrobiła twoja ciocia dla Akademii a raczej dla tych przyszłych młodych potencjalnych twórców,to taki jakby mecenat i ty teraz jesteś troszkę dla mnie w takiej roli Napisałam że zacne że zrobiła to ciocia dla młodych twórców a nie dla samej Akademii bo ta Akademia,mam wrażenie nie zasłużyła chyba sobie na taki dar.Bo mam wrażenie z tego co czytałam niezbyt są oni zainteresowani rzetelnym kontynuowaniem tego konkursu i bardziej tobie na tym zależy niż im.I w tym kontekście uważam ze powinieneś mieć wsparcie jakiegoś prawnika,który by sprawował razem z tobą piecze zarówno nad tymi pieniędzmi jak i również nad prawidłowym,rzetelnym zgodnym z procedurami zawartymi w regulaminie przebiegiem konkursu począwszy od kwalifikacji prac do konkursu,formie ich ekspozycji podczas oceny itp.No właśnie może trzeba w regulaminie umieścić jakąś klauzulę dotyczącą form oceny prac bo oglądanie ich na monitorze to trochę dla mnie absurd.Ale ja się nie znam na formalnościach a tym bardziej na prawie po prostu pisze co mi przyszło do głowy.
Inną sprawa jest dla mnie praca dyplomowa Pana Wójcika.Ja osobiście nie skończyłam Akademii Sztuk Pięknych chociaż myślałam o niej jednak wybrałam inny kierunek.Ale skończyłam Liceum Sztuk Plastycznych i również podobnie jak na Akademii musiałam robić Dyplom itp.Ja osobiście robiłam dyplom w Pracowni projektowania kompozycji płaskiej,malarstwa i rzezby.Pan Wójcik robił dyplom w pracowni Projektowania Graficznego u Prof. Majewskiego.Może nie na poziomie Akademickim ale na niższym wiem mniej więcej jak wygląda taka współpraca między promotorem tej pracy dyplomowej a samym artystą.I uważam ze ma się na nią duży wpływ począwszy do podstawowej sprawy czyli wyboru tematu.Pan Wójcik musiał sam sobie wybrać taki temat,pewno miał jakieś ku temu powody nie wnikam jakie.ale do rzeczy bo się pogubiłam
Jeżeli chodzi o prace Pana Wojcika dla mnie ta praca pod względem artystycznym jest niewiele warta (ale to tylko moja ocena) natomiast rozumiem ze największe twoje oburzenie wywołały treści tam zawarte i słusznie ,chociaż ja osobiście wole nie wypowiadać się na tematy polityczne bo jestem w tej sprawie ignorantką ,a jak się na czymś nie znam to się nie wypowiadam .Jednakowoż nie trzeba specjalnie się znać na polityce żeby ocenić tą prace jako obraźliwą i po prostu kiepską. Zresztą ta praca też obraża uczucia religijne,patriotyczne itp..Ale czy to jest jakaś prowokacja to nie wiem Zbyszku,nie mam pojęcia.
Może Zbyszku ty jako główny darczyńca mógłbyś mieć większy wpływ na to kto ta nagrodę dostanie lub w razie potrzeby wyrazić swój protest i oburzenie wobec takich a nie innych decyzji,może da się to jakoś prawnie rozwiązać,no nie wiem tak sobie dumam.Może jednak prawnik by się przydał.
Zbyszku napisałam tak na gorąco i chaotycznie nawet nie wiem czy to co napisałam jest coś warte i ci się przyda.
Może jak mi coś jeszcze przyjdzie do głowy to dopisze.
Pozdrawiam serdecznie.
Re: Różne oceny działania komisji
Oczywiście konsultowałem to z prawnikiem. Doradzał zabranie jak najszybciej tych funduszy. Jednak Irena Gawlikowska zapisała je bezpośrednio na rzecz Fundacji ASP i dlatego to Fundacja ASP jest ich jedynym prawowitym właścicielem. Nie chciałem zgodzić się na trick, który proponował mi prawnik, bo byłoby to obejście spadkobiercy. Nie wiem dlaczego Irena tak postąpiła, przecież mogła utworzyć fundację swojego imienia, wtedy rodzina miałaby większy wpływ. Była już starszą osobą, może ktoś ją do tego namówił.
Jakby nie było zwróciłem w końcu pieniądze Fundacji ASP, która nie jest tożsama z Akademią. Jej prezes wydał mi się bardziej przyzwoitą osobą niż rektor i prorektor Akademii. Przy zwrocie zawarłem z Fundacją korzystną moim zdaniem umowę. Zapewniłem sobie udział w jury, wgląd w finanse oraz wpływ na regulamin pod jakim przyznawana jest nagroda. Tu wymagana jest moja zgoda.
Chyba prawnie nic więcej osiągnąć się nie dało. Od tego czasu przyznane zostały także dwie nagrody. Jedna - chyba przyzwoita, lecz w drugim przypadku sposób ocen prac z góry wykluczał prace, których nie dało się przedstawić graficznie na kartce. One po prostu przepadły w niesprawiedliwy sposób.
W tym wątku bardziej zależało mi jednak na ocenie samego faktu, że szacowna Akademia ustanawia jako standardy sztuki obraźliwe hasła, szkoląc narybek do prowadzenia wojny polsko-polskiej przeciwko bardziej konserwatywnie odczuwającym Polakom. Przecież to trochę podobnie, jakbym rozdawał przed Akademią ulotki, w których po nazwiskach rektora i profesorów następują odpowiednie niecenzuralne słowa, tłumacząc się, że to jest właśnie nowy rodzaj sztuki, którą tu propaguję. Takie postępowanie to przecież prowokowanie konfliktów społecznych.
Zastanawiam się ciągle, czy nie powinienem bardziej upublicznić tę sytuację. Lecz ciągle coś mnie przed tym powstrzymuje. Może obawiam się, że większość wzruszy ramionami mówiąc "nie znam się na sztuce".
Jakby nie było zwróciłem w końcu pieniądze Fundacji ASP, która nie jest tożsama z Akademią. Jej prezes wydał mi się bardziej przyzwoitą osobą niż rektor i prorektor Akademii. Przy zwrocie zawarłem z Fundacją korzystną moim zdaniem umowę. Zapewniłem sobie udział w jury, wgląd w finanse oraz wpływ na regulamin pod jakim przyznawana jest nagroda. Tu wymagana jest moja zgoda.
Chyba prawnie nic więcej osiągnąć się nie dało. Od tego czasu przyznane zostały także dwie nagrody. Jedna - chyba przyzwoita, lecz w drugim przypadku sposób ocen prac z góry wykluczał prace, których nie dało się przedstawić graficznie na kartce. One po prostu przepadły w niesprawiedliwy sposób.
W tym wątku bardziej zależało mi jednak na ocenie samego faktu, że szacowna Akademia ustanawia jako standardy sztuki obraźliwe hasła, szkoląc narybek do prowadzenia wojny polsko-polskiej przeciwko bardziej konserwatywnie odczuwającym Polakom. Przecież to trochę podobnie, jakbym rozdawał przed Akademią ulotki, w których po nazwiskach rektora i profesorów następują odpowiednie niecenzuralne słowa, tłumacząc się, że to jest właśnie nowy rodzaj sztuki, którą tu propaguję. Takie postępowanie to przecież prowokowanie konfliktów społecznych.
Zastanawiam się ciągle, czy nie powinienem bardziej upublicznić tę sytuację. Lecz ciągle coś mnie przed tym powstrzymuje. Może obawiam się, że większość wzruszy ramionami mówiąc "nie znam się na sztuce".
Re: Różne oceny działania komisji
japalach pisze:Skostniałe szachrajstwo i kumoterstwo, polaczkosc. Niech sie inteligenty najedza nieswoja kasa. Trudno, moze chociaz jeden porzadny Polak, intelektualista, prawdziwy artysta dostanie chociaz promil - i tak bedzie sukces.
Szkoda ze te pieniadz nie zostaly dane studentom tylko zdeprawowanym wladza ASP.
A tylu jest zdolnych, niezauwazonych, godnych, niestety na kolanach
Pozdrawiam
Re: Różne oceny działania komisji
Moi pisze:Jeśli nagłośnisz tę sprawę, Zbyszku, to tylko narazisz się władzom ASP i narobisz sobie kłopotów. Oni mają prawników i renomowaną opinię wśród społeczeństwa. Ty jesteś kimś, kto chciałby zburzyć istniejący porządek rzeczy, choć do porządku mu daleko. Układy i kumoterstwo zawsze przetrwają. Szkoda tej nagrody, ale miejmy nadzieję, że przekazanie jej Fundacji coś zmieni. Najważniejsze, że masz wpływ na wybór nagrodzonych prac.
Pozdrawiam.m.
Re: Różne oceny działania komisji
Jednak po co oni to robią ? Po co zadali sobie tyle trudu, żeby ośmieszyć tę nagrodę ? Dlaczego ubliżają polskości ? Przecież rektor także wiele ryzykował. Nie wiedział, czy nie powstanie z tego jakaś afera, która zaszkodziłaby jego opinii.
Re: Różne oceny działania komisji
ktoś inny pisze:... rodzinne i po znajomości układy mają większe znaczenie niż talent.
Napisałeś wcześniej, że nagroda roczna wynosi 5.000 zł, według mnie to dużo dla młodych artystów.
Ja na Twoim miejscu wycofałbym pieniądze z ASP i poszukał jakieś organizacji, która naprawdę chcę promować młodych artystów poprzez "otwarty konkurs".
Re: Różne oceny działania komisji
Nie jestem władny żeby wycofać pieniądze. Irena Gawlikowska zapisała je wbrew innym radom Fundacji ASP. Sprawująca wykonanie testamentu jej siostra Zosia kilka lat nie zwracała je Fundacji ze względu na plany przeznaczenia ich na remont dachu Akademii zamiast na nagrody. W pierwotnym pomyśle nagroda miała wspomagać wartościowych artystów, którzy nie zdołali przebić się ze swoimi pracami na rynku, jednak ASP zastrzegło, że może wypłacać je tylko osobom odbierającym dyplom.
Moje pytanie brzmi, czy powinienem uczynić ten wątek widocznym dla innych osób ubiegających się o nagrodę tzn. praktycznie upublicznić go na moim serwerze. Jeśli rektor jest przyzwoitym człowiekiem to powinien moim zdaniem znieść tę krytykę. Nie życzę mu źle, nie domagam się żadnych konsekwencji. Jedyne co chcę to, żeby studenci wiedzieli jak działa Nagroda im.Gawlikowskich, a jeśli prowadzę tę stronę www to chyba mam taki obowiązek im to przekazać. Także Pan Wójcik nie powinien czuć się dotknięty, bo życzę mu jak najlepiej.
Moje pytanie brzmi, czy powinienem uczynić ten wątek widocznym dla innych osób ubiegających się o nagrodę tzn. praktycznie upublicznić go na moim serwerze. Jeśli rektor jest przyzwoitym człowiekiem to powinien moim zdaniem znieść tę krytykę. Nie życzę mu źle, nie domagam się żadnych konsekwencji. Jedyne co chcę to, żeby studenci wiedzieli jak działa Nagroda im.Gawlikowskich, a jeśli prowadzę tę stronę www to chyba mam taki obowiązek im to przekazać. Także Pan Wójcik nie powinien czuć się dotknięty, bo życzę mu jak najlepiej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] i 0 gości