Przyczyną tzw. „cykli gospodarczych” jest brak odzwierciedlenia przyrostu dóbr konsumpcyjnych, czyli wzrostu ilości oferowanych towarów - emisją pieniądza dla potrzebujących. Prowadzi to do tzw „nadprodukcji”, czyli spadku realnego popytu.
Spadek popytu wynika z braku pieniędzy u ludzi lub z braku chęci do zakupu towarów. Zazwyczaj jednak jest to brak pieniędzy, bo gdyby ludzie je mieli, chętnie wymieniliby stare rzeczy na nowe. Tak więc nie tyle jest to „nadprodukcja”, co niedobór środków finansowych lub ich nieodpowiedni, niedemokratyczny rozkład w społeczeństwie, (tzw. kumulacja kapitału przez nielicznych, wiążąca się z wyzyskiem pozostałych, czyli z brakiem wynagrodzeń /lub zasiłków/ w odpowiedniej wysokości gwarantującej skuteczny popyt). Z powodu braku pieniędzy ludzie nie kupują towarów, producenci nie osiągają zysków, wstrzymują produkcję, zamykają fabryki, ludzie stają się bezrobotni, nie dostają pensji. Kryzys rozpoczyna się na dobre, ludzie wegetują bez środków do życia, przy pełnych magazynach.
Rozwiązaniem stosowanym przez ekonomistów (np. John Maynard Keynes) był interwencjonizm państwowy. Państwowe roboty publiczne, tworzenie nowych miejsc pracy, aby ludziom dać możliwość zarobić pieniądze, aby mogli sukcesywnie wykupić „nadmiar” towarów. Z czasem zapasy się kończą. Ludzie mają pieniądze, opłaca się uruchomić produkcję, wzrasta zatrudnienie, następuje ożywienie gospodarcze.
Do chwili, gdy przyrost towarów nie będzie odzwierciedlany w przyroście ilości pieniądza mogą następować kryzysy.
Inną przyczyną kryzysów jest polityka finansowa banków. Nagłe wstrzymanie kredytowania inwestycji przez bank prowadzi do zapaści gospodarczej. Tak można zniszczyć nie tylko pojedyncze przedsiębiorstwo, ale i całą gospodarkę. Ostatnio dużo takich działań w Polsce, o niektórych mówiono nawet w TV.
To wytłumaczenie cykli jest zasadne, ale nie jest ono zgodne z wiedzą „obowiązującą” na uczelniach ekonomicznych o profilu liberalnym. Tam mówi się o „nadprodukcji” i o braku popytu - ukrywa się natomiast rolę pieniądza i nie mówi o braku emisji dla potrzebujących, która jest kluczowa dla podtrzymania popytu i przy której w ogóle nie wystąpiłaby „nadprodukcja”, bowiem ludzie chętnie kupowaliby produkowane towary, gdyby mieli pieniądze. Wymaga to jednak nowej świadomości ekonomicznej i etycznej.
cykle koniunkturalne to część tradycyjnych rozważań Keynsa, a potem hasło z podręczników ekonomii marksistowskiej. czy dziś to ma sens wielu wątpi. moim zdaniem stabilizacyjna polityka gospodarcza do tego stopnia zneutralizowała wszelkie cykle, że jeśli w ogóle istnieją są całkowicie zagłuszone przez zmiany koniunktury politycznej. dlaczego w USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Nimczech występują cykle zmian rzędów z prawicy na lewicę i odwrotnie ? dodatkowo są wahania cen ropy w zależności od wojen, które raz nasilają się, raz opadają, zmiany starch reżimów na nowe z nowymi pomysłami gospodarczemi, co ożywia gospodarkę na kilka lat, zanim znowu zadufanie w sobie nie sprowadzi zastoju.
z jakiego kontekstu wzięłaś ten terminus ?
Ostatnio zmieniony pn kwie 19, 2004 11:21 am przez zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Masz rację w tym, że automatyzm cykli koniunkturalnych, jaki był treścią klasycznej ekonomii, traci na znaczeniu.
Nie oznacza to jednak, że sytuacja została uzdrowiona. Brak pieniądza ludzie mogą od lat zastąpić kredytem. Kredyt rozprzestrzenił się - szczególnie w Ameryce - do niebotycznych rozmiarów (około 5 bln) dzięki temu gospodarka się stabilizuje, ale za to rośnie dług. Jest to dług wynikający z odsetek oraz z tego, że nie prowadzi sie normalnej (konstytucyjnej) emisji pieniądza, ale stosuje się kreację substytutu pieniądza (właśnie bankowego oprocentowanego długu: kredytu). Tak więc
niebezpieczeństwo cyklicznych zapaści zostało zastąpione innym niebezpieczeństwem, katastrofalnym zadłużeniem, które będzie musiało kiedyś zostać anulowane, bo nie ma szans na jego spłatę za pomoca nowych długów (nowych kredytów) a monetyzacja długów (zamiana ich na pieniądze) doprowadziłaby to monstrualnej inflacji - ale to już inny temat.
Nie obrazcie sie ale glupoty gadacie. jakto jest pieniadz i potem go nie ma bo najbogatsi go przetrzymuja? bzdury, najbogatsi i tak z roku na rok "przetrzymuja" coraz wiecej pieniedzy wiec powinno byc coraz gorzej a tak nie jest. odpowiedz jest wbrew pozorom oczywista. gdy mamy tzw bum gospodarczy wszytskim firmom powodzi sie swietnie (no moze prawie wszytkim), wted zwykle pozwalaja one sobie na coraz to wieksza rozrzutnosc, slaby przysrost efektywnosci pracy, zatrudnianie mniej uzdolnionych ludzi, na nie poprawianie produktu/uslugi gdyz i tak zapewne ze znajda na niego zbyt. W pewnym jednak moemecie te wsyztskie czynniki tak sie rozrastaja i kumuluja ze w gospodarce nastepuje stagnacja. Wtedy firmy lookaja w swoje finanse i dopiero gdy widmo start albo bankructwa zaglada im w oczy, zaczynaja reorganizowac i modernizowac zaklad. Zwalaniajja niepotrzebnych ludzi, obnizaja koszty dzieki czemu ich towary sa tansze, ulepszaja je dzieki czemu sa lepsze. Wtedy ludzi zacheceni nizsza cene/lepsza jakoscia znowu zaczynaja go kupowac, a firma radzi sobie coraz lepiej i caly cykl zaczyna sie od nowa. Moze nieco za bardzo to uproscilem, ale tak to ogolnie wyglada. Warto zauwazyc ze w panstwach socjalistycznych ta roznica koniunktory jest niewielka w porownaniu do panstw o liberalnej gospodarce. Srednio w socjalistycznym panstwie podczas regresu wzrost gosp wynosi ok. 0-1% a podczas szczytu koniunkturalnego 3-4%. Podczas gdy w gospdarce liberalnej ta roznica moze wybosic nawet 6-7% czyli w czasie dekoniunktury 2-3%, a podczas bumu 8-11% wzrostu PKB rocznie. W panstwach komunistycznych (gospodarczo) nie ma czegos takiego jak cykl koniunkturalny lub jest on nieodcuwalny. Tam wzrost PKB w ujeciu rocznym wynosi 0 - 0.2% rocznie i utrzymuje sie tak przez dziesieciolecia. Czyli interwencjonizm tylko pozornie likwiduje problem tego cyklu, powodujac znaczne spowolnienie gospodarcze. Zreszta popatrzmy na to jak dekoniunkture zniosly Niemcy (mialy ujemny wzrost PKB, rekordowe bezrobocie mimo interwencjonizmu panstwa w rynek pracy) a jak to zrobily USA (tam panikowano po bezrobocie przekroczylo 4%, a juz teraz, w zaleznosci od mesiaca USA notuje 4-7% wzrost PKB).
Ps. Jacku te 5 bln zadluzenia USA to wcale nie tak duzo gdy sie wezmie pod uwage ich roczny PKB, a takze idace w biliony oszczednosci Amerykanow
a jak to zrobily USA (tam panikowano po bezrobocie przekroczylo 4%, a juz teraz, w zaleznosci od mesiaca USA notuje 4-7% wzrost PKB).
Czyli - wynika chyba z tego - że nie ma nic lepszego na rozwój gospodarczy jak wojna.
5 bilionów to według Pana nie dużo, ale dług ten wzrósł pięciokrotnie w ciagu ostanich pietnastu lat i martwi nie tylko tych Amerykanów, co mają pozastawiane domy, ale i amerykańskich ekonomistów, którzy nie bardzo wiedza co z tym zadłuzeniem począć.
Może i nas powinien martwić, bo my takiego zadłuzenia nie osiągniemy, (nie jestesmy tak bogaci), ale za to mamy własne i tym własnym zadłuzeniem bedziemy, prawdopodobnie podpierać Amerykę (ujemny bilans handlowy, zresztą nie tylko z Ameryką).
Sprawy finansowe wykraczają oczywiście poza cykle koniunkturalne, lansowane swego czasu w ekonomii klasycznej. Temat cykli poruszyła Marta, a ja jej odpowiedziałem. Zapraszam do dyskusji także w innych tematach, choćby w Lapidarnym opisie sytuacji finansowej.....
panie gościu, pański opis tłumaczy wahania w obrębie jednej firmy, ale dlaczego tak się czasami dzieje, że wiele firm w tym samym czasie przeżywa boom (proszę zwrócić uwagę na pisownię) i w tym samym okresie "osiada na laurach" zapominając o gospodarności ?
Ten wstęp wyprowadził mnie nieco z równowagi i nie zauwazyłem, że pan Gość po prostu nie zrozumiał tego co napisałem i/lub przekręcił moje tezy tak, aby wyglądały jak "głupota" właśnie.
Nie twierdziłem, że porzyczyną cykli jest to, iż najbogatsi "przetrzymują" pieniądz, ale że nie następuje ich emisja wraz z przyrostem dóbr, a to jest zupełnie co innego. Bogaci ludzie będą kumulowac kapitał i niech to robia skoro to ich cieszy, ale niedobór pieniadza może byc z łatwością uzupełniony poprzez dodatkowa emisję wynikającą z przyrostu towarów (i usług). Sprawa tej emisji jest kluczowa, a ponieważ emisja jest najdelikatniej mówiąc zaniedbywana, więc ludzie w ogóle zapominają, że coś takiego jest możliwe, łatwe i że trzeba to robić, kiedy istnieje taka potrzeba oraz kiedy jest to uzasadnione.
Przyklad opisalem na jedenj firmie zeby bylo jasno wytluamczone, ale chyba kazdy wie ze gospodarka tojeden wielki mechanizm poloczonych firm, w ktorym kazda firma to jeden menijszy lub wiekszy, bardziej lub mniej ostotny trybik. Dla przyladu: jezeli pogorszy sie w firmie transportowej nie kupi ona nowych samochodow, jezeli nie kupi samochodow to firma produkujaca je ich nie wyprodukuje, a jezeli ich nie wyprodukuje, nie kupi stali i innych materialow potrzebnych do produkcji tegoz samochodu. czyli jezeli czynnik, ktory opsialem w poprzdnim poscie wystapi tylko w 30% firm to odczuje go niemal cala gospodarka, a nastepuje w mneij wiecej tym samym czasie gdyz jest to system naczyn poalczonych.
Emisja pieniadza nastepuje. Najlpeszym dowodem na to jest to, ze czoraj moja babcia dostala emeryture i bylo 6 nowych setek z kolejnymi po sobie numerami. Pieniadza jest wiec coraz wiecej, tylko, ze nie trzeba go produkowac ponad wartosc produkowanych towarow. Poza tym nie znam boagcza, ktoryby po prostu zamknal swoje pieniadze w sejfie i nimi nie obracal. nawet jezeli je wplaci do banku to bank nimi obraca, chociazby udzilajac kredytow.
Bojakki pisze:...jezeli czynnik, ktory opsialem w poprzdnim poscie wystapi tylko w 30% firm to odczuje go niemal cala gospodarka
nie 30 tylko 50 % pogorszenia, oczywiście przy 50 % polepszenia w innych firmach. statystycznie gospodarka niczego nie odczuje. twój opis nie tłumaczy cykli, a jedynie pewne statystyczne niergularne wahania.
O cyklu koniunkturalnym nie piasał wyłącznie Mrks i Keynes. Oto inne spojrzenie na to zagadnienie. Osobom zainteresowanym, np. Marcie, chetnie podam wiele źródeł. Poniżej zwięzłe przedstawienie tematu jednego z wybitnych ekonomistów szkoły austriackiej:
"Ten cichy ale śmiertelnie groźny mechanizm [cykl koniunkturalny], który pozostawał niewykryty przez wiele pokoleń, działa w następujący sposób. Nowy pieniądz zostaje pod egidą rządu wyemitowany przez banki i pożyczony firmom. Biznesmenom wydaje się, że nowe fundusze stanowią prawdziwe inwestycje, tymczasem nie pochodzą one - w przeciwieństwie do inwestycji na wolnym rynku - z dobrowolnych oszczędności. Nowy pieniądz inwestowany jest przez biznesmenów w różne przedsięwzięcia oraz wykorzystywany do opłacenia pracowników i pokrycia kosztów innych czynników takich jak podwyższone płace i ceny. W miarę jak gospodarka nasiąka nowymi pieniędzmi, ludzie dążą do przywrócenia poprzednich, dobrowolnie ustanowionych proporcji między konsumpcją a oszczędnościami. Jeśli ludzie chcą oszczędzać i inwestować około 20% swoich dochodów a resztę przeznaczać na konsumpcję, nowy bankowy pieniądz pożyczony firmom wywołuje wrażenie, że proporcja ta jest większa. Gdy nowe pieniądze rozejdą się wśród społeczeństwa, przywraca ono starą proporcję 20 do 80 i wiele inwestycji okazuje się nagle niepotrzebnych. Upłynnienie zbędnych inwestycji z czasów inflacyjnego boomu stanowi fazę depresji cyklu koniunkturalnego".