TRZECIA DROGA

dyskusja teoretyczna tematów finansowo-gospodarczych,
aktualnie dział nieczynny

Moderator: Violetta Okoń

Jacek A. Rossakiewicz
local
Posty: 295
Rejestracja: wt lip 29, 2003 2:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

TRZECIA DROGA

Post autor: Jacek A. Rossakiewicz »

(Niniejszy post nawiązuje do recenzji książki Margrit Kennedy pióra Witolda Falkowskiego, ale ze względu na to, iż zawiera on istotną propozycję 'trzeciej drogi" zdecydowałem się na nowy temat pod takim właśnie tytułem.

Niektóre zastrzeżenia Witolda Falkowskiego do książki Margrit Kennedy, "Pieniądz wolny od inflacji i odsetek", Kraków 2004 są zasadne. Choćby to: "Książka Kennedy nie jest pracą naukową, lecz raczej propagandową, ponieważ nie bierze pod uwagę dotychczasowego dorobku w omawianej dziedzinie, nie podejmuje dyskusji z innymi ujęciami tematu, a nawiązania do innych autorów pojawiają się w niej tylko wówczas, gdy służy to potwierdzeniu tez autorki." [WF]. Tak to prawda. Dlatego książka ta nie wyczerpuje tematu, który wymaga dalszych wyjaśnień. Dla obrony książki w tym względzie warto napisać, że jest ona przeznaczona - moim zdaniem - dla szerokiego grona czytelników, a jej zadaniem jest prezentacja istotnej problematyki oprocentowania dodatniego; roli odsetek w ekonomii. Drugą ideą jest oprocentowanie ujemne, tłumaczone komuś, kto czyta o tym po raz pierwszy. Nowość obu tematów i ich odmienność od klasycznej, uznanej ekonomii, usprawiedliwia takie podejście. Jest ono także oczywiście niewystarczające i nie trudno to skonstatować.

Podejście i tematyka książki Kennedy nie wyczerpuje potrzebnych analiz do wprowadzenia nowej ekonomii i "trzeciej drogi". Witold Falkowski rozprawiając się z wadami książki ułatwił sobie zadanie: obalenia możliwości istnienia "trzeciej drogi". Według niego coś takiego jak "trzecia droga" w ogóle nie ma szans na istnienie. Jesteśmy skazani na kapitalizm, albo na socjalizm pojmowany jako wszechwładza państwa (lub jego pochodne). Cytat na tę okoliczność: "Albo należy uznać, że pojedynczy człowiek ma prawo do dysponowania sobą i swoimi wytworami i co za tym idzie - do dysponowania swoją własnością, albo trzeba przyjąć, że do kontroli i własności mają prawo w pierwszej kolejności grupy ludzi (społeczeństwo, rząd, komuna itp.). Pierwsza możliwość to gospodarka wolnego rynku (zwana przez Kennedy kapitalizmem), druga - gospodarka socjalistyczna. Środkiem nie wiedzie żadna trzecia droga: tak jak między ziemią i morzem jest [...] tylko linia brzegowa. Oczywiście mogą występować bardziej lub mniej drastyczne formy socjalizmu" [WF].

Takie przeciwstawienie wolności i kontroli, kapitalizmu (rozumianego jako "wolny rynek") i socjalizmu (rozumianego jako kontrola przez państwo, społeczeństwo, rząd) jest klasycznym przeciwstawieniem, obowiązującym już przynajmniej od stulecia. Jednak książka Margrit Kennedy i moje własne spostrzeżenia pozwalają mi poddać w wątpliwość sens takiego przeciwstawienia. Po pierwsze kapitalizm nie oznacza swobody dysponowania swoją własnością. Owszem w kapitalizmie mają ten przywilej niektórzy ludzie, ale jest ich tak mała liczba, że można ten przypadek praktycznie pominąć. Ta mała liczba uprzywilejowanych osób ma w kapitalizmie inną bardziej znaczącą funkcję. Owszem ludzie ci mają niemal absolutną wolność dysponowania swoją własnością, ale na dodatek ta ich wolność nie organicza się tylko do ich własności, ale także i do naszej. Tak więc kapitalizm to taki ustrój, w którym grupa uprzywilejowanych osób decyduje o własności innych ludzi i robi to obecnie znacznie bardziej skutecznie niż niegdysiejsi urzędnicy państw socjalistycznych.

Aby nie być gołosłownym napiszę, jak ta nieliczna grupa osób kontroluje naszą własność. Głównym mechanizmem jest oczywiście lichwa, oprocentowanie dodatnie. To ono sprawia, że tracimy naszą własność; energię, pieniądze, a czasem także trwały majątek, po to aby utrzymać konsumentów odsetek; kwot, które nieustannie płacimy. Także wtedy kiedy nie zawieramy dobrowolnych umów kredytowych, ale kiedy mieszkamy, odżywiamy się, korzystamy z łazienki i ubikacji, płacimy odsetki. Wiele informacji na ten temat zostało podanych w książce Kennedy i nie ma sensu ich powtarzać. Mechanizm lichwy jest powszechny, bowiem został upowszechniony przez ludzi zachłannych. Wykorzystali oni w tym celu brak świadomości większości obywateli na temat mechanizmów finansowych. Ten brak świadomości nie oznacza jednak ani wolności, ani "wolnego rynku". Drugim mechanizmem zniewalania ludzi w kapitalizmie przez grono nielicznych jest mechanizm kreacji pustego pieniądza dłużnego. Klasyczna lichwa jest wobec niego jak katar sienny wobec AIDS. Dużo pisałem na ten temat na liście, więc nie wiem, czy warto powtarzać, ale w telegraficznym skrócie: System częściowej rezerwy w bankach pozwala udzielać oprocentowanych kredytów z kwot, które nigdy nie istniały jako depozyt bankowy, bowiem są one wielokrotnie wykorzystywane jako podstawa udzielania kredytu (a nie jednokrotnie jak być powinno). Taki pusty dług staje się dla banku realnym pieniądzem, wówczas kiedy dłużnik wpłaci do kasy banku jako zwrot pieniądze, które odebrał społeczeństwu. W ten sposób pieniądz przepływa od społeczeństwa do banku. W skarbcu leżą pieniądze (lub
elektroniczna zapisana informacja o nich) w społeczeństwie powiększają się długi. Od dobrego serca komornika zależy czy dług pozostanie jedynie
zapisany, czy też bankier przejmie go w postaci realnego majątku nabytego wcześniej, a czasami odziedziczonego po rodzicach. Oto finansowe AIDS, które zabija dzisiaj społeczności ludzkie w państwach kapitalistycznych. O tym mechanizmie. Kennedy nie napisała, ale ten mechanizm działa z powodzeniem, a jego siła niszcząca jest coraz większa, zgodnie ze wzrostem wykładniczym - świetnie ukazanym przez Kennedy. Tak więc przekonanie Witolda Falkowskiego (lansowane w klasycznej ekonomii) o wolnym kapitalizmie i wolnym rynku oraz o możliwości nieskrępowanego decydowania o swojej własności w ustroju kapitalistycznym możemy spokojnie pomiędzy bajki włożyć.

Drugim tematem jest ustrój socjalistyczny, w którym państwowi decydenci podejmują decyzje na temat życia obywateli, miedzy innymi tego; co, w jakich ilościach i za ile mają produkować i kupować. Ten system mielibyśmy już za sobą, gdyby nie był on obecny w UE. Elementy aroganckiej biurokracji zakradły się do Unii Europejskiej i dezorganizują jej ideę przewodnią: jedność europejskich narodów. Wiemy jak system socjalistyczny jest niewydajny. Przeżyliśmy to. Wiemy, że najlepsze nawet biurokratyczne umysły nie mogą zastąpić ludzkiej inicjatywy. Unia jest w tym względzie czymś nowym, bowiem niewydolność uczyniła swoją cnotą; wprowadzając ograniczenia w produkcji poniżej możliwości państw, tak aby nastąpił brak produkcji, a brak żywności stał się barierą wzrostu demograficznego. Depopulacja ludności Europy oto chory cel działania unijnej biurokracji, skrzętnie ukrywany przed publicznością europejską. O wadach takiego systemu w przeszłości; w ZSRR i w PRL, nie ma co pisać - wszystko wiadomo. O jego wadach w UE przekonamy się niestety sami w przyszłości. W UE dodatkowo system ten został wsparty lichwą. Czyli w rzeczywistości, w UE kłody rzuca nam pod nogi biurokratyczny socjalizm poparty kapitalistyczną lichwą. Tutaj dwa sposoby (dwie "drogi") kontroli człowieka zostały zespolone w jeden system. Okazuje się, że "linia brzegowa pomiędzy morzem a lądem" może być drogą, mało komfortową, ale niektórzy mogą się po niej poruszać. Ja jednak takiej drogi nie polecam, ani nie uważam jej za "trzecią drogę".

"Trzecia droga" jest nie tylko możliwa - jest konieczna. Istnieje zresztą nie tylko trzecia droga, ale i czwarta... i piąta. Istnieje wiele dróg, trzeba je sobie tylko uświadamiać i wypracować je. Trzecia droga, którą ja proponuję polega na odejściu od lichwy i od wszechwładzy państwowych urzędników. Droga ta wymaga wysiłku, ale można ją wypracować. Miejsce lichwy zajmuje w niej emisja pieniądza. To, co było siłą i słabością
kapitalizmu, w demokracji finansowej zostaje pozbawione słabości, a siła jest zachowana. Siłą jest ludzka inicjatywa i dostępność pieniądza. Jednak zamiast oprocentowanego kredytu i odsetek wzrastających wykładniczo, (co wywołuje inflację i piramidę długów), dostępność pieniądza w demokracji finansowej polega na kredycie nie oprocentowanym. Brak procentu w kredycie inwestycyjnym jest zrekompensowany społecznym zyskiem, jakim jest wzrost mocy produkcyjnych wspólnoty mierzony globalnie i wzrost produkcji. Oczywiste jest, że kredyt inwestycyjny trzeba oddać (na co wskazuje sama nazwa), a zmarnowanie go spowoduje bezużyteczny wydatek energii i/lub uszczuplenie zasobów kredytobiorcy. Pozytywne wykorzystanie kredytów jest równie prawdopodobne, a metody oceniania kredytobiorców są już od dawna wypracowane. Kredytobiorca, który będzie miał do wyboru kredyt nie oprocentowany i oprocentowany (zakładam istnienie takiej możliwości - gdyż nie ma potrzeby delegalizować lichwy w przypadku oferowania kredytu nie oprocentowanego) będzie mógł skorzystać z takiej oferty, jaką wybierze lub jaka mu pozostanie (w przypadku odmowy kredytu nie oprocentowanego). Pozytywne wykorzystanie kredytu inwestycyjnego, to wzrost produkcji. Ten wzrost zaowocuje zyskiem całego społeczeństwa (obfitość realnych produktów) i zyskiem skredytowanego przedsiębiorcy - pieniądz ze sprzedaży wyprodukowanych towarów lub oferowanych usług. Sprzedaż jest tutaj traktowana jako poświadczenie społecznej użyteczności konkretnej ludzkiej inicjatywy. Pozostaje jeszcze kwestia umożliwienia popytu na wyprodukowane dobra. Popyt jest możliwy poprzez sumę wynagrodzeń za pracą, jaką ludzie otrzymują w procesie produkcji. Ale to nie wszystko. Ludzie pracując wytwarzają wartość dodatkową. Tworzą nowe przedmioty, które nie mają odpowiednika w zastanej, znajdującej się na rynku kwocie pieniędzy. Te nowe przedmioty (lub świadczone usługi) mogą i powinny być monetyzowane. Dodatkowe pieniądze powinny być w pierwszej kolejności udzielane potrzebującym, są bowiem przeznaczone na konsumpcję. Stopień (procent) monetyzacji powinien być względnie stały i dostosowany do tempa obrotu pieniędzmi jaki jest w zwyczaju danej społeczności. Tempo obrotu to ilość zakupów dokonywana tym samym pieniądzem. Jest to cechą pieniądza, że może on być wykorzystany wielokrotnie, zanim powróci do swojego źródła; do emitenta poprzez obowiązujący podatek. Relacja 1. wielkości produkcji, jej wzrostu lub spadku, 2. wielkości emisji nowego pieniądza i 3. wielkości podatku, wycofującego pieniądz z rynku, to skomplikowana sieć zależności, które można jednak zrozumieć, wykreować i kontrolować w zakładanym celu (przez wspólnotę na każdym szczeblu organizacji: od grupy osób, poprzez władze lokalne, narodowe, po rząd światowy).

Pewne zrozumienie tych zależności jest już od dawna faktem. Kontrola tych zależności także jest już faktem i spostrzegawczy człowiek widzi to gołym okiem. Wykształceni ekonomiści powinni zdawać sobie z tego sprawę lepiej i zapewne tak by się działo, gdyby nie to, że często ich wykształcenie przeszkadza im zrozumieć te zależności. Zostali bowiem wychowani na szacunku dla lichwy - określanej w ekonomi klasycznej "stopą procentową". Aby nie szukać daleko Witold Falkowski napisał: "...opierają się na błędnym założeniu, że stopa procentowa jest zjawiskiem wyłącznie monetarnym, a nie realnym. Tym samym szybują w obłokach zamiast trzymać się rzeczywistości" [WF]. Otóż lichwa jest zjawiskiem monetarnym. Jej realność ogranicza się do tego faktu. Lichwa jest zjawiskiem szkodliwym dla społeczeństwa, tak samo jak atak pasożytów lub rak dla żywego organizmu. Owszem, w trakcie dziejów lichwa została związana z bardzo pożyteczną funkcją, a mianowicie udostępnianiem ludziom przedsiębiorczym pieniędzy, tak że ludzie ci mogli wykorzystać swoją inicjatywę i energię swoich pracowników w celu społecznie użytecznym. Poprzez związanie tych dwóch funkcji ludzkie społeczeństwa żyły w symbiozie z lichwą. Następował rozwój społeczeństw i pasożytniczej lichwy. W tym symbiotycznym rozwoju lichwa zaczęła wysuwać się jednak na plan pierwszy, a jej funkcja niszcząca wzrosła niebezpiecznie i obecnie szkodzi społecznościom bardziej, niż pomaga. Wiąże sie to z jej szybszym wzrostem wykładniczym typowym dla odsetek i procentu składanego. Dług rośnie szybciej niż możliwości produkcyjne. To rodzi skłonność do grabieży i do porzucenia dobrych obyczajów. (Na marginesie należy dodać, że rozwój lichwy wynikał po średnio z kruszcowego charakteru pieniądza, a bezpośrednio z ograniczenia jego ilości, czyli z braku emisji pieniądza w ilościach odpowiednich do wzrostu realnej produkcji. Rozwój lichwy wynikał także z wojen cywilizacji, w której tradycyjni emitenci pieniądza - królowie - zostali wyeliminowani. Ale to inny temat). Ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy ze szkodliwości lichwy- błądzą. Uważają za dobrodziejstwo to, co jest społecznym złem. Ludzie ci nie potrafią rozróżnić faktu żerowania na ludzkiej inicjatywie, od pozytywnych funkcji tej inicjatywy, wyzwalanych dostępem do pieniądza. Usprawiedliwieniem wielu może być fakt, że związanie pozytywnych funkcji pieniądza i negatywnych funkcji lichwy było w ekonomii i gospodarce węzłem gordyjskim - który niniejszym został rozwiązany. Do rozwiązania tego węzła przyczyniła się w niemałym stopniu demonetyzacja złota, czyli uwolnienie emisji pieniądza od wymogu pokrycia w złocie. Ta decyzja uczyniła pieniądz umownym znakiem, jakiego oczekiwał od pieniądza już Platon, (a Marks przewidział jego powstanie). Za teoretycznym uwolnieniem się od lichwy, powinna pójść społeczna praktyka, tak aby owoc rozważań nie został zaprzepaszczony.

Kiedy pieniądz zacznie służyć społeczeństwu, kiedy stanie się "łatwym pieniądzem", znakiem wartości i miarą ludzkiego wysiłku, można będzie zbudować trwałe społeczeństwo oparte na humanistycznych wartościach. tymczasem do takiego społeczeństwa trzeba dążyć. Choć nie ma jeszcze warunków optymalnych do jego powstania, możliwe jest kumulowanie ducha, aby je stworzyć. Siła ducha i intelektu człowieka pokonuje przeszkody. Czyż okres tej twórczości nie jest najbardziej fascynujący? Takie społeczeństwo należy budować w imię Boże, gdyż Duch do tego potrzebny jest darem Bożym.
Zablokowany