CZY DEFICYT BUDŻETOWY ISTNIEJE?
Moderator: Violetta Okoń
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
CZY DEFICYT BUDŻETOWY ISTNIEJE?
CZY DEFICYT BUDŻETOWY ISTNIEJE ?
Budżet to zestawienie planowanych wydatków i spodziewanych dochodów. O deficycie możemy mówić tylko wówczas, kiedy podmiotem budżetu jest organizacja, która nie emituje pieniędzy dla samej siebie. W państwie mającym konstytucyjny przywilej i konstytucyjną wyłączność na emisję pieniędzy, nie ma mowy o deficycie budżetowym i nie powinno być mowy, gdyż pieniądz można po prostu wyemitować – według potrzeb. Tak, tak, właśnie tak jest. Po to państwo ma możliwość emisji pieniądza. Pieniądz jest katalizatorem działań gospodarczych – nigdy go nie powinno brakować. Powinno go być pod dostatkiem. Nie ma sensu również jego nadmierna emisja, bowiem prowadzi do hiperinflacji. Wówczas pieniądz się niszczy a nie tworzy. Emisja pieniądza to nie tylko podstawowa funkcja państwa. To najłatwiejsza z jego funkcji. W zasadzie jest to sztuka drukarska, lub dzisiaj w przypadku pieniądza elektronicznego sprawa odpowiedniego oprogramowania.
Jest inna kwestia, ważniejsza od emisji pieniądza – hierarchia celów. Władza państwowa wyłoniona z woli wspólnoty powinna formułować cele rozwoju i umiejętnie je realizować lub stwarzać warunki dla ich realizacji przez samą wspólnotę. Tutaj nalezy zadać sobie pytanie co jest lepszym celem: wojna czy budownictwo mieszkaniowe, twórczość czy destrukcja wynikająca z chorych ambicji podsycanych lękiem u ludzi finansowej władzy . Realizując słuszne cele państwo może narzekać na brak specjalistów, na brak technologii, nawet na brak rąk do pracy, ale nie może narzekać na brak pieniędzy. Kiedy brakuje ludzi nie pomoże drukowanie pieniędzy. Ale kiedy jest bezrobocie, nie może brakować pieniędzy na stworzenie miejsc do pracy, edukację, służbę zdrowia. Rządzący ludzie, którzy swoją niechęć do pozytywnego organizowania zycia narodu uzasadniają "brakiem pieniędzy" sa albo cynikami albo ignorantami.
Kiedy państwo narzeka na brak pieniędzy? Dopiero wówczas, kiedy pozbędzie się przywileju emisji pieniądza. Wówczas musi chodzić po prośbie do bankierów i "pożyczac pieniądze" czyli w przypadku NBP dokonywać emisji pieniądza na zasadzie długu, najczęściej oprocentowanego, dla samego siebie, który póżniej jest ściągany przez wysokie podatki od obywateli. Deficyt umyslowy decydentów dokonujących takich pożyczek dla samych siebie (w miejsce normalnej emisji pieniadza) sprawia, że musimy płacić coraz to nowe i coraz wyższe podatki. Czy bankier ma pieniądze, aby pożyczyć je państwu?. Dla bankiera w ogóle nie jest istotne czy ma on pieniądze, które ma „pożyczyć”. On je po prostu tworzy z niczego i emituje jako DŁUG. [Patrz: teoria Kredytu Społecznego; pisma C. H. Douglasa i Louisa Evena]. Emituje je wówczas, kiedy spodziewa się otrzymać zwrot (z zyskiem). Traktuje państwo (i wspólnotę) jak petenta. Kiedy ocenia negatywnie wspólnotę lub chce jej zaszkodzić, albo spodziewa się, że na bankructwie kraju zarobi więcej (Argentyna), wówczas nie „pożycza” pieniędzy. Władza bankiera, władza finansowa jest podstawową władzą w społeczeństwie, dzisiaj znacznie bardziej skuteczną niż władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. (Zaraz za władzą finansową, podąża władza informacyjna, opierająca się na wyborze informacji, ich interpretacji i cenzurze. Tradycyjne władze zajmują dopiero miejsca od trzeciego do piątego).
Deficyt budżetowy państw jest możliwy dopiero po odebraniu państwom suwerenności finansowej, (decydującej dzisiaj także o suwerenności gospodarczej i politycznej). Organami, które odbierają państwom ich finansową suwerenność są międzynarodowe organizacje finansowe. To one rozliczają państwa z ich „długów”, żądają spłaty odsetek, odsetek od odsetek („ósmy cud świata”), ogłaszają upadłość państw. Władza tych organizacji polega na doktrynie „deficytu budżetowego”.
Państwo nie dokonując emisji pieniądza nieuchronnie popada w deficyt. Nie ma innej możliwości. Dobrym przykładem jest tutaj organizm, który się rozwija i porównanie systemu finansowego do krwioobiegu. Każdy żyjący organizm tworzy dla siebie krew, (w szpiku kostnym), kiedy „wyzbyłby” się tej funkcji czeka go śmierć. Jego istnienie uzależnione byłoby wówczas od transfuzji. Można byłoby powiedzieć, że organizm taki jest „deficytowy” i konieczne są w jego przypadku „pożyczki” krwi z zewnątrz. Taki przykład, choć nieco szokujący, dobrze oddaje kondycję państwa, które pozbawiło się prawa do emisji pieniądza.
Widać zatem, że w dobrze rządzonym państwie nie ma mowy o deficycie budżetowym. Nie dlatego, że dochody państwa przewyższają jego wydatki, ale dlatego, że państwo takie dokonuje uzasadnionej emisji pieniądza, który służy wspólnocie, pomnażając jej zdolności wytwórcze i komfort życia. Zostało to opisane przez C.H.Douglasa już w 1918 roku, a dzisiaj po demonetaryzacji złota, kiedy pieniądz jest jedynie informacją (nie złotem), zaistaniały warunki do realizacji takiej polityki finansowej.
Państwo, które cierpi na tzw. „deficyt budżetowy”, cierpi w rzeczywistości na deficyt woli i charakteru, deficyt intelektualny, duchowy i moralny niektórych jego decydentów. Dlatego pozwoliło sobie narzucić tak niekorzystną doktrynę finansową.
Budżet to zestawienie planowanych wydatków i spodziewanych dochodów. O deficycie możemy mówić tylko wówczas, kiedy podmiotem budżetu jest organizacja, która nie emituje pieniędzy dla samej siebie. W państwie mającym konstytucyjny przywilej i konstytucyjną wyłączność na emisję pieniędzy, nie ma mowy o deficycie budżetowym i nie powinno być mowy, gdyż pieniądz można po prostu wyemitować – według potrzeb. Tak, tak, właśnie tak jest. Po to państwo ma możliwość emisji pieniądza. Pieniądz jest katalizatorem działań gospodarczych – nigdy go nie powinno brakować. Powinno go być pod dostatkiem. Nie ma sensu również jego nadmierna emisja, bowiem prowadzi do hiperinflacji. Wówczas pieniądz się niszczy a nie tworzy. Emisja pieniądza to nie tylko podstawowa funkcja państwa. To najłatwiejsza z jego funkcji. W zasadzie jest to sztuka drukarska, lub dzisiaj w przypadku pieniądza elektronicznego sprawa odpowiedniego oprogramowania.
Jest inna kwestia, ważniejsza od emisji pieniądza – hierarchia celów. Władza państwowa wyłoniona z woli wspólnoty powinna formułować cele rozwoju i umiejętnie je realizować lub stwarzać warunki dla ich realizacji przez samą wspólnotę. Tutaj nalezy zadać sobie pytanie co jest lepszym celem: wojna czy budownictwo mieszkaniowe, twórczość czy destrukcja wynikająca z chorych ambicji podsycanych lękiem u ludzi finansowej władzy . Realizując słuszne cele państwo może narzekać na brak specjalistów, na brak technologii, nawet na brak rąk do pracy, ale nie może narzekać na brak pieniędzy. Kiedy brakuje ludzi nie pomoże drukowanie pieniędzy. Ale kiedy jest bezrobocie, nie może brakować pieniędzy na stworzenie miejsc do pracy, edukację, służbę zdrowia. Rządzący ludzie, którzy swoją niechęć do pozytywnego organizowania zycia narodu uzasadniają "brakiem pieniędzy" sa albo cynikami albo ignorantami.
Kiedy państwo narzeka na brak pieniędzy? Dopiero wówczas, kiedy pozbędzie się przywileju emisji pieniądza. Wówczas musi chodzić po prośbie do bankierów i "pożyczac pieniądze" czyli w przypadku NBP dokonywać emisji pieniądza na zasadzie długu, najczęściej oprocentowanego, dla samego siebie, który póżniej jest ściągany przez wysokie podatki od obywateli. Deficyt umyslowy decydentów dokonujących takich pożyczek dla samych siebie (w miejsce normalnej emisji pieniadza) sprawia, że musimy płacić coraz to nowe i coraz wyższe podatki. Czy bankier ma pieniądze, aby pożyczyć je państwu?. Dla bankiera w ogóle nie jest istotne czy ma on pieniądze, które ma „pożyczyć”. On je po prostu tworzy z niczego i emituje jako DŁUG. [Patrz: teoria Kredytu Społecznego; pisma C. H. Douglasa i Louisa Evena]. Emituje je wówczas, kiedy spodziewa się otrzymać zwrot (z zyskiem). Traktuje państwo (i wspólnotę) jak petenta. Kiedy ocenia negatywnie wspólnotę lub chce jej zaszkodzić, albo spodziewa się, że na bankructwie kraju zarobi więcej (Argentyna), wówczas nie „pożycza” pieniędzy. Władza bankiera, władza finansowa jest podstawową władzą w społeczeństwie, dzisiaj znacznie bardziej skuteczną niż władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. (Zaraz za władzą finansową, podąża władza informacyjna, opierająca się na wyborze informacji, ich interpretacji i cenzurze. Tradycyjne władze zajmują dopiero miejsca od trzeciego do piątego).
Deficyt budżetowy państw jest możliwy dopiero po odebraniu państwom suwerenności finansowej, (decydującej dzisiaj także o suwerenności gospodarczej i politycznej). Organami, które odbierają państwom ich finansową suwerenność są międzynarodowe organizacje finansowe. To one rozliczają państwa z ich „długów”, żądają spłaty odsetek, odsetek od odsetek („ósmy cud świata”), ogłaszają upadłość państw. Władza tych organizacji polega na doktrynie „deficytu budżetowego”.
Państwo nie dokonując emisji pieniądza nieuchronnie popada w deficyt. Nie ma innej możliwości. Dobrym przykładem jest tutaj organizm, który się rozwija i porównanie systemu finansowego do krwioobiegu. Każdy żyjący organizm tworzy dla siebie krew, (w szpiku kostnym), kiedy „wyzbyłby” się tej funkcji czeka go śmierć. Jego istnienie uzależnione byłoby wówczas od transfuzji. Można byłoby powiedzieć, że organizm taki jest „deficytowy” i konieczne są w jego przypadku „pożyczki” krwi z zewnątrz. Taki przykład, choć nieco szokujący, dobrze oddaje kondycję państwa, które pozbawiło się prawa do emisji pieniądza.
Widać zatem, że w dobrze rządzonym państwie nie ma mowy o deficycie budżetowym. Nie dlatego, że dochody państwa przewyższają jego wydatki, ale dlatego, że państwo takie dokonuje uzasadnionej emisji pieniądza, który służy wspólnocie, pomnażając jej zdolności wytwórcze i komfort życia. Zostało to opisane przez C.H.Douglasa już w 1918 roku, a dzisiaj po demonetaryzacji złota, kiedy pieniądz jest jedynie informacją (nie złotem), zaistaniały warunki do realizacji takiej polityki finansowej.
Państwo, które cierpi na tzw. „deficyt budżetowy”, cierpi w rzeczywistości na deficyt woli i charakteru, deficyt intelektualny, duchowy i moralny niektórych jego decydentów. Dlatego pozwoliło sobie narzucić tak niekorzystną doktrynę finansową.
Ostatnio zmieniony pn gru 01, 2003 1:34 am przez Jacek A. Rossakiewicz, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: CZY DEFICYT BUDŻETOWY ISTNIEJE?
to chyba banknoty można drukować wedługo potrzeb, a nie pieniądze. to rozróżnienie jest nietrywialne i chyba decydujące dla ww. wywodu. Moze wyjasnie dokladniej: jesli panstwo wydrukuje 2 razy tyle banknotow wartosc poszczegolnego banknotu spadnie dwa razy. w efekcie ilosci pieniedzy nie da sie po prostu pomnozyc, a jedyna mozliwosc to efekt opoznionego dzialania rynku, ktory po druku zwiekszonej ilosci banknotow nie zareaguje od razu spadkiem ich wartosci, choc oczywiscie opozniony efekt moze byc nawet zwiekszony.Jacek A. Rossakiewicz pisze:gdyż pieniądz można po prostu wyemitować ? według potrzeb
Ostatnio zmieniony wt gru 23, 2003 7:47 pm przez zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Emisja pieniądza, wprowadzenie do obiegu pieniądza gotówkowego w postaci banknotów i bilonu. W większości krajów emisja dokonywana jest przez bank centralny. Możliwa jest czasem emisja bilonu przez skarb państwa.
Wielkość emisji pieniądza, równoznaczna z przyrostem ilości pieniądza w obiegu (baza monetarna), musi być dostosowana do potrzeb gospodarki (pieniądz). Nadmierna emisja pieniądza jest jedną z przyczyn inflacji.
(wiem.onet.pl) ekonomia.
Emisja pieniądza jest (powinna być) normalną praktyką w państwie. Ilość pieniądza powinna być dostosowana nie tylko do potrzeb gospodaki, ale także do ilości towarów na rynku. Pisał o tym nie tylko C.H. Douglas, ale także laureat nagrody Nobla w ekonomii Milton Friedman.
Emisja pieniądza to najlepszy sposób likiwidacji deflacji, jaka jest obecna w Polsce od lat, choć poprawni politycznie ekonomiści lekceważą ją - a najchętniej - mówią, że jej w ogóle nie ma.
Na marginesie: Jeżeli M. Friedman dostał nagrodę Nobla w ekonomii za namiastkę tego, co osiągnął Douglas, ten ostatni powinien dostać pięć takich nagród (oczywiście za swojego życia)
Wielkość emisji pieniądza, równoznaczna z przyrostem ilości pieniądza w obiegu (baza monetarna), musi być dostosowana do potrzeb gospodarki (pieniądz). Nadmierna emisja pieniądza jest jedną z przyczyn inflacji.
(wiem.onet.pl) ekonomia.
Emisja pieniądza jest (powinna być) normalną praktyką w państwie. Ilość pieniądza powinna być dostosowana nie tylko do potrzeb gospodaki, ale także do ilości towarów na rynku. Pisał o tym nie tylko C.H. Douglas, ale także laureat nagrody Nobla w ekonomii Milton Friedman.
Emisja pieniądza to najlepszy sposób likiwidacji deflacji, jaka jest obecna w Polsce od lat, choć poprawni politycznie ekonomiści lekceważą ją - a najchętniej - mówią, że jej w ogóle nie ma.
Na marginesie: Jeżeli M. Friedman dostał nagrodę Nobla w ekonomii za namiastkę tego, co osiągnął Douglas, ten ostatni powinien dostać pięć takich nagród (oczywiście za swojego życia)
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Dokończenie tematu deficytu budżetowego zawarte jest w artykule:
KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (2)
Patrz także: artykuł "Pieniędzy starczy dla wszystkich" rozmowa ze Szczęsnym Górskim wydrukowana w pismie "Zielone Brygady" Nr7(187)
wrzesień 2003. (uaktualniony przedruk z Tygodnika Solidarność, Nr 1 (329) 06.01.1995r.
Polecam także świętny, nastepny we wspomnianym numerze Zielonych Brygad artykuł "Mechanizm Mandrake'a..." o sposobie emisji pustych pieniędzy dłużnych (i tym samym długu budżetowego) przez amerykański system bankowy we wspólpracy z FED i kongresem. Jest to fragment rozdziału 10 książki Eda Griffina The Creature from Jekyll Island.
KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (2)
Patrz także: artykuł "Pieniędzy starczy dla wszystkich" rozmowa ze Szczęsnym Górskim wydrukowana w pismie "Zielone Brygady" Nr7(187)
wrzesień 2003. (uaktualniony przedruk z Tygodnika Solidarność, Nr 1 (329) 06.01.1995r.
Polecam także świętny, nastepny we wspomnianym numerze Zielonych Brygad artykuł "Mechanizm Mandrake'a..." o sposobie emisji pustych pieniędzy dłużnych (i tym samym długu budżetowego) przez amerykański system bankowy we wspólpracy z FED i kongresem. Jest to fragment rozdziału 10 książki Eda Griffina The Creature from Jekyll Island.
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Poniżej W UZUPEŁNIENIU TEMATU fragment książki Kazimierza Abramskiego "Prawdziwy Kapitał" ,Gdańsk 2003" cytat:
"Banki sprawują kontrolę nad gospodarką i rządami we wszystkich krajach świata. Nie zostały wybrane w powszechnym głosowaniu. Nie ma żadnego prawnego wytłumaczenia funkcji rządowej, jaką sobie banki przywłaszczyły. A ich rządy sa naprawdę szaleńcze i nieludzkie. Zamiast pomagać obywatelom, degenerują ich, zubażają, poniżaja i niszczą. To banki ponoszą odpowiedzialnośc za nieszczęścia wojny, głód i biedę jakie panują w obecnym świecie. [...]
W przypadku, gdy rząd zaciąga od banków pożyczki i wydaje uzyskane w ten sposób pieniądze, ludzie musza dostarczyc towary i świadczyć usługi, które kupuje rząd. Banki nie wnoszą niczego poza liczbami. [...]
Skoro ludzie muszą dostarczyć towary i świadczyć usługi, których kupno odbywa się za pomocą fałszywych pieniędzy [będących tylko liczbami - przyp. m. JAR] szalone wydaje się zmuszać tych samych ludzi do płacenia za te fałszywe pieniądze w formie podatków. Dlaczego mamy płacić bankom za to co sami zapewiliśmy rządowi?" [koniec cytatu]
Tutaj widać dokładnie, że tzw. budżet, zestawienie wydatków i dochodów rządu oraz państwa w formie obecnej to fikcja. Oczekiwanie, że z podatków zapłacimy za swoją pracę, wykonaną własnymi rękoma, lub za dostarczone towary, aby rząd mógł zwrócić bankowi pieniądze to zwykła głupota i przekręt.
Koncepcja deficytu budżetowego, który pojawia się kiedy suma z podatków nie jest wyższa, niż wydatki rządu to zręczne oszustwo.
Brak deficytu oznacza, że suma pieniędzy z podatków, czyli suma pieniędzy "zwróconych przez nas" jest większa niż wartość naszej pracy i dostarczonych przez nas towarów. Oczekiwanie, że będziemy płacić za swoją własną pracę bankowi to po prostu szczyt głupoty do kwadratu. Koncepcja deficytu budżetowego, to po prostu PRZEKRĘT, który liczy sobie już chyba ze dwieście lat. Tyle czasu utrzymuje się ta fałszywa świadomość. Ale dzisiaj - w dobie pieniądza elektronicznego, który jest tylko informacją - czas z nią skończyć!
Wniosek jest taki: DEFICYT BUDŻETOWY NIE ISTNIEJE. A zasady liczenia tzw. budżetu, trzeba zweryfikować, ustalić na nowo
w oparciu o produkcję dóbr i usług oraz straty materialne wynikłe z klęsk i nieszczęć. Wtedy będzie wiadomo ile wyemitować pieniędzy i komu się one należą, a komu trzeba je dostarczyć, bo taka jest społeczna potrzeba.
(Jest to proste i klarowne, ale trzeba nad tym jeszcze pracować).
"Banki sprawują kontrolę nad gospodarką i rządami we wszystkich krajach świata. Nie zostały wybrane w powszechnym głosowaniu. Nie ma żadnego prawnego wytłumaczenia funkcji rządowej, jaką sobie banki przywłaszczyły. A ich rządy sa naprawdę szaleńcze i nieludzkie. Zamiast pomagać obywatelom, degenerują ich, zubażają, poniżaja i niszczą. To banki ponoszą odpowiedzialnośc za nieszczęścia wojny, głód i biedę jakie panują w obecnym świecie. [...]
W przypadku, gdy rząd zaciąga od banków pożyczki i wydaje uzyskane w ten sposób pieniądze, ludzie musza dostarczyc towary i świadczyć usługi, które kupuje rząd. Banki nie wnoszą niczego poza liczbami. [...]
Skoro ludzie muszą dostarczyć towary i świadczyć usługi, których kupno odbywa się za pomocą fałszywych pieniędzy [będących tylko liczbami - przyp. m. JAR] szalone wydaje się zmuszać tych samych ludzi do płacenia za te fałszywe pieniądze w formie podatków. Dlaczego mamy płacić bankom za to co sami zapewiliśmy rządowi?" [koniec cytatu]
Tutaj widać dokładnie, że tzw. budżet, zestawienie wydatków i dochodów rządu oraz państwa w formie obecnej to fikcja. Oczekiwanie, że z podatków zapłacimy za swoją pracę, wykonaną własnymi rękoma, lub za dostarczone towary, aby rząd mógł zwrócić bankowi pieniądze to zwykła głupota i przekręt.
Koncepcja deficytu budżetowego, który pojawia się kiedy suma z podatków nie jest wyższa, niż wydatki rządu to zręczne oszustwo.
Brak deficytu oznacza, że suma pieniędzy z podatków, czyli suma pieniędzy "zwróconych przez nas" jest większa niż wartość naszej pracy i dostarczonych przez nas towarów. Oczekiwanie, że będziemy płacić za swoją własną pracę bankowi to po prostu szczyt głupoty do kwadratu. Koncepcja deficytu budżetowego, to po prostu PRZEKRĘT, który liczy sobie już chyba ze dwieście lat. Tyle czasu utrzymuje się ta fałszywa świadomość. Ale dzisiaj - w dobie pieniądza elektronicznego, który jest tylko informacją - czas z nią skończyć!
Wniosek jest taki: DEFICYT BUDŻETOWY NIE ISTNIEJE. A zasady liczenia tzw. budżetu, trzeba zweryfikować, ustalić na nowo
w oparciu o produkcję dóbr i usług oraz straty materialne wynikłe z klęsk i nieszczęć. Wtedy będzie wiadomo ile wyemitować pieniędzy i komu się one należą, a komu trzeba je dostarczyć, bo taka jest społeczna potrzeba.
(Jest to proste i klarowne, ale trzeba nad tym jeszcze pracować).
Re: CZY DEFICYT BUDŻETOWY ISTNIEJE?
Jacek, czy zgodziłbyś się inną definicję: budżet to plan rozłożenia wysiłku zależnie od przewidywanych możliwości. Wtedy okaże się byćmoże, że "deficyt" wrócił do pierwotnego znaczenia - zapożyczania się, czyli czasowego budowania na wysiłku innych, a temat który propagujesz sam znikł, co byłoby dowodem na to, że zasadzał się tylko na językowym sformułowaniu - definicji.Jacek A. Rossakiewicz pisze:Budżet to zestawienie planowanych wydatków i spodziewanych dochodów. O deficycie możemy mówić tylko wówczas, kiedy podmiotem budżetu jest organizacja, która nie emituje pieniędzy dla samej siebie.
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Problemy z budżetem i deficytem nie sa jednak problemami lingwistycznymi, choc mają wiele wspólnego z kontrolowaniem świadomości ludzi, tak aby móc ich wykorzystywać. Odpowiedzią na Twoje spostrzeżenie o "budowaniu na wysiłku innych" jest teza, że solidaryzm społeczny to piękna cecha, godna pochwały, poparcia i utrwalenia, zaś eliminacja solidaryzmu społecznego, prowadzi do indywidualistycznego złudzenia a stosowana konsekwentnie od zerwania więzi społecznej i upadku.
czy pienądz można oprzeć na tylko na wartościach materialnyc
tak, coś w tym jest prawdy, przyznaję. rzeczywiście kwestii pieniądza nie da się byćmoże osadzić tylko na materialnie istniejących wartościach i należałoby uwzględnić psychologię: ludzki zapał, oczywiście solidarność, o której piszesz. dla wielu zabrzmi to oczywiście jak świętokradztwo, bo "pieniądz musi mieć ustaloną wartość". w dalszym ciągu nie wiem jednak jak to zrobić, żeby nie skończyć na prostej ideologii, lub jakiejś propagandzie sukcesu - może to drugie zastrzeżenie będzie bardziej zrozumiałe.Jacek A. Rossakiewicz pisze:solidaryzm społeczny to piękna cecha, godna pochwały, poparcia i utrwalenia, zaś eliminacja solidaryzmu społecznego, prowadzi do indywidualistycznego złudzenia a stosowana konsekwentnie od zerwania więzi społecznej i upadku.
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Punkt wyjścia w ekonomi, tak jak w filozofii - a dawniej astronomii - determinuje jej dalsze cechy. Zaczynając od indywidualnego zysku - trudno bedzie uzasadnić potrzebę solidaryzmu spolecznego. Zaczynając od solidaryzmu nie ugrzęźniemy w koncepcji indywidualnego zysku, realizowanego na szkodę społeczeństwa. Wiodąca w XIX i XX wieku linia ekonomii; liberalizm i neoliberalizm stawia jednostkowy zysk w centrum zainteresowania, tak jak teoria Ptolemeusza stawiała Ziemię w centrum Wszechświata. Trzeba stworzyć ekonomię, która ten jednostkowy zysk zdetronizuje do właściwej pozycji, jako jednego z wielu elementów. Taka przemiana wyjdzie nam wszystkim na dobre, bo żyjemy w społeczenstwie, gdzie więzi międzyludzkie są ważne i są istotnym czynnikiem w ekonomii.
Trudno jest je traktować jak ideologię czy propagandę. Taka jest po prostu rzeczywistość.
Ta nowa ekonomia zupełnie inaczej będzie liczyć budżet i ewentualny deficyt. Obecnie pojęcia te są właśnie ideologią nielicznej garstki ludzi; agresywną propagandą wrogą wspólnocie i obliczoną na grabież jej majątku. Stad pułapka zastawiona na Polaków w Konstytucji; określająca dopuszczalny deficyt, niemożliwy do uniknięcia przy obecnym sposobie liczenia tego deficytu i przy obecnej polityce finansowej, opartej na deflacji.
Pozdrawiam
Trudno jest je traktować jak ideologię czy propagandę. Taka jest po prostu rzeczywistość.
Ta nowa ekonomia zupełnie inaczej będzie liczyć budżet i ewentualny deficyt. Obecnie pojęcia te są właśnie ideologią nielicznej garstki ludzi; agresywną propagandą wrogą wspólnocie i obliczoną na grabież jej majątku. Stad pułapka zastawiona na Polaków w Konstytucji; określająca dopuszczalny deficyt, niemożliwy do uniknięcia przy obecnym sposobie liczenia tego deficytu i przy obecnej polityce finansowej, opartej na deflacji.
Pozdrawiam
jak zrobić inaczej ?
jacku, nie zaczynaj od detronizacji, tylko powiedź jak to ma działaćJacek A. Rossakiewicz pisze:Trzeba stworzyć ekonomię, która ten jednostkowy zysk zdetronizuje do właściwej pozycji
jak konkretnie ?Ta nowa ekonomia zupełnie inaczej będzie liczyć budżet i ewentualny deficyt.
to nieprawda - wszyscy chcieli kapitalizmu i nadal chcą, bo nie wiedzą jak można inaczej.Obecnie pojęcia te są właśnie ideologią nielicznej garstki ludzi;
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Rozumiem Twoją niecierpliwość, ale nie wszystko jest gotowe. Pracuję nad tym. Kluczem jest etyczna i racjonalna emisja pieniędzy. Wiele już o tym napisałem na forum. Patrz temat: BUDŻET OTWARTY I BUDŻET ZAMKNIĘTY
Zbyszek napisał, cytat:
"wszyscy chcieli kapitalizmu i nadal chcą, bo nie wiedzą jak można inaczej".
Mit kapitalizmu i "dobrego Zachodu" został skutecznie rozpowszechniony w dobie Solidarności i trochę przedtem. Ale teraz ludzie już wyleczyli się z tego mitu - chociaż mass-media nadal go uparcie lansują. Kapitalizm to lichwa, wyzysk i wojna poparta zręczną propagandą. Obecnie kapitalizm przybiera formę finansowego rasizmu.
Reszta odpowiedzi we właściwym czasie.
Zbyszek napisał, cytat:
"wszyscy chcieli kapitalizmu i nadal chcą, bo nie wiedzą jak można inaczej".
Mit kapitalizmu i "dobrego Zachodu" został skutecznie rozpowszechniony w dobie Solidarności i trochę przedtem. Ale teraz ludzie już wyleczyli się z tego mitu - chociaż mass-media nadal go uparcie lansują. Kapitalizm to lichwa, wyzysk i wojna poparta zręczną propagandą. Obecnie kapitalizm przybiera formę finansowego rasizmu.
Reszta odpowiedzi we właściwym czasie.
Porównanie z Ptolemeuszem jest wysoce demagogiczne. Zauważ, że liberałowie klasyczni nie twierdzili, że zysk jakiejś jednej geocentrycznej osoby, jednej "planety", ma być naczelną zasadą. Raczej mówili, że zysk wszystkich poszczególnych jednostek składa się na zysk wspólnoty, tak jak ruchy wszystkich planet i gwiazd składają się na harmonię wszechświata. Co więcej, w centrum ekonomii klasycznej, w szczególności szkoły austriackiej, stoi nie tyle zysk, co wymiana między wolnymi działającymi jednostkami. A czy wymiana nie jest w istocie współpracą, którą Ty tak pięknie zwiesz "solidaryzmem"? Zakochałeś się, Jacku, w kilku wypowiadanych przez siebie słowach ("solidaryzm", "demokracja", "emisja" itd.) i nie zadajesz sobie trudu, żeby usłyszeć dobro w słowach innych osób.liberalizm i neoliberalizm stawia jednostkowy zysk w centrum zainteresowania, tak jak teoria Ptolemeusza stawiała Ziemię w centrum Wszechświata. Trzeba stworzyć ekonomię, która ten jednostkowy zysk zdetronizuje do właściwej pozycji, jako jednego z wielu elementów.
WF
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Ale ja nie twierdzę że w centrum stoi zysk jakiejś jednej osoby. Uważam że koncentracja na zysku jednostkowym prowadzi do wypaczenia ekonomii i gospodarki, i przeciwstawiam temu dążeniu - dążenie do zysków dla całej wspólnoty. Dyskusję o magicznym myśleniu, że indywidulne poszukiwanie korzyści osobistej prowadzi do zysku całego społeczeństwa mamy już chyba za sobą. De facto poszukiwanie przez ludzi ich własnego zysku - w miejsce dobra całej wspólnoty - prowadzi do walki, rywalizacji i nieuczciwej konkurencji. Dlatego trzeba oprzeć ekonomię na zupełnie innych podstawach; nie na gloryfikowaniu egoizmu i korzyści własnej, ale dążeniu do powszechnego dobra, które jest równie szeroko zakorzenione w ludziach jak miłość własna. A jeżeli jeszcze nie jest wystraczająco szeroko upowszechnione, to warto właśnie tę postawę rozpowszechniać, zamiast promocji samolubstwa.
Co do słów, to gdybym miał ich nie używać, pozostawałaby nam tylko telepatia. Wierz mi, że zwaracam uwagę na każde dobre słowo, także na Twoje. Przykład: bardzo podoba mi się zdanie które napisałeś:
Co do słów, to gdybym miał ich nie używać, pozostawałaby nam tylko telepatia. Wierz mi, że zwaracam uwagę na każde dobre słowo, także na Twoje. Przykład: bardzo podoba mi się zdanie które napisałeś:
Dla mnie jest to przykład myślenia prospołecznego wręcz proroczego. Jestem za tym. W rodzinie ludzkiej nie ma miejsca na politykę zagraniczną. Wszyscy mieszkamy w tym samym domu, na tej samej kuli.Narazie dodam tylko, że polityki zagranicznej mogłoby po prostu nie być.
Cieszę się, bo to zdanie (że polityki zagranicznej mogłoby nie być) mnie również jest bliskie. Natomiast magię podejrzewam raczej w Twoim poglądzie, że
"trzeba oprzeć ekonomię na zupełnie innych podstawach; nie na gloryfikowaniu egoizmu i korzyści własnej, ale dążeniu do powszechnego dobra, które jest równie szeroko zakorzenione w ludziach jak miłość własna."
Problem jest natury metafizycznej. Co jest bytem: wspólnota? "powszechność"? "społeczeństwo"?, naród?, ludzkość? CZY: jednostka?
Twierdzę, że jednostka, pojedynczy człowiek. Nie przytaczam argumentów za tą tezą, bo wkroczylibyśmy na teren nauk nieekonomicznych. Jeśli jednak przyjąć perspektywę jednostki, to trzeba się liczyć z JEJ dobrem. I nie ma znaczenia, jak okropnie to nazwiesz: "rywalizacją", "nieuczciwą konkurencją", "egoizmem" czy innym świństwem, faktem jest, że potrzeby jednostki trzeba brać pod uwagę.
I kto wie, czy nie na PIERWSZYM miejscu?
Jeśli na przykład chcesz być altruistą, to musisz się koncentrować na potrzebach konkretnych osób, którym chcesz pomóc, rozpoznać ICH indywidualne potrzeby itd. Nie możesz pomóc tak po prostu wszystkim, całemu "społeczeństwu". Przecież niektórzy potrzebują bułki a niektórzy skarpetek a jeszcze inni szałasu itd. I nie załatwisz tego samymi pieniędzmi, bo nawet jeśli każdemu dasz odpowiednio do jego potrzeb: pieniądze na bułkę, pieniądze na skarpetki, pieniądze na szałas itd. to ileś osób spośród tych obdarowanych wyda te pieniądze na coś innego (długopis, używkę, bilet do kina) i ich "rzeczywiste", "obiektywne" potrzeby pozostaną niezaspokojone. Wtedy znów będziesz musiał dać im pieniądze itd. W międzyczasie pojawią się kolejne osoby potrzebujące i tak w koło Macieju. Lekarstwem na tę trudną sytuację będzie oczywiście precyzyjne rozpoznanie potrzeb każdej osoby w społeczeństwie i precyzyjne zaspokojenie jej potrzeb. Rozpoznajesz potrzeby osoby 1, 2, 3, 4, 5... aż do 40 000 000. Serwujesz jej program robót publicznych, albo dajesz pieniądze tak ot, nie raczej dajesz od razu to, czego potrzebuje: skarpetki, bułkę, szałas. Jeśli nie chce tego przyjąć, to tłumaczysz, że to jest jej potrzebne i już. Jeśli nadal nie chce, to powtarzasz to samo ale głośniej. Jeśli i to nie pomaga, to stosujesz różne metody perswazji (w zależności od dostępnych środków i od potrzeb). Taki system nazywa się KL (czyli po polsku: obóz koncentracyjny). I to jest pełna wolność - co do tego nie ma wątpliwości.
Pozdrawiam.
"trzeba oprzeć ekonomię na zupełnie innych podstawach; nie na gloryfikowaniu egoizmu i korzyści własnej, ale dążeniu do powszechnego dobra, które jest równie szeroko zakorzenione w ludziach jak miłość własna."
Problem jest natury metafizycznej. Co jest bytem: wspólnota? "powszechność"? "społeczeństwo"?, naród?, ludzkość? CZY: jednostka?
Twierdzę, że jednostka, pojedynczy człowiek. Nie przytaczam argumentów za tą tezą, bo wkroczylibyśmy na teren nauk nieekonomicznych. Jeśli jednak przyjąć perspektywę jednostki, to trzeba się liczyć z JEJ dobrem. I nie ma znaczenia, jak okropnie to nazwiesz: "rywalizacją", "nieuczciwą konkurencją", "egoizmem" czy innym świństwem, faktem jest, że potrzeby jednostki trzeba brać pod uwagę.
I kto wie, czy nie na PIERWSZYM miejscu?
Jeśli na przykład chcesz być altruistą, to musisz się koncentrować na potrzebach konkretnych osób, którym chcesz pomóc, rozpoznać ICH indywidualne potrzeby itd. Nie możesz pomóc tak po prostu wszystkim, całemu "społeczeństwu". Przecież niektórzy potrzebują bułki a niektórzy skarpetek a jeszcze inni szałasu itd. I nie załatwisz tego samymi pieniędzmi, bo nawet jeśli każdemu dasz odpowiednio do jego potrzeb: pieniądze na bułkę, pieniądze na skarpetki, pieniądze na szałas itd. to ileś osób spośród tych obdarowanych wyda te pieniądze na coś innego (długopis, używkę, bilet do kina) i ich "rzeczywiste", "obiektywne" potrzeby pozostaną niezaspokojone. Wtedy znów będziesz musiał dać im pieniądze itd. W międzyczasie pojawią się kolejne osoby potrzebujące i tak w koło Macieju. Lekarstwem na tę trudną sytuację będzie oczywiście precyzyjne rozpoznanie potrzeb każdej osoby w społeczeństwie i precyzyjne zaspokojenie jej potrzeb. Rozpoznajesz potrzeby osoby 1, 2, 3, 4, 5... aż do 40 000 000. Serwujesz jej program robót publicznych, albo dajesz pieniądze tak ot, nie raczej dajesz od razu to, czego potrzebuje: skarpetki, bułkę, szałas. Jeśli nie chce tego przyjąć, to tłumaczysz, że to jest jej potrzebne i już. Jeśli nadal nie chce, to powtarzasz to samo ale głośniej. Jeśli i to nie pomaga, to stosujesz różne metody perswazji (w zależności od dostępnych środków i od potrzeb). Taki system nazywa się KL (czyli po polsku: obóz koncentracyjny). I to jest pełna wolność - co do tego nie ma wątpliwości.
Pozdrawiam.
WF
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Szkoda że nie wkraczasz na teren niespecyficznbie ekonomiczny, bowiem z łatwościa zauważyłbyś iż bytem jest nie tylko jednostka, ale i cały ich zespół; rodzina, naród, społeczeńsywo, gatunek. Nie ma także jakiejś fatalnej rozbieżności pomiędzy bytem jednostkowym a tymi bytami zbiorowymi, Taka rozbieznośc jako zasada została założona w ekonomii liberalnej, chodziło o to, aby skłócić ludzi i namówic ich do konkurencji, wowczes łatwiej jest np. przywłaszczyc sobie majątek bankruta. Takie napuszczanie jednych na drugich ma swoją tradycję: "gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta", ale od 250 lat realizowane jest najbardziej skutecznie właśnie w ekonomii i czas to zmienić.
Poziom indywidualnej wolności w dobrze zorganizaowanej wspólnocie z pewnościa będzie większy niż w liberalizmie gdzie wolność, a właściwie samowolę, ma zagwarantowane 5% ludności. Reszta jest zniewolona finasowo, albo tyra aby się utrzymać na powierzchni albo juz została skazana na niebyt (bezrobocie bez zasiłku).
Piszesz o KL. W Ameryce, "wolnym kraju", najszybciej rozwijajacą się obecnie gałęzią gospodarki jest prywatne więziennictwo: 30-sto procentowy przyrost roczny. Praca więżnia daje duże zyski z 10 zarobionych dolarów 8 zabiera właściciel więzienia. Tylko więzienia moga konkurować z pracą Chińczyków, stały się zatem nadzieją wielu amerykańskich małych miasteczek. Ludzi do pracy dostarcza wymiar sprawiedliwości; niezapłacaony mandat, lub grzywna, niestawienie się na wezwanie sądowe, naruszenie zwolnienia warunkowego, byle pretekst i wpadasz do więziennej wytwórni. Karanie jest siła napędową przemysłu więziennego, ale ZYSK JEST JEDNOSTKOWY. Dlatego akcjonariusze chętnie budują nowe więzienia "w ciemno" - wierzą że zakłady szybko się zapełnią. Ameryka ma najwyższy wskażnik więzionych obywateli z wszystkich państw na świecie. Taki trend dotarł już do Wielkiej Brytani i do Niemiec. Poza tym zaczyna być obecny w Rosji, Chinach, Afryce Południowej i Australii. Tak więc globalny KL jest ścićle zwiazany z globalnym liberalizmem. (niech nie myli nikogo przykład Rosji i Chin - tam liberalizm juz wkroczył) WIEZIENNICTWO JEST PRZYSZŁOŚCIĄ LIBERALNEGO KAPITALIZMU. Nie jest to moja subiektywna ocena tylko fakty.
Taki trend był w liberalizmie obecny od poczatku. Porównaj tekst z dzieła Adama Smitha: cytat: "Więzienie jest z całą pewnością bardziej pożyteczne dla społeczeństwa niż pałac. I osobą, która wznosi więzienie, na ogół kieruje słuszniejsze poczucie patriotyzmu niż tą, która buduje pałac" (koniec cytatu). Teoria uczuc moralnych Warszawa 1989, s. 48. Kiedy PKIN zostanie zamieniony na więzienie liberalizm osiągnie wyżyny moralności i etyki, a indywidualny zysk zostanie w Polsce ubóstwiony ostatecznie.
Poziom indywidualnej wolności w dobrze zorganizaowanej wspólnocie z pewnościa będzie większy niż w liberalizmie gdzie wolność, a właściwie samowolę, ma zagwarantowane 5% ludności. Reszta jest zniewolona finasowo, albo tyra aby się utrzymać na powierzchni albo juz została skazana na niebyt (bezrobocie bez zasiłku).
Piszesz o KL. W Ameryce, "wolnym kraju", najszybciej rozwijajacą się obecnie gałęzią gospodarki jest prywatne więziennictwo: 30-sto procentowy przyrost roczny. Praca więżnia daje duże zyski z 10 zarobionych dolarów 8 zabiera właściciel więzienia. Tylko więzienia moga konkurować z pracą Chińczyków, stały się zatem nadzieją wielu amerykańskich małych miasteczek. Ludzi do pracy dostarcza wymiar sprawiedliwości; niezapłacaony mandat, lub grzywna, niestawienie się na wezwanie sądowe, naruszenie zwolnienia warunkowego, byle pretekst i wpadasz do więziennej wytwórni. Karanie jest siła napędową przemysłu więziennego, ale ZYSK JEST JEDNOSTKOWY. Dlatego akcjonariusze chętnie budują nowe więzienia "w ciemno" - wierzą że zakłady szybko się zapełnią. Ameryka ma najwyższy wskażnik więzionych obywateli z wszystkich państw na świecie. Taki trend dotarł już do Wielkiej Brytani i do Niemiec. Poza tym zaczyna być obecny w Rosji, Chinach, Afryce Południowej i Australii. Tak więc globalny KL jest ścićle zwiazany z globalnym liberalizmem. (niech nie myli nikogo przykład Rosji i Chin - tam liberalizm juz wkroczył) WIEZIENNICTWO JEST PRZYSZŁOŚCIĄ LIBERALNEGO KAPITALIZMU. Nie jest to moja subiektywna ocena tylko fakty.
Taki trend był w liberalizmie obecny od poczatku. Porównaj tekst z dzieła Adama Smitha: cytat: "Więzienie jest z całą pewnością bardziej pożyteczne dla społeczeństwa niż pałac. I osobą, która wznosi więzienie, na ogół kieruje słuszniejsze poczucie patriotyzmu niż tą, która buduje pałac" (koniec cytatu). Teoria uczuc moralnych Warszawa 1989, s. 48. Kiedy PKIN zostanie zamieniony na więzienie liberalizm osiągnie wyżyny moralności i etyki, a indywidualny zysk zostanie w Polsce ubóstwiony ostatecznie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] i 0 gości