KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (2)

dyskusja teoretyczna tematów finansowo-gospodarczych,
aktualnie dział nieczynny

Moderator: Violetta Okoń

Jacek A. Rossakiewicz
local
Posty: 295
Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
Lokalizacja: Warszawa

KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (2)

Post autor: Jacek A. Rossakiewicz »

WPROWADZENIE DO TEORII „KREDYTU SPOŁECZNEGO” („DEMOKRACJI EKONOMICZNEJ”) I DEMOKRACJI FINANSOWEJ

Dokończenie


Należy powrócić do praktyki emitowania pieniędzy przez Bank Narodowy, ale na całkowicie innej zasadzie; nie jako długu, ale na zasadzie monetaryzacji majątku narodowego. Przyrost ilości dóbr, które powstają dzięki pracy, w procesie produkcji, może i powinien być odzwierciedlany poprzez przyrost masy monetarnej (finansowej) w społeczeństwie. Między innymi za sformułowanie tego prawa Milton Friedman dostał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Wzrost gospodarczy społeczeństwa jest i powinien być odzwierciedlany przyrostem ilości pieniądza, a nie przyrostem wielkości rzekomego długu zaciągniętego przez społeczeństwo w Narodowym Banku na sfinansowanie inwestycji i produkcję dóbr.

Kiedy inwestycja kredytowana przez państwo zostanie zakończona pomyślnie, jest to sukces państwa, narodu i całej wspólnoty. Wartość fabryki jest pokryciem na udzielony kredyt. Nie trzeba spłacać kredytu, gdyż naród spłacił go już swoją pracą i dzięki temu wypracował majątek narodowy dla siebie, dla pokoleń obecnych i przyszłych. Oczekiwanie lub żądanie zwrotu przez naród, masy finansowej dla narodowych instytucji finansowych jest absurdalne. To tak jakby żądać od człowieka, który sam sobie zbudował dom, aby zapłacił sam sobie za robociznę. Gdyby taki człowiek nie miał pieniędzy, aby przełożyć je z kieszeni lewej do kieszeni prawej, bank prywatny zaproponowałby mu pożyczkę, oczywiście oprocentowaną, aby ulokował czeki (wcale nie realne pieniądze) w kieszeni lewej, a następnie, aby przekładał je sukcesywnie do prawej, spłacając bankowi prowizję i procent realnym pieniądzem za udzielenie tej „niezbędnej pożyczki”.

Porównanie (i sytuacja) wygląda nieprawdopodobnie, ale jest prawdziwe. Jest to nagminna praktyka banków prywatnych wykorzystujących niechęć Banków Narodowych do emisji pieniądza oraz brak świadomości ludzi w spóeczeństwie, co do zasad i potrzeby emisji pieniądza przez państwo. Gdybyśmy poznali człowieka, który zbudował sobie sam dom, a następnie wziął kredyt, aby samemu sobie go spłacać, pomyślelibyśmy, że człowiek ten – pomimo praktycznych zdolności – w sprawach finansowych jest idiotą. Jednak przyjmując koncepcję „deficytu” budżetowego, zachowujemy się jak ten człowiek z przykładu.

Widzimy zatem, że o deficycie możemy mówić, nie w przypadku pokrywania przez Bank Narodowy naszych własnych narodowych i państwowych wydatków, a jedynie w przypadku pokrywania zobowiązań wobec innych podmiotów. Gdyby człowiek z powyższego przykładu nie miał własnych materiałów budowlanych, chcąc zbudować dom, musiałby je zakupić w składzie i na to mógłby wziąć kredyt. Jego zachowanie w aspekcie finansowym byłoby uzasadnione, ale branie kredytu po to, aby płacić samemu sobie pozostaje absurdem.

Z powyższych rozważań widać, iż spora część (pytanie jaka?) deficytu budżetowego jest po prostu księgowym nieporozumieniem. Zmiana zasad księgowania narodowych wydatków i przychodów oznacza tu po prostu naprawienie błędu. Likwidacja deficytu (zapewne w znaczącej części) może zostać dokonana poprzez sprostowanie niewłaściwych zapisów w narodowej księgowości, (nie mówiąc już o konstytucji, gdzie takie zapisy w ogóle nie powinny występować). Problem najprawdopodobniej polega na tym, że po stronie państwowych i narodowych przychodów nie zapisuje się wypracowanego majątku, czyli nie uwzględnia się przychodu w naturze, a jedynie przychód ściśle finansowy z podatków od ludności – stąd najprawdopodobniej bierze się największa część albo i całość budżetowego „deficytu”.

Tak więc poziom deficytu budżetowego trzeba uznać za zaległości państwa wobec narodu. Sa to zaległości dotyczące należnej emisji pieniądza. Emisji odpowiadającej wykonanej pracy i dobrom istniejącym w naturze. Dopiero po weryfikacji i monetaryzacji wypracowanego majątku można mówić o wysokości deficytu. Może się okazać, że deficytu nie ma. Należy wówczas nie tylko anulować deficyt, należy w jego miejsce wyemitować pieniądz i rozdzielić go na zasadach społecznej sprawiedliwości.

Bez zmiany w sposobie emisji pieniądza i bez zmiany w sposobie księgowania państwowych wydatków i przychodów jesteśmy skazani na deflację i na deficyt budżetowy, będący ideologią ignorantów chcących nas obłożyć podatkami i zamorzyć głodem – w świetle prawa. Dopóki pieniądz będzie emitowany jako dług, bez monetaryzacji powstającego dzięki kredytom majątku, deficyt budżetowy będzie nieuchronny, podobnie jak deflacja.

Monetaryzacja majątku narodowego zapobiega deflacji i przyczynia się do ożywienia gospodarczego. Fundusz inwestycyjny emitowany jako dług powinien być równoważony funduszem konsumpcyjnym emitowanym dla społeczeństwa, po zakończeniu inwestycji.
Innymi słowy rzeczywistych pieniędzy powinno przybywać przynajmniej tyle, ile zostało pomyślnie wykorzystanych kredytów inwestycyjnych. Wzrost masy monetarnej powinien uwzględniać także wielkość produkcji i być powiązany z innymi czynnikami takimi jak np.: wzrost liczby ludności, ale to już inny temat.

W takim myśleniu o budżetowym „deficycie” nie jestem odosobniony. Prof. Szczęsny Górski napisał: „[...] główne czynniki tworzące bogactwo są uwarunkowane społecznie, mają naturę społeczną. Skoro tak, to sytuacja obywatela ma charakter inny niż się przyjmuje. Akcent przesuwa się z roli podatnika na rolę wspólnika, akcjonariusza narodowej gospodarki. Dokument obywatelstwa, paszport, upoważnia więc do pobierania gwarantowanej dywidendy, ewentualnie obniżanej lub wzrastającej zgodnie ze zmianami stanu gospodarki. Narodowy dług wewnętrzny, w co najmniej 9/10 części, okazuje się być w istocie narodowym kredytem, odzwierciedlającym narodowy, społeczny kapitał, którego obywatele są współwłaścicielami. Narodowy budżet nie musi być zrównoważony, jeśli realne bogactwo narodowej gospodarki wciąż się powiększa i nie zrównoważenie to nie powinno prowadzić w takim razie do wzrostu wewnętrznego długu. Tzw. "deficyt" budżetowy jest wówczas faktycznie wyrazem wzrostu narodowego bogactwa.” [Sz. Górski. Chleba naszego powszedniego. Ojczyzna 1997, 6 s. 16-17, Michael kwartalnik 2001, 1, http://www.szczesny-gorski.poznan.pl/].

Czas wyciągnąć z tego ekonomiczne i polityczne wnioski.
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 659
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Lokalizacja: Warszawa

Re: KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (

Post autor: zbyszek »

Jacek A. Rossakiewicz pisze: Wzrost gospodarczy społeczeństwa jest i powinien być odzwierciedlany przyrostem ilości pieniądza
tak to właśnie ma miejsce
, a nie przyrostem wielkości rzekomego długu zaciągniętego przez społeczeństwo w Narodowym Banku na sfinansowanie inwestycji i produkcję dóbr.
społeczeństwo nie zaciąga żadnego długu w BN na produkcję dóbr. Nie wiadomo co masz na myśli, czy wymianę weksli na banknoty przez BN, czy sposób gospodarowania swoim budżetem przez rząd. Byćmoże mylisz te dwie rzeczy. Pierwsza decyduje o obrocie pieniądza w społeczeństwie, ma solidne podstawy i chyba funkcjonuje bez zastrzeżeń. Druga: sposób prowadzenia swoich interesów przez rząd w celu realizacji społecznego zlecenia - tu rzeczwiście można dyskutować czy rząd powinien brać jakiekolwiek kredyty, czy bilansować swój budżet kompletnie na zero, tzn. wydawać tylko tyle pieniędzy ile dostał od obywateli na realizację swojej polityki i ani krzty więcej. Do rozważenia jest kwestia autonomii w realizacji zleconych zadań versus kwestia odpowiedzialności na możliwe błędy tej realizacji.

W dalszej części rozważań zdajesz się opierać na tezie jakoby Bank Narodowy był własnością rządową ?! W rzeczywistości tak oczywiście nie jest i te dwie instytucje mają ze sobą niewiele wspólnego. (por. zapędy rządu na podporządkowanie sobie Rady Polityki Pieniężnej). BN i RPP spełniają wyłącznie rolę usługową wobec wielu podmiotów, rząd jest tylko jednym z nich. Czy chciałbyś to zmienić ?
Jacek A. Rossakiewicz
local
Posty: 295
Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jacek A. Rossakiewicz »

Twierdzenie z pierwszego cytatu jest tak oczywiste, że sądzisz, iż jest to po prostu stan faktyczny. Tak po prostu być powinno. Jest to proste, zrozumiale i trudno uwierzyć, że jest inaczej. A JEST CAŁKIEM INACZEJ. Może pamiętasz, jak L. Balcerowicz zapewniał, że nie będzie drukował pieniądza. I słowa dotrzymał. Nie drukuje. Dlatego pieniądza w Polsce na rynku ubywa, jest on kumulowany na kontach najzamożniejszych osób lub spekulantów, przecieka (a właściwie wylewa się za granicę) poprzez ujemny bilans handlowy. Sprzyja temu biurokratycznie i nierealistycznie ustalony kurs dolara i euro, który może być tak niski właśnie dzięki malej ilości złotówki – stąd deflacja realizowana przez banki poprzez lichwę i przez rząd poprzez spłatę kredytów z opodatkowania. Mało złotówki w społeczeństwie - daje dużo dolarów najbogatszym - oto sekret deflacji, wprowadzanej pod hasłem walki z inflacją.

Drugi cytat należy odcyfrować następująco: dług zaciąga rząd a społeczeństwo go spłaca podatkami. Jest to kolejny absurd, w który trudno uwierzyć. Zamiast emitować pieniądze zgodnie z zasadą monetyzacji dóbr, bank udziela dodatkowego pieniądza rządowi na zasadzie długu, który my musimy później spłacić. Jeżeli nie udziela pieniędzy rządowi, to dlatego, że boi się iż rząd nie odbierze ich od społeczeństwa – taka sytuacja jest obecnie i jest jeszcze gorsza, bo pieniędzy nie ma i gospodarka oraz polityka społeczna załamuje się. Odmowa jest usprawiedliwiana deficytem budżetowym. Czyli odmawia się komuś (rządowi) pieniędzy z tego powodu, że ich potrzebuje i w obawie, że ich nie odda. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że pieniądze są własnością państwa, a państwo własnością narodu. Tak więc odmawia się narodowi jego własnych pieniędzy. Kilku ludzi trzyma w szachu prawie 40 milionów i realizuje w ten sposób swoją własną politykę depopulacyjną.

Porównaj: www.themoneymasters.com
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 659
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Lokalizacja: Warszawa

Re: KREDYT SPOŁECZNY I DEMOKRACJA FINANSOWA (WPROWADZENIE) (

Post autor: zbyszek »

zbyszek pisze:
Jacek A. Rossakiewicz pisze: Wzrost gospodarczy społeczeństwa jest i powinien być odzwierciedlany przyrostem ilości pieniądza
zbyszek pisze:tak to właśnie ma miejsce
Jacek A. Rossakiewicz pisze:A JEST CAŁKIEM INACZEJ
Mysle, ze nie robisz roznicy pomiedzy sformulowaniem 1."powinien być odzwierciedlany przyrostem ilości pieniądza", a 2. "powinien być odzwierciedlany przyrostem ilości pieniądza srednio w kieszeni polskiego obywatela". Roznica jest oczywiscie nietrywialna, bo spelnienie 2. zalezy oprocz wzrostu takze od tego, czy nim dobrze gospodarowano. Sformulowanie 1. (oryginalne) jest jednak spenione w 100 %. Czy masz tu dalej watpliwiosci ? Przeciez wzrost gospodarczy jest obracany na konwersje weksli, jak opisalem powyzej. Nie ma w tym mechanizmie zadnych wyciekow. Weryfikacje sformulowania 2. jest nietrywialna. Na razie nie widze przeslanek za tym, ze nie jest ono takze spelnione ! W oczywisty sposob fakt, ze pieniedzy przybywa na kontach najzamozniejszych nie oznacza, ze nie przybywa go takze na kontach zwyklych obywateli. Odwrotna opinia pachnie demagogia.

Jacek A. Rossakiewicz pisze:... odmawia się komuś (rządowi) pieniędzy z tego powodu, że ich potrzebuje i w obawie, że ich nie odda
zapomnijmy o "ze ich potrzebuje", bo sama potrzeba nie jest jeszcze tozsama z obnizeniem wiarydgonosci. Co do obaw o zwrot to jest to prawidlowa postawa. Gdybys bedac dyrektorem banku pozyczal rzadowi bez wzgledu na szanse zwrotu sprzeniewiezalbys pieniadze tego banku, byloby to przestepstwo, gdybys zarzadzal nieswoimi pieniedzmi. Odpowiada powszechnemu odczuciu etyki.
Jacek A. Rossakiewicz pisze:dług zaciąga rząd a społeczeństwo go spłaca podatkami. Jest to kolejny absurd
to nie jest absurd, bo rzad bierze kredyt tylko na realizacje zadan jakie zlecilo mu spoleczenstwo. Odbywa sie to w zgodzie z planem budzetu, budzet idzie na cele spoleczne.
Jacek A. Rossakiewicz pisze:pieniądze są własnością państwa
to demagogia - pieniadze sa wlasnoscia Banku Narodowego tylko jako medium (papier), a jako wartosc sa oczywiscie wlasnoscia tego kto je posiada.
, a państwo własnością narodu
to tez pachnie demagogia. instytucje panstwa sa niezaleznymi podmiotami posiadajacymi wlasna osobosc prawna. zostaly przez spoleczenstwo utworzone do spelnienia wyznaczonych misji. o stosunku wlasnosci trudno tu mowic, wrecz nie da sie go zdefiniowac, chocby dlatego bo rzekomy wlascieciel nie ma osobowsci prawnej. "Spoleczestwo jako wlasciciel" przypomina najczarniejsza demagogie komuny.

W sumie moje argumenty z poprzedniego postu nie zostaly Twoja odpowiedza ani na krzte zachwiane. Chyba myslisz troche kategoriami jakiejs demagogii, moze z poprzedniego systemu.
Jacek A. Rossakiewicz
local
Posty: 295
Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jacek A. Rossakiewicz »

Zbyszku. Rozmawiamy o emisji pieniądza i o jej zasadzie. Nowo wyemitowany pieniadz nie jest własnością banku, ani rządu, ani osob prywatnych. Jest - a w zasadzie powinien być - własnością spoleczeństwa/narodu. Kiedy naród wyprodukuje dobra, powinny być one monetaryzowane tak, aby masa pieniądza w społeczeństwie proporcjonalnie zwiększała się, aby zachować ten sam procent pokrycia (można także zwiększać sam procent pokrycia jeżeli jest taka potrzeba) Pytaniem pozostaje oczywiście komu dać ten dodatkowy, nowowyemitowany pieniądz. Ja twierdzę, że ludziom najuboższym, tym których potrzeby sa niezaspokojone i ktorzy wprowadzą go do gospodarki tam gdzie jest to potrzebne. (Tutaj milosierdzie ujawnia swoje funkcje ekonomiczne) Do tej pory tak oczywiście nie było. Pieniadz pomnażano w bankach na zasadzie oprocentowania - dla najbogatszych lub emitowano go dla rządu jako dług. Ten dług rządu wobec banku - skąd niby bierze sie jego zasadność - miał być potem spłacany z naszych podatków. Kwota wracała do banku, tak jakby to on był jej właścicielem, tak jakby to on ją wypracował, a przecież wypracowała te kwotę cala wspólnota. Tak więc nalezy się ona wszystkim. Można ją rozdzielac po rowno - jak chcą teoretycy Kredyty Spolecznego, ale lepiej - moim zdaniem - dawać ją najubozszym, bo ona i tak wroci do tych najbardziej przedsiębirczych i stanie się ich dochodem, ale po zaspokojeniu potrzeb wspólnoty, a nie bez jakiegokolowk wysiłku jak w przypadku oprocentowania. Taka emisja może w istotny sposób niwelować deficyt budżetowy. Byłyby z niej raczej pożytki niż szkody - przynajmniej dla 80% ludności.

Wydaje mi się, że nie rozumiesz zasady tworzenia pieniędzy przez banki lub przez np. FED. Polecam bardzo dobry artykuł" Mechanizm Mandrake'a w Zielonych Brygadach Nr 7 wrzesień 2003 o tym zjawisku. oraz stronę
www.themoneymasters.com. Artykuły o kreacji pieniądza w "Michaelu" i związanych z nim wydawnictwach. np. Colin Barclay-Smith, Dlaczego wciąz brak nam pieniędzy.

To nie jest moja ideologia ani "demagogia". Opisane mechanizmy są rzeczywistością, prowadza do dewiacji ekonomicznej i pytaniem jest tylko czym i jak je zastapić?

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] i 3 gości