WF pisze:Nie pomieszałem, bo tu nie ma co mieszać. Zamówienia publiczne SĄ interwencją w swobodę umów, bo - jak sam zauważasz - są "dysponowaniem publicznym [czyli: CUDZYM] pieniądzem".
Nie dogadamy sie - to czyim pieniądzem dysponuję nie ma ŻADNEGO znaczenia dla swobody umów, bo nikt mnie osobiście nie przymusza do zawarcia umowy.
WF pisze:Jeśli uznać, że POMIMO tak drastycznego naruszenia zasady wolności umów, pozostałe umowy są absolutnie wolne, to zgadzam się - tak, są wolne. Ale to jest zupełnie inna definicja wolności. Na tej zasadzie więzień, który nie ma łańcucha na nogach i może kupić paczkę papierosów w kantynie, jest wolnym człowiekiem. Rzeczywiście tak - jest wolny; w tym znaczeniu, że mógłby mieć jeszcze łańcuch i mógłby mieć zakaz chodzenia do kantyny. Tylko po co się bawić w taką słowną ekwilibrystykę?
Od takiej słownej ekwilibrystyki zaczynają się podstawowe nieporozumienia.
1. Dla mnie zasada swobody umów występuje wtedy, gdy mogę ale nie muszę zawrzeć jakąś umowę z kim chcę i możemy wspólnie ukształtować jej treść.
Ty natomiast uważasz - o ilę Cię dobrze zrozumiałem - że jeśli uzyskam swoje środki w sposób nielegalny (szeroko rozumiane) to wpłynie to na swobodę umów (bo okradziony nie kupi za skaradzione mu środki żadnych dóbr). Tu się zdecydowanie różnimy.
2. Zasada swobody umów nie oznacza, że ktoś jest wolny - więzień w kantynie posiadając pieniądze może ale nie musi coś kupić - to jest swoboda umów. A że nie może opuścic więzienia nie ma tu nic do rzeczy. Tak samo może zatrudnić sobie obrońcę i ma w tym zakresie wolność wyboru.
WF pisze:O ile towar nabył za własne środki, a nie ukradł, nie wymusił, nie kupił za ukradzione, wymuszone pieniądze, to nie narusza zasady swobody umów. Jeśli ukradł, wymusił etc, to naruszył! Oczywiście w tym momencie, kiedy ukrał, wymusił etc. a nie w tym kiedy sprzedaje za grosze.
W tym momencie nie mówisz o swobodzie umów tylko o posiadanych środkach pieniężnych i ich ilości.
W takim razie pytanie: czy jeśli sprzedawca otrzymał w kasie pieniądze wcześniej ukradzione to wpływa na swobodę umów ? Bo dla mnie nie.
WF pisze:Zauważ, jaki jest mechanizm: rząd sprzedaje ludziom albo bankowi obligacje, za które później zapłaci odsetki, a fundusze na te odsetki weźmie od ludzi (tych samych albo ich dzieci).
Banki też płaca podatki.
WF pisze:Nawet jeśli uznamy, że rząd robi to w najlepszych intencjach i niczego po drodze nie bierze do własnej kieszeni, to widać jasno, że ludzie są wystrychnięci na dudka: ostatecznie płacą oni. Kto na tym zyskuje? Bank. A kto jest sprawcą całego zamieszania? Rząd.
Nie zwalajmy wszystkiego na banki - w pozostałym zakresie się zgadzam.
WF pisze:Jaka jest na to rada? Zakaz zaciągania pożyczek przez rząd, czyli innymi słowy konstytucyjny zakaz deficytu budżetowego.
Zaciąganie pożyczek przez rząd nie jest równoznaczny z deficytem.
Co więcej nie zaciąganie pożyczek nie jest raczej możliwe. Mianowicie wpływy podatkowe charakteryzują się sezonowością - w pewnych okresach w roku uzyskujemy więcej wpływów w pewnych mniej. Dlatego koniecznym jest uzyskiwanie pewnej ilości pieniądza na bieżąco na rynku.
I jestem całkowicie ZA konstytucyjnym zakazem tworzenia budżetu z deficytem.
WF pisze:To jest właściwy adresat zakazów, a nie ludzie, którzy wiedzą lepiej od ustawodawcy, czy im sie opłaca wziąć kredyt oprocentowany na 50% czy na 10% czy na 0%. Całe zamieszanie z ustawą antylichwiarską itp. bredniami skierowane jest na to, żeby odwrócić uwagę ludzi od właściwego problemu i od właściwego sprawcy zamieszania. To są dokładnie takie same techniki, jak wywoływanie wojny dla odwrócenia uwagi mas od problemów wewnętrznych, od tego, że ministrowie kradną itd. Technika stosowana od kilkunastu tysięcy lat. Skuteczna. Nawet inteligentny JAR się na nią nabiera, a co dopiero szary człowiek.
Nie polemizuję bo mi to pachnie spiskową teorią dziejów, której nie wyznaję.
WF pisze:Nie, nie muszą. A czy coś na to poradzimy, to inny temat. Ale zdanie: "wydatki publicze jak na razie muszą istnieć" jest nieprawdziwe. Można je oczywiście uznać za aksjomat. Ja go za aksjomat nie uznaję i być może w tym punkcie różnimy się.
Ja go nie uznaję za aksjomat tylko za konieczność. Ale lepiej nie rozwijajmy tego tematu w tym wątku bo się pogubimy.