6. PIERWSZA ZASADA DEMOKRACJI FINANSOWEJ: EMISJA PRO PUBLICO BONO
Bank może monetyzować dobra (towary i świadczone usługi), ale nie może traktować wykreowanych kwot jako swojej własności, (ani własności akcjonariuszy). Pieniądze te są bowiem własnością całego społeczeństwa i mają za zadanie powiększyć wielkość finansowego obrotu we wspólnocie. W pierwszej kolejności należą się one producentom zakupionych towarów i usług.
Za usługę monetyzacji dóbr bank może pobierać niewielką, stosowną prowizję, rodzaj opłaty manipulacyjnej, ale nie może domagać się zwrotu całej kwoty (na dodatek powiększonej o odsetki), bowiem de facto bank nie pożycza tej kwoty ze swoich zasobów, ale ją kreuje i robi to PRO PUBLICO BONO (dla dobra publicznego). Oto rozwiązanie kwestii zadłużenia. Upadek wielu bezzasadnych długów, które nie mają i nie nigdy nie miały podstawy prawnej.
EMISJA PIENIĘDZY JAKO MONETYZACJA DÓBR KONSUMPCYJNYCH
Opisany postulat Emisji Pieniądza Pro Publico Bono rozwiązuje nie tylko kwestię zadłużenia, (działając wstecz i likwidując skutki przywłaszczenia sobie prawa własności do wykreowanego pieniądza), ale rozwiązuje także kwestię DALSZEJ EMISJI. Postulat emisji obecnej i przyszłej jest ważniejszy od rozliczenia dawnego zadłużenia. Emisja poprzez monetyzację dóbr znosi potrzebę dalszego pożyczania i może być podstawą spłaty długów zasadnych. Emisja Pro Publico Bono, jako zasada monetyzacji przyrostu dóbr, jest łatwa do zaakceptowania przez reprezentantów cywilizacji łacińskiej i islamskiej, którzy żyją w swoich wspólnotach i kierują się zasadami solidarności społecznej. Natomiast może być trudna do zaakceptowania dla wielu reprezentantów cywilizacji żydowskiej, którzy czują się outsiderami we wspólnotach chrześcijańskich, mają z tego powodu wyższy poziom lęku i dążą do zapewnienia sobie przewagi finansowej. (Odłóżmy tutaj problem na ile zasadny jest ten lęk, wynikający z dawnych prześladowań). Zajmijmy się sposobami emisji i monetyzacji dóbr.
PIENIĄDZ JAKO NAJBARDZIEJ POWSZECHNA I JAWNA UMOWA SPOŁECZNA
Problem wielkości i sposobu monetyzacji przyrostu dóbr to zasadniczy problem ekonomii. Obecnie jest on nadal rozwiązywany poprzez stosowanie metod właściwych dla tradycji pieniądza kruszcowego - dzisiaj już kompletnie anachronicznych. Wydobycie kruszcu nie ma już żadnego wpływu na przyrost ilości pieniądza, więc klasyczna emisja ustała. Pozostały procedury właściwe dla kredytu. Ale te procedury także są anachroniczne, bowiem kredyt także wyrósł z braku pieniądza opartego na złocie; stąd właśnie zrodziła się potrzeba pożyczania. Obecnie pieniądz jest fiducjarny; jest efektem i materializacją najbardziej powszechnej umowy społecznej, a nie symbolem złota, więc zasady jego emisji także powinny być ustalane społecznie.
Dzisiaj można emitować pieniądz - a nie go jedynie pożyczać i to na procent; pseudo-monetyzując przyrost dóbr za pomocą oprocentowanego długu, tak, że wartość wytworzonych dóbr: (mieszkań, samochodów dodatkowo powiększona o odsetki) staje się własnością banku, a społeczeństwu pozostają długi. Nic dziwnego, że ten anachroniczny sposób tworzenia środków finansowych prowadzi do "ubóstwa w obfitości" [1] a w dalszym efekcie do prawdziwego ubóstwa w niedostatku, bo deflacja (brak pieniądza na rynku) prowadzi do stagnacji i kryzysu gospodarczego.
EMISJA PRO PUBLICO BONO ZAMIAST KREDYTOWEJ SAMOWOLI
Obecnie nie mamy do czynienia z emisją nastawioną na realizację publicznego dobra. Dominuje samowolna kreacja substytutu pieniądza dokonywana na zasadzie kredytu-długu. Sposób kreacji substytutu pieniądza w trakcie procedury kredytowej został już opisany. Ta kreacja wynika dzisiaj z poziomu arbitralnie ustalanej częściowej rezerwy obowiązkowej i ze współczynnika popytu na gotówkę, które tworzą mnożnik bazy pieniężnej [2]. Ustalaniem tych wielkości zajmują się urzędnicy bankowi. Dokonują oni takich regulacji, aby 1. utrzymać (lub podnieść) wartość zgromadzonego kapitału oraz 2. przejąć wartość powstających dóbr poprzez kreację substytutu pieniądza, czyli poprzez oprocentowanie pieniędzy - co jest niewłaściwe.
NEGATYWNY ASPEKT OPROCENTOWANIA KONT
Drugim źródłem substytutu pieniądza, (pieniądza wynikającego z lichwy) jest dodatnie oprocentowanie kont i obligacji. Ten pieniądz nie jest długiem dla jego właściciela, ale jest długiem dla całej wspólnoty i także jest rodzajem substytutu. Kwoty pochodzące z oprocentowania i zasilające wybrane konta oraz powodujące wzrost wartości obligacji znajdują pokrycie w wartości wyprodukowanych towarów, a kiedy to nie wystarcza także w wartości przyszłej produkcji. Odsetki są sposobem przejmowania praw do konsumpcji powstających produktów, za pomocą mnożenia pieniądza. Lichwa jest tutaj zapośredniczona a wyzysk wspólnoty anonimowy. Oprocentowanie kont i obligacji, choć z założenia powszechne, w praktyce tworzy nowe ilości substytutu pieniądza tylko dla nielicznych. Dzieje się tak, bowiem znakomita większość ludzi (80%) w ogóle nie ma oszczędności lub ma znikome, nie kupuje także obligacji. Są oni zatem pozbawieni przypływu środków finansowych z oprocentowania. Gdyby ludzie powszechnie mieli zgromadzone znaczne środki na kontach lub posiadali obligacje, oprocentowanie tworzyłoby dodatkowe ilości substytutu, który byłby pozyskiwany przez wszystkich, jednak nie ma to miejsca z powodu niedemokratycznego rozkładu pieniądza we wspólnocie.
ZŁUDZENIA EKONOMI LIBERALNEJ W ZAKRESIE OSZCZĘDNOŚCI I KREDYTÓW
Trzeba też w tym miejscu sprostować pewien mit obowiązujący w ekonomii liberalnej. Oprocentowanie kont często traktuje się tam jako premię należną za oszczędzanie, a premia ta miałaby pochodzić z zysków, jakie daje kredyt udzielany osobom przedsiębiorczym. Ekonomiści liberalni rozpisują się o dobrodziejstwach takiej zależności i traktują stopę procentową jako mechanizm regulujący podaż pieniądza, (czyli jego cenę [3]) oraz jako mechanizm, który decyduje o właściwej alokacji środków finansowych; ich przepływie od tych, którzy je mają, do tych którzy ich potrzebują. Miałby to być według ich oceny; cenny mechanizm samoregulacji w gospodarce. W rzeczywistości jednak, nawet gdyby taki mechanizm działał nie miałby on żadnych cudownych właściwości. Po prostu umożliwiłby pobieranie haraczu, tym większego im mniejszy protest społeczny. Pozostawienie tego "mechanizmu" bez ingerencji prowadziłoby do zwyżki haraczu, bo po cóż właściciele kapitału mieliby zmniejszać swoje dochody, raczej będą dążyć do maksymalizacji zysku. Brak ingerencji prowadzi zatem do wzrostu stóp procentowych. Obniżka stóp procentowych jest najczęściej wynikiem decyzji świadomej lub decyzji wymuszonej przez protesty świadomych obywateli. Teorii "cudownej", liberalnej samoregulacji przeczą realia "neoliberalnej deregulacji"; podporządkowanie pieniądza i stóp procentowych decyzjom wysokich urzędników bankowych. To oni arbitralnie decydują o stopach procentowych; o wielkości kreacji substytutu na kontach, o oprocentowaniu kredytów (tzw. podaży pieniądza). Realizują w ten sposób cele, które są znane tylko im i bynajmniej nie pozostawiają tych ważnych kwestii "automatycznej samoregulacji". Polityka finansowa: "neutralna" lub "restrykcyjna" [4] decyduje bowiem o przetrwaniu, bądź upadku narodu. Urzędnicy ci nie mają i nie stosują pojęcia "korzystna polityka finansowa", czego należałoby się po nich spodziewać, od nich oczekiwać lub wymagać. Brak tego pojęcia najlepiej wskazuje na to, jak zaawansowany jest proces niszczenia cywilizacji łacińskiej przez bankowość opartą na lichwie. Wojna pomiędzy cywilizacjami prowadzona za pomocą pieniądza trwa już od ponad trzystu lat.
RÓWNANIE RICARDO
Wyeliminowanie emisji na korzyść kredytu (pożyczania) zostało w teorii ekonomi liberalnej uzasadnione przez Davida Ricardo za pomocą równania: MV=PT, gdzie M to ogólny zasób pieniądza, V szybkość obrotu, P poziom cen, a T to ogół transakcji [5]. Równanie to jest z pozoru tautologią i mówi, iż ogólna suma użytych pieniędzy pomnożona przez wielkość obrotu równa się cenom towarów pomnożonym przez wolumen wymiany towarowej. Równanie to jest zazwyczaj używane do uzasadniania tezy, iż (przy niezmiennych innych czynnikach) zwiększenie masy monetarnej M nieuchronnie musi prowadzić do zwiększenia P, czyli cen towarów. Taka interpretacja równania jest używana jako argument za brakiem emisji, bo przecież emisja "grozi wówczas inflacją". "Uzasadnieniem" tego twierdzenia jest zastrzeżenie wyszczególnione w nawiasie powyżej. W rzeczywistości zastrzeżenie to nie ma prawie żadnego praktycznego sensu i jest świadectwem sprytnej manipulacji. Po co i dlaczego mielibyśmy zakładać, iż "inne czynniki pozostaną niezmienne"? [6]. W trakcie normalnego gospodarowania pojawia się jego efekt, czyli produkt. Zazwyczaj efektywna praca prowadzi do wzrostu produkcji. Pojawia się więcej towarów. Aby je sprzedać, czyli aby zwiększyć T potrzebne jest zwiększenie M i rozdysponowanie przyrostu M wśród ludności. Przyrost M nie stanie się przyczyną inflacji, jeżeli wzrost siły nabywczej będzie miał towarowe pokrycie, czyli przyrost ilości transakcji T będzie poprzedzony wzrostem ilości oferowanych towarów i usług. Zwiększy się wówczas jedynie poziom konsumpcji. Nastąpi także podwyższenie poziomu życia. W przypadku wzrostu produkcji towarów zwiększenie M jest wręcz potrzebne i jest najlepszym sposobem utrzymania dobrej koniunktury oraz kondycji gospodarki. Wzrost produkcji powinien zostać odzwierciedlony wzrostem M, tak aby dodatkowa masa towarów i usług mogła zostać wchłonięta przez społeczeństwo, poprzez wzrost ogólnej wartości wolumenu wymiany. Jest to najlepszy sposób zapewnienia wzrostu poziomu życia. Ceny P pozostają stabilne a wzrost poziomu życia (lepsze zaspokojenie potrzeb) nie odbywa się kosztem wzrostu szybkości obrotu (V), który wiąże się przecież z męczącym wzrostem tempa życia, a często także z prowadzeniem gospodarki niszczącej środowisko.
RÓWNANIE FISHERA
Równanie MV=PT jest obecnie znane jako równanie Irvinga Fishera, a to z tego powodu, iż w 1911 roku (po stu latach od jego powstania) zmodyfikował on równanie ricardiańskie dopisując do niego substytut pieniądza. Zapisał to tak: MV+M'V'=PT, gdzie M' to „pieniądz wykreowany przez bank” [7] a V' to wielkość obrotu tym pieniądzem (substytutem). Ekonomiści liberalni pisząc podręczniki [8], (chyba nie z wdzięczności dla Fishera, ale aby ukryć substytut), przypisali Fisherowi oryginalne równanie ricardiańskie i pozostawili je w stanie pierwotnym, bez uwidaczniania bankowego substytutu. Zasadne równanie z uwzględnieniem substytutu musiałoby przecież uwzględniać oprocentowanie. Powinno ono wygladać tak: MV+M'(1+r)V'=PT, gdzie r to stopa procentowa. Trudno byłoby wówczas uzasadnić zdanie, iż wzrost M' nie prowadzi do wzrostu cen (P), kiedy założyło się, iż prowadzi w równaniu Ricarda. I rzeczywiście oprocentowanie pieniędzy wymusza wzrost cen i to nie tylko poprzez zwiększanie ilości pieniędzy, które przekracza właściwą proporcję do przyrostu produkcji, ale przede wszystkim poprzez oprocentowanie kredytów inwestycyjnych; "cenę pieniądza". "Cena pieniądza", czyli odsetki od kredytu jest doliczana do ceny produkowanych towarów. Wyższa cena niektórych towarów produkowanych za pożyczone, oprocentowane pieniądze powoduje, że inni producenci także podnoszą swoje ceny, aby ich realne zarobki nie spadły. W efekcie niemal wszystkie ceny idą w górę, choć z pewnością nie o ten sam procent. Margrit Kennedy podaje, iż w Niemczech odsetki od kredytów stanowią 30-50% ceny artykułów codziennego użytku [9].
PIENIĄDZE - PROCENTY - PRAWO DO KONSUMPCJI DLA NAJBOGATSZYCH
Zatem to, co kwestionował Ricardo wobec pieniędzy M, było realizowane za pomocą bankowego substytutu M' i do uwidocznienia tego można wykorzystać równanie Fishera. Stopa procentowa (r) niezmiennie towarzysząca bankowemu substytutowi została dopisana przeze mnie, bowiem wynika to z bankowej praktyki. Obecnie mamy w ekonomii równanie, które opisuje przyrost substytutu i okazuje się, że ten właśnie wzrost; w zależności od wysokości stopy procentowej (r) jest 1. sposobem pośredniego monetyzowania dóbr, 2. powodem inflacji, 3. jednym i drugim.
Ta trzecia możliwość jest najbardziej prawdopodobna i najczęściej spotykana. Pierwsza i druga to możliwości skrajne. 1. Oprocentowanie odzwierciedlające w odpowiedniej proporcji przyrost dóbr to monetyzacja, zaś 2. oprocentowanie pieniędzy bez wzrostu produkcji lub w obliczu jej spadku to generowanie inflacji. 3. Możliwość trzecią możemy opisać za pomocą klasycznych pojęć ekonomii. Realna stopa procentowa, czyli różnica pomiędzy stopą inflacji, a stopą procentową - odpowiada monetyzacji przyrostu dóbr. To, co w stopie procentowej przekracza ilościowy przyrost dóbr (stopę realną) powoduje inflację. Jest to rachunek przybliżony, bo wzrost cen może oczywiście mieć więcej przyczyn niż te wynikające z oprocentowania kredytów i pieniędzy. Jednak, kiedy gospodarka rozwija się bez przeszkód, główną przyczyna inflacji jest nadmiernie wysokie oprocentowanie.
MONETYZOWANIE PRZYROSTU PKB ZA POMOCĄ OPROCENTOWANIA
Jeżeli stopa procentowa w banku wynosi np. 5% a inflacja 2 %, to realna stopa procentowa wynosi 3%. Jeżeli PKB przy takich stopach wzrośnie powyżej 3% np. do 5% wówczas decydenci podnoszą stopę procentową o 2%, aby zmonetyzować przyrost dóbr (dla siebie). Jednak przy 7 procentowej stopie gospodarka nie jest w stanie wytworzyć tak wysokiego dochodu. PKB spada do 3% a inflacja rośnie do 4% [10]. Te wahania wynikające z chciwego manipulowania stopą procentową powodują kłopoty, w związku z tym rozsądniejsi decydenci w krajach wysoko rozwiniętych stosują bardzo umiarkowane stopy procentowe odpowiadające stopie realnej, np. wysokości: 1 - 2% (a w Japonii od lat stopa procentowa jest bliska zeru; 0.1 - 0,09%.) W ten sposób pokazaliśmy, iż oprocentowanie to pośredni sposób monetyzacji dóbr (pseudo-monetyzacja), która niestety prowadzi dodatkowo do zadłużenia lub hiperzadłużenia ludności - jeżeli procenty mają być spłacane przez kredytobiorców lub przez całe społeczeństwo (oprocentowanie obligacji).
Obniżenie oprocentowania do wysokości stopy realnej może pomóc ograniczyć inflację. Nie rozwiązuje to jednak problemu pseudo-monetyzacji, bowiem jej pozytywny efekt; wzrost ilości środków płatniczych, dotyczy nielicznych a nie ogółu społeczeństwa. Monetyzacja przyrostu dóbr za pomocą oprocentowania, przynosi korzyści właścicielom obligacji i udziałowcom banku. Natomiast państwo i ludność popada w zadłużenie bez względu na efekty swojej pracy. Dysproporcje majątkowe powiększają się. Pieniądz rodzi pieniądz, zaś ci, co mają mało pieniędzy mają ich coraz mniej. Tak oczywiście być nie musi i monetyzacja przyrostu dóbr może być dokonywana w inny sposób ― właściwy.
EMISJA PIENIĘDZY ZAMIAST KREACJI ODSETEK I DŁUGU
Tym "innym" sposobem monetyzowania przyrostu dóbr jest powiększanie ilości pieniędzy a nie ich bankowego substytutu. Można to odzwierciedlić algebraicznie w równaniu: MV+M'(1+r)V'=PT, poprzez zmniejszanie r (obniżenie stopy procentowej) docelowo do zera. W miejsce kreacji odsetek można prowadzić emisję dodatkowych, oficjalnych, narodowych pieniędzy M. Zamiast pokrywać przyrost PKB substytutem pieniędzy: M'(1+r), którego własność jest już z góry określona, (pieniądz trafia do najbardziej zamożnych), można pokrywać przyrost PKB we właściwej proporcji, za pomocą normalnych, nie oprocentowanych pieniędzy M. Potrzebny i zasadny przyrost M (deltaM) łatwo obliczyć stosując równanie Ricardo w postaci: M=PT/V i przyjmując za iloczyn PT np. produkt krajowy brutto (PKB). Wówczas wzrost PKB to iloczyn cen i przyrostu ilości transakcji (P deltaT). Wzrost ilości pieniądza (deltaM) można byłoby obliczyć wówczas następująco: deltaM=P deltaT/V. Zasadny, BEZINFLACYJNY przyrost M równa się wzrostowi PKB podzielonemu przez szybkość obrotu (V). (Liczbowy współczynnik szybkości obrotu: V=PKB/M, produkt krajowy brutto podzielony przez sumę pieniędzy użytych do jego osiągnięcia, będących w obrocie, czyli M1).
Przyrost M wynikający ze wzrostu produkcji prowadzi do wzrostu ilości zawieranych transakcji (T) i nie musi wywoływać wzrostu cen (P) jak interpretował to równanie Ricardo oraz jego następcy. Co więcej tak emitowany pieniądz nie ma z góry określonego właściciela, nie pomnaża się na kontach prywatnych osób, ale jest własnością całego społeczeństwa. W efekcie (w przypadku zerowej stopy procentowej) równanie Fishera moglibyśmy zastąpić równaniem: (M+ deltaM)V=P(T+ deltaT).
WZROST BUDŻETU
Najprostszym zastosowaniem tego nowego pieniądza (deltaM) jest zasilenie nim budżetu. Dopiero po takiej operacji możemy oszacować czy mamy deficyt budżetowy, czy mamy budżetową nadwyżkę. Efekt pracy całego społeczeństwa znajduje swój monetarny wyraz. Naród nie jest skazany na pożyczki, ani na przejmowanie pieniądza innych narodów poprzez zyskowny (lub niesprawiedliwy) handel.
MONETYZOWANIE PRZYROSTU DÓBR WE WŁASNYM KRAJU.
UZDROWIENIE STOSUNKÓW FINANSOWYCH NA ŚWIECIE.
Stosowanie takiej emisji uzdrawia nie tylko stosunki finansowe w państwie, ale i stosunki międzynarodowe. Handel międzynarodowy zostaje uwolniony od agresywnej presji na zdobywanie pieniędzy, aby za pomocą pieniędzy odebranych innym narodom, spłacać narosłe odsetki od oprocentowanych kredytów we własnym kraju. Wysiłek gospodarczy każdego narodu jest monetyzowany na miejscu, a nie dopiero za granicą. Nie kosztem zubażania innych narodów, ale poprzez monetyzację wypracowanych dóbr.
Na tym polega uzdrowienie finansów publicznych i międzynarodowych, a nie na ściąganiu coraz wyższych podatków, co usiłują nam wmówić tzw. "liberalne" siły polityczne i "liberalni" ekonomiści.
PIERWSZA ZASADA DEMOKRACJI FINANSOWEJ WPISANA DO KONSTYTUCJI
Uzasadniona, bezinflacyjna emisja M jako pieniądza narodowego lub społecznego (w UE) to pierwsza zasada demokracji finansowej. Pozwala ona ograniczyć podatki, organizować (lub odbudować) funkcje socjalne państwa (oraz UE). Dodatkowe ilości pieniądza mogą zostać przeznaczone na każdy cel, bo są własnością całej wspólnoty; wynikają z ogólnego wzrostu produkcji.
Pozostało wprowadzenie odpowiednich zapisów w konstytucjach wielu państw i w konstytucji Unii Europejskiej.
___________________________
Przypisy:
[1] Określenie teoretyków kredytu społecznego C. H. Douglasa i Louisa Evena.
[2] Jak dowolnie ustalany jest poziom rezerwy można prześledzić na przykładzie powstawania banków w Polsce po 1990 roku. Dopóki polski kapitał był obecny na rynku i mógł służyć jako podstawa do założenia rodzimego banku, NBP stosował wymóg rezerwy obowiązkowej na poziomie 30% (podczas gdy w Europie zachodniej normą była już rezerwa 10%). Kiedy polskie banki zostały sprzedane zagranicznym kontrahentom poziom rezerwy obowiazkowej został obniżony do 10%. Polacy mieli więc trzykrotnie trudniejsze warunki do organizowania działalności finansowej. Efekt jest taki, że większosć polskich banków przeszła w ręce obcego kapitału.
[3] W ich mysleniu pieniądz staje się kolejnym towarem, a pieniadzem stają się odsetki.
[4] Oficjalne pojęcia NBP.
[5] David Ricardo, The High Price of Bulion, 1810. Cyt. W. Morawski, dz. cyt. s. 108.
[6] Takie stanowisko jest zasadne jedynie wówczas kiedy chcielibyśmy zniszczyć pieniądz danej wspólnoty poprzez swiadome wywołanie hiperinflacji, ale nie jest ono zasadne w trakcie normalnego gospodarowania.
[7] Irving Fisher, The Pourchasing of Money. 1911. Cyt. W. Morawski, dz. cyt. s. 110.
[8] Np. David Begg, Stanley Fischer, Rudiger Dornbusch, Ekonomia. Makroekonomia. Warszawa 1999.
[9] Margrit Kennedy Pieniądz wolny od inflacji i odsetek. Kraków 2004 s. 23-25.
[10] Przybliżone dane dla Polski za okres 2003-2004.
W STRONĘ DEMOKRACJI FINANSOWEJ - 6 Zasada 1.
Moderator: Violetta Okoń
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
W STRONĘ DEMOKRACJI FINANSOWEJ - 6 Zasada 1.
Demokracja Finansowa http://www.demokracja-finansowa.pl
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] i 3 gości