Dramat w trzech aktach
Akt 1
Akt 2"Jest również sprawa mleka, udało się załatwić kwotę restrukturyzacyjną, która obowiązuje, niestety, jednak od 1 kwietnia 2006 na rok rozliczeniowy 2006/2007, a za ubiegły rok rozliczeniowy 2005/2006 rolnicy polscy będą karani, znaczy mają być karani. My robimy wszystko, aby tak nie było. Rozmawiałem z przewodniczącym Komisji Rolnictwa Parlamentu Unii, z panem Dowlem, który powiedział, że ma pewną koncepcję, widzi, jak można to zrobić, żeby to nie było 50 groszy od każdego litra. Bo proszę państwa, jeśli kara 50 groszy za każdy litr, to chcę powiedzieć, że na Podkarpaciu w niektórych mleczarniach tyle rolnikom płacą za mleko, to przecież ten rolnik będzie doił za darmo w końcu, bo jeszcze zapłaci karę. To nie jest wina rolników, to jest wina, niestety, negocjatorów, którzy wynegocjowali za niskie kwoty produkcyjne. I to nie jest spychanie na poprzedników, tylko są takie fakty. Kiedy mieliśmy produkcję mleka w roku 2003 przed przystąpieniem do Unii około 11 milionów ton, to negocjatorzy ze strony polskiej na czele z panem premierem Millerem w Kopenhadze, później w Atenach i podpisali traktat, gdzie zgodzili się na kwotę około 8,5 miliona ton. Tak że jest to zdecydowanie mniej, niż była produkcja.
I teraz zrobimy na pewno wszystko przy pomocy również Unii, Parlamentu Unii, ale również i przy pomocy naszego rządu polskiego, w tej sprawie rozmowy odpowiednie przeprowadziłem już, żeby rolnikom, którzy będą zmuszeni zapłacić tę karę, jeżeli tak będzie, to będziemy chcieli zrekompensować, bo to nie jest wina rolników"
Wicepremier, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Andrzej Lepper gościem Krzysztofa Grzesiowskiego w Sygnałach Dnia
19.05.2006 - PR1
[...] W Brukseli padły ważne słowa. Lepper uznał zapisy traktatu w przedmiocie kwoty mlecznej za bardzo niskie. "Nie odstępujemy od tego, aby w pewnych punktach zmienić traktat akcesyjny". To ważny sygnał dla Unii Europejskiej ze strony wysokiego rangą przedstawiciela polskiego rządu; to może być wstępna zapowiedź renegocjacji traktatu.
Nie uda się uniknąć kar za nadprodukcję mleka w tym roku. W sezonie 2005-2006 rolnicy przekroczą 8,5 milionowy limit o ponad 200 tys. ton mleka. W następnym jednak sezonie powiększony on zostanie o tzw. kwotę restrukturyzacyjną - 416 tys. ton. Będzie więc lepiej. Lepper jednak nie ustępuje. Chce pomóc rolnikom, szuka wyjścia, by zmniejszyć kary.
Nieprzypadkowo więc, brytyjski Euobserver swój redakcyjny artykuł poświęcony wizycie Leppera w Brukseli opatrzył tytułem - "Feisty Polish farm Minister Makes Brussels debut", co w wolnym tłumaczeniu brzmi - zadziorny (charakterny) polski minister Rolnictwa debiutuje w Brukseli.
Lepper wyraził zadowolenie z kontaktów z partnerami unijnymi. "Zostaliśmy przyjęci po ludzku, normalnie jak poważna koalicja, nie populiści, nie demagodzy, tylko poważny rząd Rzeczpospolitej Polskiej".
29.05.2006
"Zadziorny polski Minister Rolnictwa debiutuje w Brukseli" , Grzegorz TUDEREK
Akt 3
Czekamy na kary czy na zdecydowaną odmowę płacenia jakichkolwiek kar
Komentarz do dramatu:
"Kara" za produkcję mleka świadczy o cynizmie mocodawców unijnych a także o infantylizmie unijnych urzędników, którzy są najwyraźniej umysłowo ubezwłasnowolnieni.
Zgoda na zapłacenie kary za rzekomą nadmierną produkcję mleka kompromituje polityka, bez względu na jego intencje i partyjne pochodzenie. Człowiek (i polityk) mający poczucie godności nie popełnia takich absurdalnych czynów.
Dawni polscy negocjatorzy traktatu dali wyraz swojej złej woli, głupocie i brakowi zaangażowania. Nie oznacza to jednak, że obecni decydenci mogą czuć się usprawiedliwieni brakiem zdecydowanej i rozsądnej postawy dawnych negocjatorów. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że Polska nie zapłaci żadnej "kary" za produkcję mleka, z powodów zasadniczych; byłoby to bowiem świadectwem infantylizmu lub skrajnej głupoty.
Oczekiwanie na zapłacenie takiej kary kompromituje.... unijne władze, które jawią się jako grupa ludzi bez intelektu i charakteru; którzy popełnili intelektualne sepuku (już wprowadzając limity i kary) a teraz oczekują tego od innych.
W istocie w sporze tym nie tyle chodzi o mleko, ile o kontrolę ludzi; narodów i polityków. Unijni "władcy" chcą władać ludzkimi umysłami i na szalę kładą z jednej strony zdrowy rozsądek delikwenta (polityka i jego narodu) a na drugiej "powodzenie" w Unii. Powodzenie i akceptację ma rzekomo zdobyć ten, kto podporządkuje się unijnym zaleceniom. W rzeczywistości ten, kto podporządkuje się unijnym, absurdalnym zleceniom jest lekceważony i traktowany z pogardą; a jego naród "zasługuje" na depopulację. Ten kto nie potrafi zaprotestować przeciwko absurdowi i godzi się na niego, "zasługuje" na takie traktowanie. Tak to widzą ludzie Unii. Tylko jasny, zdecydowany i rozsądny protest przeciwko absurdowi może spowodować wycofanie się unijnych urzędników (i ich mocodawców) z absurdalnego wymogu. Taka postawa powoduje też, że odważny człowiek (i reprezentant narodu) zdobywa dla siebie szacunek, (choć zapewne nie zostanie mu on okazany).
Dalczego tak się dzieje? Dlatego, że Unia - obecnie - to nie dobrowalne zjednoczenie narodów, oparte na kulturze i wartościach, ale biurokratyczna machina oparta na manipulacji i strachu. Stąd te "kary", które wydają się groźne jedynie ludziom lękliwym i chciwym; (mającym we własnym mniemaniu coś do stracenia). Dla ludzi odważnych i bezinteresownych (kierujących się dobrem narodu lub dobrem powszechnym) te "kary" są śmieszne. Tacy ludzie nie ulegają manipulacji. Stają się charyzmatycznymi przywódcami. Lęk o stratę pozycji czyni króla słabym. Słaby król upada.
Takie rady są lepsze dla Andrzeja Leppera.
z poważaniem
Jacek Andrzej Rossakiewicz