O ZNACZENIU TEORII ADAMA SMITHA W PRZEMIANACH ŚWIADOMOŚCI
Filozofia Kanta zamknęła epokę Oświecenia, dobitnie ukazała braki filozoficznego racjonalizmu, jednak nie prowadziło to do renesansu religii — zbyt mało czasu upłynęło od wzajemnych prześladowań okresu reformacji i kontrreformacji, aby znowu reformować dogmatyczną wiarę. W obliczu niedoskonałości analitycznej wiedzy, ludzie szukali innych rozwiązań. Jedni wzorem Rousseau głosili pierwszeństwo szlachetnych uczuć, co dało początek romantyzmowi. Drudzy swój niepokój i niepewność chcieli uciszyć poprzez zdobywanie bogactwa, co dało początek kapitalizmowi.
Dwie rodzące się tendencje w kulturze: romantyzm i kapitalizm, to dalszy ciąg rozchodzenia się dróg współczesnego człowieka. Zachłanny człowiek formował struktury coraz bardziej zaawansowanego kapitalizmu. Człowiek uduchowiony kreował nową kulturę w romantyzmie; kulcie miłości, ludzkiego braterstwa i sztuki. Wraz z osłabieniem, poprzez „wojny dogmatyczne”, wiodącej roli religii, ludzie handlu i gospodarki zdobywali społeczne wpływy, co prowadziło do wzmocnienia we wspólnocie kultu pieniądza. Wkrótce ten nowy kult miał zdobyć największe znaczenie w organizacji społeczeństwa. Spełniło się to, co na początku XVI wieku, w przeddzień reformacji, Egidiusz z Viterbo mówił w swojej homilii na soborze laterańskim V: „to ludzie mają być przeobrażani przez sacrum a nie sacrum przez ludzi. Jeżeli nie uleczymy naszych chorób na tym soborze, to ściągniemy zgubę na chrześcijaństwo i religię”. Początek nowego kryzysu, w jaki wchodziła ludzkość; czyli nowożytny kult złotego cielca, zaczynał się niewinnie, jako zachwyt nad bogactwem i szacunek dla tych, którzy go osiągnęli.
Na początku idee ekonomiczne były powiewem wolności. Polegało to na podważaniu negatywnych zjawisk charakterystycznych dla feudalizmu. W feudalizmie dominowało przekonanie o boskim pochodzeniu władzy a zatem i stosunków własnościowych. Były okresy, kiedy wszystko „należało” do króla: nie tylko ziemia, pola, lasy i zwierzyna, ale również poddani. Feudalna zależność była formą niewolnictwa i blokowała możliwość prowadzenia niezależnej gospodarki. Dążenia wolnościowe chłopów były krwawo tłumione; na przykład w Niemczech podczas reformacji. W Anglii zapanował zupełny (wojenny) chaos; który doprowadził do ścięcia króla, co nazwano później rewolucją angielską. Dążenia wolnościowe były także najważniejszym, deklarowanym motywem rewolucji francuskiej, ale rewolucja we Francji przerodziła się szybko w masońską walkę z katolicyzmem. Po przejęciu władzy przez bogatych ziemian i zamożne mieszczaństwo (burżuazję), idea powszechnej wolności, równości i braterstwa stała się mrzonką; zaczęła oznaczać samowolę nowej elity finansowej. Ostatecznie, obciążenia i wyzysk ludzi pracujących w przemyśle lub w kopalniach przewyższyły znacznie dawne zobowiązania feudalne; dziesięcinę i pańszczyznę.
Wraz z końcem feudalizmu spory religijne, straciły swoje wiodące znaczenie, które było związane z religijnym legalizowaniem władzy. Świadomość ludzi, którzy zgromadzili majątek na produkcji, handlu i grabieży w koloniach (w tym także na handlu niewolnikami) nie opierała się na ideach chrześcijańskich — choć za chrześcijan, ludzie ci często się podawali. Wraz z pojawieniem się kapitalizmu, zaczęto tworzyć teorie ekonomiczne, które stawały się nową formą świadomości i ideologią nowych „elit finansowych”. Teorie ekonomiczne to nowy, zaledwie dwustupięćdziesięcioletni okres rozwoju, świadomej siebie, myśli ludzkiej. Wcześniej oczywiście gospodarowano, obecny był pieniądz, który ułatwiał handel i gromadzenie bogactwa, ale nie były to procesy decydujące o organizacji wspólnoty, która opierała się na religii. Kiedy religia zeszła na drugi plan, potrzebna była nowa wiara, aby społeczeństwa mogły funkcjonować. Tą nową wiarą stały się idee ekonomiczne, a najbardziej nośną i najbardziej charakterystyczną ideą dla nowej rzeczywistości, stał się właśnie angielski liberalizm ekonomiczny.
Zanim przejdziemy do omówienia idei liberalizmu ekonomicznego wspomnę o tym, co go w ekonomii poprzedzało.
Termin ekonomia pochodzi z greckiego oikos — dom i nomos — prawo, reguła. Pierwszy raz pojawia się u Xenofonta, (taki tytuł nosi jedno z jego dzieł). Starożytni przez to słowo rozumieli zasady prowadzenia gospodarstwa domowego. Na temat właściwych sposobów gospodarowania: pracowania, handlowania, gromadzenia zapasów, oddawania i darowania długów wypowiadały się wielkie religie, traktując je jako ważne, ale nie najważniejsze kwestie. Potępiano lichwę, zatrzymywanie płacy robotnikom, kradzież i wyzysk, pochwalano darowanie długów, widząc w tym jeden z najważniejszych przejawów miłości bliźniego i miłosierdzia. Zarys prawdziwie rewolucyjnej (do dzisiaj) ekonomii zawarty jest w Nauce Jezusa w ideach dobra absolutnego. Duchowni kościołów chrześcijańskich także potępiali lichwę, nieuczciwość i nadmierne bogacenie się, ale pozostawali zależni od chłopskiej dziesięciny i od władzy świeckiej, więc nie ingerowali w te sprawy bezpośrednio, a jeśli już, to zazwyczaj dbając o interesy podwójnej: świeckiej i duchownej władzy. W XVI i XVII wieku wraz z odkryciem Ameryki i początkiem eksploatacji Nowego Świata przez Hiszpanię i Portugalię (szybko bogacących się na tej działalności), rozpoczęło się gospodarcze konkurowanie państw. Mieszkańcy Francji, Anglii i Włoch zastanawiali się skąd czerpać zyski, które utożsamiali z posiadaniem złota i srebra. Anglik Francis Drake rabował złoto napadając jako korsarz na hiszpańskie statki. Robił to, przynajmniej częściowo, także w interesie Anglii. Później odkrył dla Anglii drogę do Indii wokół Przylądka Dobrej Nadziei, co umożliwiło Anglii ekspansję kolonialną nie tylko do Ameryki Północnej, ale i do Azji, i Afryki. Drake został obdarzony szlachectwem przez królową angielską Elżbietę I i przyczynił się do sukcesów Anglii w wojnie morskiej z Hiszpanią.
W 1613 roku Włoch Antoni Serra napisał traktat "O przyczynach, które mogą sprowadzić dostatek złota i srebra w królestwach pozbawionych kopalń." We Francji, Anglii, Portugalii i innych krajach wprowadzono drobiazgowe przepisy dotyczące działań gospodarczych: zakaz wywozu złota, ograniczenia przywozu dóbr np. bydła, premie eksportowe na wyroby poszczególnych gałęzi przemysłu. Zawierano międzypaństwowe traktaty handlowe. Propagowano handel zagraniczny, a zwłaszcza eksport własnych towarów, oraz wprowadzanie barier celnych chroniących własny rynek. Działania te miały na celu wzrost bogactwa, rozumianego jako wzrost ilości złota i srebra w kraju. Jak napisał później Adam Smith: propagowano jednych producentów kosztem drugich, pojawiło się zjawisko korupcji, a za wszystko płacili konsumenci. Zespół takich działań nazwano później merkantylizmem.
Do zniesienia merkantylizmu w połowie XVIII wieku we Francji przyczynili się między innymi Rousseau i Monteskiusz głosząc potrzebę uwolnienia gospodarki od sztucznych, krępujących ją przepisów. Wkrótce Francuzi stworzyli podwaliny pod nowożytną ekonomię. Pierwszymi ludźmi, którzy sami siebie nazywali ekonomistami (Smith wyśmiewał tą nazwę), byli myśliciele francuscy: fizjokraci. Jednym z najbardziej znanych wśród nich był François Quesnay (1694-1774), który wydał w 1758 roku dwa dzieła: Obraz ekonomiczny oraz Naczelne zasady rządu ekonomicznego. Fizjokraci wprowadzili do ekonomii dwie nowe zasady przeciwne merkantylizmowi. Pierwsza to postulat oparcia gospodarki na rolnictwie. Głosili przewagę rolnictwa, górnictwa i rybołówstwa nad handlem i przemysłem. Traktowali ziemię jako źródło bogactwa, a rolników i górników jako jedyną warstwę wytwórczą. Produkcja zdaniem fizjokratów nie wytwarza bogactw, a jedynie przekształca i redystrybuuje efekty pracy klasy wytwórczej. Drugą zasadą przeciwną merkantylizmowi była wprowadzona przez Paul-Pierre'a Mercier de la Rivi&re (1720-1793) zasada „przyrodzonego i niezmiennego porządku społecznego, według którego należało działać; uznać go i pozostawić mu zupełną wolność: laisser faire, laisser passer”. Obie zasady prowadziły do przywrócenia korzystnych warunków dla swobodnej działalności gospodarczej po czasach merkantylizmu. Pierwsza zasada stwierdzała pierwszeństwo rolnictwa i pozyskiwania surowców, ale nie doceniała wartości pracy ludzkiej w przemyśle, (co uwypuklił Adam Smith, który podobnie jak fizjokraci krytykował merkantylizm). Druga zasada naturalnego porządku nawiązywała do pozytywnych idei Oświecenia, potrzeby harmonii w rozwoju gospodarczym. Była postulatem wprowadzenia rzeczywistej wolności gospodarczej i została kompletnie wypaczona w późniejszych wersjach angielskiego liberalizmu ekonomicznego, do czego niebawem wrócimy.
Jak wyglądała francuska wersja: laisser faire, laisser passer z XVIII wieku można przeczytać np. u Karola Gide'a w jego Zasadach ekonomii społecznej z początku ubiegłego stulecia:
„Główne zasady fizjokratów są mniej więcej następujące. Wzrost dobrobytu narodowego zależy od czystego dochodu, który dać może tylko ziemia, albowiem w przemyśle i handlu jedynie przerabiamy lub mieniamy istniejące rzeczy, podczas gdy rolnik i górnik uzyskują dobra zupełnie nowe, których przedtem nie było, bądź to wydobywając je z łona ziemi, bądź też zawdzięczając je twórczym siłom przyrody, np. urodzajności gruntu. Gdyby nie było rolnictwa, nie byłoby ani handlu ani przemysłu, bo nie byłoby środków produkcji i towarów, lecz z drugiej znowu strony w braku produkcji przemysłowo-handlowej, rolnik musiałby się starać o zaspokojenie wszystkich swych potrzeb, o swe utrzymanie, narzędzia itp., a tem samem nie mógłby tyle sił i czasu poświęcić uprawie roli. Dlatego też handel i przemysł są wprawdzie zawodami drugorzędnemi, zeleżnemi od rolnictwa lecz użytecznemi. Obok tego istnieje jeszcze w społeczeństwie klasa właścicieli ziemskich, którzy nie pracują wcale, tylko pobierają czynsz dzierżawny od rolników. Ponieważ tylko ziemia daje dochód czysty, przeto w imię dobrobytu narodowego należy się starać o jaknajwiększy rozwój rolnictwa. Dojdzie do tego, jeżeli rolnictwo, przemysł i handel zwolni się ze wszystkich ograniczeń i ciężarów, przede wszystkiem od ceł, opłat i podatków, gdyż zabierając część dochodów rolnikowi, nie pozostawia mu się dość środków na rozszerzenie uprawy ziemi, a nakładając ciężary na przemysł i handel, tworzy się wysokie ceny na towary niezbędne rolnictwu i w ten sposób znowu mu się szkodzi. Stąd też dla rolników, jako dla klasy wytwórczej i dla kupców i przemysłowców, jako dla klasy zależnej od rolnictwa, lecz potrzebnej dla niego, powinno się wprowadzić zupełną wolność gospodarczą; natomiast wszystkie ciężary ma ponosić k l a s a w o l n a , tj. właściciele ziemscy, którzy będą je opłacać ze swego niezasłużonego czynszu dzierżawnego, bez żadnej szkody dla gospodarstwa narodowego.” [Karol Gide, Zasady ekonomii społecznej, Poznań 1921, s. 16].
Dzisiaj koncepcję fizjokratów łatwo jest uzupełnić o postulat rozwoju przemysłu, który jest równie ważny w zaspokajaniu potrzeb wspólnoty jak rolnictwo i górnictwo, bowiem społeczeństwo nie spożywa wyłącznie wydobytych surowców (węgiel, gaz), ale dokonuje ich przerobu (ropa naftowa, rudy metali) na wiele użytecznych produktów. Podobnie jest z przetwórstwem produktów rolnych. Zwraca także uwagę postulat opodatkowania wyłącznie klasy wolnej, nieprodukcyjnej, żyjącej z pracy innych ludzi.
W 1776 roku Szkot Adam Smith (1723-1790) wydał dzieło, które okazało się przełomowe dla ekonomii. Był to traktat "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów", który opisywał procesy gospodarcze i stał się motorem dalszego rozwoju angielskiej ekonomii. Dzisiaj Adam Smith nazywany jest często ojcem ekonomii, a hasło: laissez-faire (pozwólcie działać) utożsamia się z angielską doktryną liberalizmu, chociaż historycznie wywodzi się ono od fizjokratów a swe najgłębsze korzenie ma w myśli Rousseau. Smith głosił pochwałę pracy ludzkiej traktując ją jako źródło wartości i bogactwa. Koncepcja fizjokratów podkreślała wolność jednostki, ale jednocześnie potrzebę harmonii w społeczeństwie, natomiast koncepcja liberalna kładła większy nacisk na swobodę działania, nie troszcząc się o następstwa gospodarki. Zakładano, że wszystko ułoży się samo. „Niewidzialna ręka rynku” znajdzie najlepsze rozwiązanie dla całej gospodarki. Smith wierzył, że możliwy jest w miarę równomierny wzrost bogactwa wśród ludzi i że suma działań poszczególnych ludzi, którzy chcą się stać bardziej zamożnymi prowadzi do szczęśliwego bogacenia się całej wspólnoty — jak sam pisał: „każdy prowadzony jest niewidzialną ręką, by przyczyniać się do celu, który nie leżał w jego zamiarach”. Po ponad dwustu latach możemy rozstrzygnąć czy wiara Adama Smitha była słuszna. Czy ludzie bogacą się równomiernie? Czy raczej bogacenie się jednych ludzi prowadzi do zubażania innych? Ja uważam, że zgodnie z prawami fizycznymi, zysk jednych to strata drugich. Jeżeli bogaci się cały naród to najczęściej kosztem innych narodów, które eksploatuje. Jestem więc za koncepcją, że ludzie bogacą się kosztem innych — chociaż dla spokoju sumienia, wolą szybko o tym zapomnieć. Do rewolucji przemysłowej w Anglii mogło dojść dzięki odbieraniu chłopom ziemi i wpędzaniu ich w skrajna nędzę, (rugi chłopskie prowadzone już od XV stulecia, w XVIII wieku uległy intensyfikacji). „Wolnych” chłopów zatrudniano jako najemników za głodową płacę w posiadłościach ziemskich, a później w przemyśle, gdzie wyzysk był jeszcze większy. Innym czynnikiem wzrostu gospodarczego było kumulowanie zysków, jakie dawała eksploatacja Indian i Murzynów w koloniach oraz handel niewolnikami. Sam Adam Smith pisał o eksploatacji kolonii: „szaleńcza zachłanność i niesprawiedliwość”, ale nie wyciągał z tego właściwych wniosków, uważając Indian i Murzynów za „dzikich”. Pomyślność i rozwój (bogactwo) wielu państw europejskich zostało okupione grabieżą i ludobójstwem dokonanym na rdzennych mieszkańcach obu Ameryk, części Afryki i Azji. W następnych stuleciach poziom życia ludności państw uprzemysłowionych wzrastał, ale było to uwarunkowane dalszą eksploatacją krajów trzeciego świata (a obecnie także środkowoeuropejskich byłych państw socjalistycznych) i nie zmniejszało dysproporcji majątkowych w społeczeństwach państw uprzemysłowionych.
Dzisiaj jest podobnie. Zamożni chronią swoje uprzywilejowanie wciągając niedoświadczone gospodarczo społeczeństwa w pułapki ekonomiczne i finansowe. Uboższe narody są kontrolowane, tak aby ich istnienie i działalność przynosiła nowe zyski najbogatszym — neokolonizacja. Wewnątrz zamożnych społeczeństw także następuje ciągłe powiększanie się dysproporcji finansowych, jest to widoczne zwłaszcza od czasu wprowadzania globalnego wolnego handlu, na czym korzystają przedsiębiorstwa ponadnarodowe (wielkie korporacje) poprzez dostęp do taniej siły roboczej w krajach trzeciego świata i tracą społeczeństwa wysokorozwinięte, w których siła robocza jest droższa — tu powiększa się bezrobocie.
Tak więc uważam, że nie ma co się łudzić; liberalizm ekonomiczny nigdy nie doprowadzi do równomiernego bogacenia się wspólnoty ludzkiej. Raczej jest on mechanizmem pogłębiającym dysproporcje majątkowe wśród ludzi. Jest koncepcją pozwalającą jednym ludziom bogacić się kosztem drugich. Na każdego bogacza przypadają setki lub tysiące biednych. Rzesze ubogich żyją w nędzy, aby ktoś mógł pływać w luksusie. Taka jest natura liberalizmu ekonomicznego. Jest to samowola najbogatszych. Taką naturę miał ten ruch ekonomiczny od początku, ale w XVIII wieku ludzie jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy a i dzisiaj, chętnie ulegają przyjemnemu złudzeniu, że bogacąc się działają także na korzyść innych. Prawda jest inna; bogacąc się działają zawsze na swoją korzyść, a dopiero później pozwalają zaspokoić potrzeby innym ludziom i to nie zawsze — dlatego są bogaci — kosztem innych. Gdyby działali dla dobra ogółu, a nie na rzecz własnego bogactwa, wówczas nie byliby bogaci — nie powstawałyby rażące dysproporcje majątkowe, poziom zamożności byłby wyrównany, a ludzie tworzyliby demokratyczne wspólnoty. Nierównomierny rozdział bogactwa likwiduje demokrację. Całe życie społeczno-polityczne i kulturalne toczy się pod dyktando najbogatszych — nie ma mowy o demokracji w społeczeństwie materialnie rozwarstwionym. Wiara w „demokratyczny kapitalizm” to złudzenie, jakiemu ludzie ulegają do dzisiaj.
Wiara Adama Smitha nie była zasadna. Ale jak to często bywa, fałsz jest atrakcyjny i rozprzestrzenia się szybko. Złudzenie jest bardzo „użyteczne”, szczególnie, kiedy pozwala kontrolować świadomość ludzi. Sukces liberalizmu ekonomicznego polegał na stwarzaniu warunków do bezwzględnego eksploatowania innych ludzi, a jednocześnie nadaniu tym działaniom, pozoru szlachetnej działalności dla dobra ogółu. W taką ideologię chętnie wierzyli ci, którzy osiągnęli bogactwo, ci, którzy dążą do bogactwa, a często nawet tacy, którym się nie udaje, ale którzy żyją nadzieją, że wkrótce im się powiedzie. Natomiast ludźmi, których wykorzystano i z których pracy czerpano korzyści, wpędzając ich w ubóstwo, najczęściej po prostu pogardzano jako „dzikimi” lub jako nieudacznikami, którzy przegrali swoją walkę o bogactwo i o swoją pozycję w społeczeństwie. Te antagonistyczne stosunki społeczne, pełne fałszu, podstępu, niesprawiedliwości, bezwzględności i wyzysku jawią się niektórym ludziom nadal, jako raj dla ludzi przedsiębiorczych. Jest to szkodliwe złudzenie. Gospodarcza konkurencja pomiędzy firmami ma znaczenie negatywne, podobnie jak rywalizacja pomiędzy ludźmi w jednej firmie. Firma, w której ludzie rywalizują ze sobą zamiast twórczo współpracować, szybko upada. Rozsądni pracodawcy zdają sobie z tego sprawę i zabiegają o harmonijne stosunki wśród pracowników, wewnątrz firmy, co przyczynia się do jej pomyślnego rozwoju. Dziwne jest to, że nie przenoszą zrozumienia tego faktu na grunt całej gospodarki. W społecznej makroskali, także lepsze jest współdziałanie niż konkurencja, dążenie do międzyludzkiej harmonii niż antagonizm i walka. Od zrozumienia tej zasady zależy dzisiaj pomyślność rodzaju ludzkiego.
Idea „dobrej konkurencji” wyrasta z pojmowania idei bogactwa jako idei pozytywnej. Smith ideę bogactwa traktuje jako pozytywną już w tytule swojego dzieła i nie przychodzi mu nawet do głowy, że może popełnia błąd. Skupia się natomiast nad tym, aby uzasadnić bezkonfliktowość dążenia do bogactwa. Jest to największe złudzenie, które udało mu się zaszczepić w świadomości ludzi. Dążenie do bogactwa jest, bowiem zawsze konfliktowe i zawsze rodzi antagonizm. Bezkonfliktowe może być tylko zaspokojenie słusznych potrzeb wszystkich ludzi, czyli korzyść powszechna.
Hasło laissez-faire w oryginalnym wydaniu francuskim było połączone z koncepcją harmonii społecznej i wizją sprawiedliwego ładu wewnątrz wspólnoty, jaka wynikała z idei Rousseau. Idea zgody na przyrodzony porządek naturalny, nie występowała jako zgoda na prawo silniejszego, bogatszego, bardziej sprytnego, czy też najbardziej bezwzględnego, ale jako dążenie do harmonii społecznej, sprawiedliwego obciążenia podatkami, ułatwiania działalności gospodarczej tym ludziom, którzy zaspokajają podstawowe potrzeby wspólnoty. Stąd nacisk kładziony na rolnictwo. Pierwotne znaczenie hasła laissez-faire to: pozwólcie działać dla dobra powszechnego. W anglosaskim wydaniu, słowa te nabrały znaczenia charakterystycznego dla liberalizmu: pozwólcie działać, bo chcemy się bogacić. Stały się zupełnie innym hasłem, hasłem wolności dla najbogatszych i były rozumiane jako zgoda na ich samowolę. Te dwa, tak różne sposoby rozumienia tych samych słów, odpowiadają dwóm rodzajom myślenia właściwym dla dwóch rodzajów ludzi. Uduchowieni, bezinteresowni i twórczy myśliciele, stworzyli to hasło dla polepszenia warunków życia wspólnoty i wyzwolenia jej ze sztucznych, wynikających z chciwości, ram merkantylizmu. Natomiast później; egoistycznie nastawieni ziemianie, bankierzy, kupcy i przemysłowcy wykorzystali je dla ideologicznego uzasadnienia swojej nowo zdobytej władzy, opartej na pieniądzu. Ponownie zwyciężyła chciwość, używająca szacownego, ale skradzionego hasła.
Aby dobrze zilustrować przemianę idei gospodarczej harmonii, jaka została naszkicowana przez fizjokratów, w angielski liberalizm ekonomiczny oparty na idei osobistego powodzenia, warto przytoczyć fragment traktatu Adama Smitha:
Człowiek [...] nie ma innego środka, by skłonić ich [swych bliźnich] do działania w myśl swych pragnień, usiłuje osiągnąć przychylność służalstwem i pochlebstwami. Nie ma on jednak czasu by robić to w każdej okoliczności. W cywilizowanym społeczeństwie potrzebuje nieustannie współdziałania i pomocy wielkiej liczby ludzi, podczas gdy całe jego życie wystarczy zaledwie, by pozyskać przyjaźń kilku osób. [...] Człowiek prawie ciągle potrzebuje pomocy swych bliźnich i na próżno szukałby jej jedynie w ich życzliwości. Jest bardziej prawdopodobne, że nakłoni ich do pomocy, gdy potrafi przemówić do ich egoizmu i pokazać im, że jest dla nich samych korzystne, by zrobili to czego od nich żąda. Każdy kto proponuje drugiemu jakiś interes, postępuje w ten sposób. Daj mi to, czego ja chcę, a otrzymasz to, czego ty chcesz [...] Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do egoizmu i nie mówimy im o naszych własnych potrzebach, lecz o ich korzyściach. Jedynie żebrak godzi się z tym, aby zależeć głównie od łaski współobywateli. [Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 1954, s. 21-22.].
To przewrotne rozumowanie do dzisiaj jest używane jako poważny argument na rzecz egoizmu. Smith zdawał sobie sprawę ze wzajemnej zależności ludzi pomiędzy sobą, co w przytaczanym fragmencie zasygnalizowane jest dwukrotnie, ale nie wyciągał z tego właściwego wniosku; że to od umiejętności współdziałania i jej etycznej zasady, zależy los ludzi i całej wspólnoty. Zamiast tego oparł się na bardzo powierzchownym spostrzeżeniu, że ludzie są bardziej skłonni do działania dla własnych korzyści, niż na cudzą rzecz. To jego „odkrycie”, jest w zasadzie rażącym, ale podanym z dowcipem, uproszczeniem. Zdominowało ono myślenie ekonomiczne i niepodzielnie panuje w ekonomii do dzisiaj, przyczyniając się do jej antyhumanistycznego charakteru. Idea oparcia życia gospodarczego na idei miłości bliźniego, została „skompromitowana” poprzez porównanie jej do „służalstwa”, „pochlebstwa”, „żebrania” i do udzielanej żebrakowi łaski.
W człowieku istnieje wiele motywów do działania, a ich treść zależy od poziomu rozwoju duchowego człowieka. Dla kogoś, kto znajduje się na etapie egoizmu i barbarzyństwa lub najbardziej rozpowszechnionej: duchowości jurydycznej, rozumowanie Smitha może wydawać się poprawne i trafne. Jednak jest ono z gruntu błędne; z egoizmu i z poszukiwania jedynie własnej korzyści wynika pomiędzy ludźmi antagonizm a nie harmonia. Takie rozumowanie, abstrahujące od wartości etycznych, oraz wynikająca z niego egoistyczna postawa, nie przyczynia się do rozwoju ludzkości, a wręcz przeciwnie wtłacza ją w egoistyczny kult użycia, w brak odpowiedzialności, w zapomnienie o postulacie miłości bliźniego. Konsekwencje przyjęcia takiego stanowiska w ekonomii będą ukazywane wielokrotnie w dalszej części pracy. Z konsekwencji tych Smith nie zdawał sobie sprawy, podobnie jak Kant nie przewidywał kryzysu filozofii, który nastąpił po publikacji jego pism. Błąd Smitha był drugim, po błędzie Kanta, ale w swoich skutkach chyba większym wypaczeniem ludzkiego myślenia a tym samym i działania.
Kiedy analizuje się początki teoretycznej ekonomii, nasuwa się skojarzenie z początkami greckiej starożytnej filozofii. Myśliciele wybierają jeden element z wielu istniejących w rzeczywistości i próbują za jego pomocą opisać całe badane zjawisko. Dla mekantylistów takim pierwszym i pożądanym pojęciem był zysk. Zamożność wspólnoty utożsamiali z dużą ilością złota i srebra w kraju, która miała zostać osiągnięta poprzez handel międzynarodowy. Było to przeniesienie zasad chciwości i gorączki złota, charakterystycznej dla ludzi bezwzględnie i „szaleńczo” eksploatujących kolonie, do państwowego prawa. Z opozycji do takiego myślenia (dialogowość poznania!) i takiej motywacji (inna duchowość!) zrodziła się doktryna fizjokratów, którzy szukali podstaw naturalnego ładu i harmonii we wspólnocie. Dlatego swoje myślenie ekonomiczne oparli na naturalnych podstawach gospodarki: rolnictwie i górnictwie. Fizjokraci wiedzieli, że to nie ilość złota ani srebra świadczy o bogactwie narodu, ale ilość produkowanych dóbr konsumpcyjnych. Przemysł i handel widzieli jako konieczne uzupełnienie gospodarki rolnej. Fizjokraci szukali naturalnego porządku dla gospodarki, prowadzonej dla dobra ogółu - stąd pojęcie zysku i bogactwa było im w ogóle nie potrzebne.
Adam Smith tworząc swoją teorię zdobywania bogactwa, krytykował merkantylizm za brak zrozumienia istoty procesów ekonomicznych, a fizjokratów wyśmiewał za ich ukłony w stronę rolnictwa i niedocenianie pracy w przemyśle dla osiągnięcia bogactwa. Jego myślenie celnie trafiało w braki koncepcji fizjokratów: niedocenianie przemysłu. Przegapił jednak fakt, że fizjokratom nie chodziło wcale o bogactwo, ale o harmonię i pomyślność całego społeczeństwa. Sam wrócił do koncepcji zysku, wyprowadzając ją z wszelkiej użytecznej pracy, a szczególnie z pracy w przemyśle, widząc w niej główną dziedzinę wzrostu gospodarczego i (angielskiej) dominacji w gospodarce. (Tanie produkty rolnicze były do Anglii przywożone z kolonii). Z myśli fizjokratów przejął ideę naturalnego porządku i dobra powszechnego, ale uwierzył, paradoksalnie, że to egoizm i indywidualne dążenie do bogactwa, prowadzi do dobra ogółu.
Smith zlekceważył to, co było najważniejszym powodem uprzywilejowania rolnictwa w teoriach fizjokratów. Fizjokraci cenili rolnictwo i górnictwo jako naturalną bazę istnienia wspólnoty. Bez rolnictwa nie istniałby przemysł, bo wcześniej ludzie pomarliby z głodu. Podobna zależność istnieje pomiędzy wydobyciem surowców, a ich przetwarzaniem w przemyśle. Smith lekceważył te oczywiste zależności właśnie ze względu na kult bogactwa i obecność taniej żywności z koloni; taniej, bo produkowanej przez skrajnie wyzyskiwanych niewolników. Te realia sprawiały, że rolnictwo nie miało dla niego tak wielkiej wartości jak produkcja maszyn. Łatwiej było się wzbogacić na produkcji maszyn niż na rolnictwie. Jednak, to rolnictwo jest bazą istnienia wspólnoty. Ze względu na rolnictwo jedne maszyny są pożądane; bo rolnictwo intensyfikują, a drugie mogą być używane; bo odżywiając się, żyjemy.
Kiedy myśli się o „naturalnej harmonii”, myśli się o pierwotnej przyczynie i o hierarchii potrzeb, zaś kiedy myśli się o „naturze bogactwa”, zauważa się to, co przynosi największy zysk. I Smith to zauważył. Lepiej niż merkantyliści zgłębił „naturę bogactwa”. Zauważył, że jego podstawą jest ludzka praca a nie cła i podatki. Najważniejszym mechanizmem rozwoju gospodarczego jest indywidualna inicjatywa człowieka. To człowiek, jednostka ludzka, jest podmiotem działalności gospodarczej. To on ma inicjatywę, wizję i wolę działania. Indywidualizm — to była cienka nić łącząca kapitalizm z romantyzmem. To dzięki Smith'owi zaczęto głosić romantyczny kult indywidualizmu. Gdyby Smith myślał o naturalnej harmonii, myślałby jeszcze głębiej i musiałby zauważyć, że podstawą istnienia człowieka (nie tylko bogactwa) jest przyroda i siły natury, które człowiek nauczył się wykorzystywać dla własnego dobra oraz, że pomimo indywidualizmu, robi to — pracując, czyli współdziałając z innymi ludźmi. Idee indywidualizmu, wolności, twórczości i współpracy były bliskie wielkim romantykom (Schiller, Mickiewicz). Jednak nacisk położony przez Smitha na bogacenie się i fałszywa koncepcja harmonii poprzez egoizm, prowadziła idee liberalizmu do zerwania więzi z romantyzmem i zapomnienia o twórczej roli Boga, natury i człowieka.
Smith był deistą, wierzył w Boga, ale pojmował go jako Naturę, która dąży do najpełniejszego szczęścia człowieka. Utożsamiając Naturę z Bogiem sądził, że człowiek pozostając w zgodzie z naturą jest szczęśliwy. Wszystko, co naturalne jest dobre. Naturalny egoizm także jest „dobry”; dążenie do korzyści własnej to — według Smitha — zamierzenie godne pochwały. Duchowość Adama Smitha możemy określić jako duchowość jurydyczną zredukowaną niemal do jednego motywu, chęci bycia zamożnym. Pisałem w rozdziale czwartym [w Demokracji finansowej]: W duchowości jurydycznej zawsze istniały dwa konkurujące ze sobą motywy postępowania: chęć bycia praworządnym, oraz chęć bycia zamożnym. Ten drugi motyw miał często przewagę nad pierwszym, co powodowało u człowieka rozwój świadomości egocentrycznej. Drugi motyw u Smitha rozrasta się do głównej zasady postępowania, natomiast pierwszy motyw duchowości jurydycznej: chęć postępowania zgodnie z prawem, został u Smitha zastąpiony mieszaniną intencji i poglądów z różnych filozofii i różnych światopoglądów — od zrozumienia roli współczucia i altruizmu — po lansowanie prawa: oko za oko. Duchowość Adama Smitha została w dużym stopniu ukształtowana przez stoicyzm, co pozwalało mu zachować trzeźwość sądu i optymizm nawet przy obserwacji rażącej niesprawiedliwości rodzących się stosunków kapitalistycznych. U podstaw ekonomicznego optymizmu Smitha leżała jednak przede wszystkim wiara w dobrą Naturę, która zadba o człowieka sama. Był to dziwny rodzaj religijnej wiary w Opatrzność i w Boże miłosierdzie; Natura wybaczy człowiekowi błędy. Co więcej; sama je naprawi, „poprowadzi człowieka z rękę” do celu, który jest dobry dla wszystkich. Była to więc wiara w specyficznie pojmowane: dobre prawo naturalne, wyraźnie ukształtowane na bazie chrześcijaństwa, które miało uchylać bezwzględne prawo: oko za oko, ząb za ząb, cudownie godząc interesy ludzkie. Jednak to, co rzeczywiście jest możliwe w wierze chrześcijańskiej i co wynika z Nauki Jezusa [rozdział piąty Demokracji finansowej], nie zostało zrealizowane przez Smitha, bowiem Szkot nie oparł swojej ekonomii na postulacie miłości bliźniego, tylko na postulacie dbałości o własny interes. Tutaj właśnie myślenie Smitha jest błędne. Tutaj Smith kreuje nową ekonomiczną mitologię obowiązującą w liberalnej ekonomii do dzisiaj. Wiąże idee korzyści osobistej wybranych osób, poszukujących indywidualnego bogactwa, z korzyścią ogółu. Nazywa to dobrem egoizmu i uznaje za wypełnienie idei korzyści powszechnej. Jest to oczywisty błąd, całkowite niezrozumienie istoty i zasady dobra powszechnego, wynikającego najpierw z chrześcijaństwa a później także z islamu.
Zamiast lepszej realizacji dążeń fizjokratów Smith wykreował nowe zjawisko: chrześcijański praktyczny egoizm. Jego teoria stała się ekspresją i dopuszczeniem w ekonomii, idei egoizmu, głoszącego korzyść wybranych ludzi jako dobro naturalne. Tak oto poprzez ekonomię, został w świadomości członków, niedojrzałych społeczeństw chrześcijańskich, zakorzeniony praktyczny egoizm. Religijna wiara chrześcijańska realizowana od święta, szła wśród wiernych w parze z egoistycznym poszukiwaniem korzyści własnej na co dzień. Także wspomniana wiara w Boską Opatrzność, nabrała charakterystycz-nego odcienia: postępujemy wprawdzie źle, ale Bóg, który nas tak ukochał, zawsze wybaczy nam nasze winy i doprowadzi nas cudownie do pomyślności, pomimo tego, że nie przestrzegamy jego woli.
Postulat sympatii i empatii pośród ludzi, jaki Adam Smith zawarł w swojej wcześniejszej pracy: Teorii uczuć moralnych (1759) opierał się na luźnych spostrzeżeniach życiowych deisty i nie miał znaczenia wartościującego jak Jezusowe przykazanie miłości. Wiara Smith’a zwalniała człowieka z troski o bliźniego i z odpowiedzialności za efekty swoich działań wobec ludzi i środowiska. Stała się ważnym czynnikiem wprowadzania etycznego redukcjonizmu, który jest przeciwieństwem duchowości i troski. Zwalniała także człowieka z ewentualnego poczucia winy: „naturalny egoizm jest dobry”. Jednocześnie jako bezprzykładny optymizm, połączony z intencją bogacenia się — a więc dosyć silnym i rozpowszechnionym pragnieniem — zespół takich przekonań przyczyniał się do wzrostu motywacji do działania. Sprawiał, że człowiek odważnie i po trupach realizował swoje cele. Smith zaraził swoją przewrotną wiarą wiele pokoleń Anglosasów i trwa to do dzisiaj. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że rozwinięty liberalizm nie ma nic wspólnego z wolnością, ani ze swoimi „korzeniami”, jakie sam deklaruje. Jest sprzeczny z teorią fizjokratów, poszukujących naturalnej harmonii i ładu. Wykracza także poza doktrynę pioniera liberalizmu, Johna Locke'a, który dopuszczał wolność dysponowania własnością, jednak uzyskaną bez szkody dla innych, czyli własną pracą — bez wyzysku. Natomiast charakterystyczną cechą liberalizmu jest chęć eksploatacji ludzi, chęć traktowania ich pracy jak swojej własności. Liberalizm to doktryna ekonomiczna ludzi uprzywilejowanych, dzierżących niepodzielną władzę gospodarczą, finansową i polityczną. Doktryna, którą absolutyzują, szczególnie w kontaktach z innymi, po to, aby eksploatować narody. Liberalizm to samowola najbogatszych potwierdzona w sugestywnej teorii. Konkurencja, to wyzwanie do walki, lecz z góry wiadomo, kto przegra, a przegrany sam jest sobie winien; bo okazał się po prostu: gorszy. Tak oto najbogatsi podporządkowują sobie świat. Tymczasem w kapitalizmie, jak wszędzie, rozwój i postęp dokonuje się dzięki ludzkiej pracy, ludzkiej twórczości i ludzkiej etycznej postawie. To pracownicy cierpliwie znoszący obciążenia pracą i często niesprawiedliwy podział dóbr, przyczyniają się do ogólnego podnoszenia poziomu życia. Rozwój, nie jest efektem ludzkiego egoistycznego dążenia do bogactwa, ale wytrwałej i cierpliwej pracy — dążenia do dobra w codziennym wysiłku.
Wkrótce przedsiębiorcy, bankierzy i finansiści pozbawieni romantycznych złudzeń; czyli wszelkich etycznych ideałów, znaleźli ludzi, którzy mieli zniwelować pozytywne znaczenie idei Smitha; oparcie koncepcji wartości na ludzkiej pracy. Zaczęto głosić hasła, iż to nie praca, ale kapitał jest najważniejszą przyczyną produkcji, a więc i wynikającego z niej bogactwa. Tak uzasadniano fakt niemiłosiernego wprost wyzysku robotników. Teorie te miały za zadnie legitymizować przejmowanie zysków przez kapitalistów. Miały się do tego przyczyniać poprzez sterowanie ludzką świadomością i prawem. Robotnikom wypłacano pensje z trudem pokrywające koszty utrzymania. Zysk przywłaszczał sobie właściciel kapitału, będący zazwyczaj liberałem, czyli zwolennikiem wolności, należy dodać: wolności do przywłaszczania sobie efektów cudzej pracy.
Trzeba obnażyć intelektualna nędzę twierdzenia uzasadniającego prawo do przejmowania zysków za pomocą podkreślania funkcji kapitału. Mówiono; że owszem robotnicy pracą tworzą dobra, więc one się im należą, ale dodawano, że przecież kapitał, którego dostarcza przedsiębiorca to właśnie robotnicza praca, tyle, że skumulowana w pieniądzu, wyrażona w formie symbolicznej, liczbowej. Wiedząc o tym, że kapitał to skumulowana, ale i przywłaszczona cudza praca, teoretycy ci, chcieli po prostu powiedzieć, że ten, kto raz sobie coś przywłaszczył, może nadal to czynić do woli, a ludzie nie powinni przeciwko temu protestować. Takie nędzne myślenie nie zlikwidowało pozytywnego znaczenia teorii Adama Smitha, czyli szacunku dla pracy. Gdyby Smith, mając taki szacunek dla pracy, opowiedział się za realizacją w ekonomii zasad dobra powszechnego, byłby geniuszem. Tak jednak się nie stało, a jego szacunek dla pracy, zagubił się w przewrotnych spekulacjach na temat „dbałości o własny interes”. Dzisiaj liberalne techniki przywłaszczania sobie cudzej własności tzw. „prywatyzacja” są znacznie bardziej wyrafinowane.
Całkowicie podważyła teorie Adama Smitha polityka finansowa. Można powiedzieć, że zasady emisji pieniądza całkowicie uchyliły teorię „wolnego rynku”, gdyż „bogactwo” stawało się udziałem nie tych, którzy produkują dobra i wygrywają w konkurencji, ale przede wszystkim tych, którzy emitują pieniądz. Emisariusze pieniędzy; prywatne banki i ich akcjonariusze przejęli kierownictwo i zarządzanie gospodarką. Idee szkockiego ekonomisty są przez nich chętnie wykorzystywane, ale jedynie jako ekspresja prawa jednostek do bogacenia się oraz jako uzasadnienie nawet skrajnego zróżnicowania majątkowego wśród ludzi. Wmawia się ludziom, że najzdolniejsi i najbardziej przedsiębiorczy mają prawo do uprzywilejowania majątkowego, zapominając, że zgromadzone przez nich w nadmiarze dobra są jednocześnie pozbawieniem innych ludzi przestrzeni ekonomicznej i życiowej. W całko-witej sprzeczności do tej ideologii pozostają słowa Jezusa: „Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym.” (Mat. 23:11 BW).
Dzisiaj, ze względu na patologię globalizmu, nawet wśród jego krytyków rodzi się nostalgia za wczesną fazą kapitalizmu; opisaną przez Smitha i za prawdziwie wolnym rynkiem. Trzeba jednak pamiętać, że dzisiejszy kapitalizm globalny i korporacyjny przyszedł na świat właśnie w czasach Adama Smitha. Nie było to nic innego jak dzieciństwo kapitalizmu. Dzisiaj dojrzały i bezwzględny kapitalizm — praktyczny egoizm — oparty na własności kapitału, ukazuje w pełni swoją niszczycielską naturę. Naprawa stosunków gospodarczych i finansowych, to nie powrót do dzieciństwa kapitalizmu, ale budowa nowej cywilizacji, opartej na autentycznej duchowości.
Koncepcja sprawiedliwych stosunków finansowych, jako bazy dla rozwoju duchowości i upowszechnienia społecznej sprawiedliwości, została naszkicowana w teorii demokracji finansowej. Trzeba wyróżnić dwie sfery, które w publikacji tej występują, ale nie zostały precyzyjnie określone.
Pierwsza to metaekonomia. Jest to dziedzina celów jakim ekonomia i gospodarka ma służyć. Określenie misji ekonomii. Są to świadomie zakładane i werbalizowane wartości realizowane później w teorii i w praktyce finansowej oraz gospodarczej.
Druga sfera to dziedzina konkretnych mechanizmów ekonomicznych: finansowych i gospodarczych możliwych do realizacji w konkretnej, zastanej sytuacji. Jest to makroekonomia i mikroekonomia. Mechanizmy te powinny uwzględniać dalekosiężne cele, ale powinny być dostosowane do aktualnych możliwości. Wypracowanie takich mechanizmów jest potrzebne. Rozróżnienie ich od tych obowiązujących dzisiaj także jest potrzebne, bowiem to, co dzisiaj obowiązuje to pogłębianie ekonomicznej i społecznej (liberalnej) patologii.
Tak więc metaekonomia powinna wyznaczać cele i perspektywy rozwoju dla makro-ekonomii i mikroekonomii. Metaekonomia to ważna część syntetyki. Likwiduje ona rozdział ekonomii od nauk humanistycznych i od sfery wartości, także od sfery wartości religijnych. Wartości i cele ekonomi mogą być i powinny być uzgadniane w perspektywie najważniejszych wartości dla człowieka i całej ludzkości.
O ZNACZENIU TEORII ADAMA SMITHA
Moderator: Violetta Okoń
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
-
- local
- Posty: 295
- Rejestracja: wt lip 29, 2003 1:10 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Adam Smith - poprawiony
„Dbałość o własny interes” to motywacja szeroko rozpowszechniona we wspólnocie ludzkiej i na tej motywacji został zbudowany i rozpowszechniony liberalizm. Jednak taka motywacja nie jest odpowiednia do zbudowania sprawiedliwych stosunków społecznych. Są inne wartości znacznie bardziej pożądane i wystarczająco powszechne, aby się na nich oprzeć realizując pozytywną wizję społecznej i gospodarczej harmonii. Tymi wartościami są troska, odpowiedzialność, poczucie godności człowieka, czyli to wszystko, co płynie z wiary i miłości do Boga, do bliźniego i siebie samego.
Nawiązując do dzieła Adama Smitha, możemy „poprawić” cytowany wcześniej jego fragment, ukazując charakter rzeczywistych i pozytywnych zależności pomiędzy naturą ludzką a gospodarką:
„Człowiek [...] w cywilizowanym społeczeństwie potrzebuje nieustannie współdziałania i pomocy wielkiej liczby ludzi, podczas gdy całe jego życie wystarczy zaledwie, by pozyskać przyjaźń kilku osób. [ Dlatego należy oprzeć wzajemne relacje ludzi w społeczeństwie na pozytywnych wartościach etycznych wynikających z duchowości. Także prawo gospodarcze i finansowe powinno opierać się na uniwersalnych wartościach religijnych i humanistycznych, na poszanowaniu ludzkiej godności i stwarzaniu ludziom równych szans w dostępie do środków finansowych]. Człowiek prawie ciągle potrzebuje pomocy swych bliźnich i [zazwyczaj znajduje ją] w ich życzliwości. Jest [jeszcze] bardziej prawdopodobne, że nakłoni ich do pomocy, gdy potrafi przemówić do ich [poczucia przyzwoitości] i pokazać im, że jest dla nich samych korzystne, by zrobili to, [o co ich prosi. Ludzkie zachowanie rządzi się zasadą wzajemności; człowiek czyniąc dobro otrzymuje je także od innych ludzi]. Każdy, kto proponuje drugiemu jakiś interes, postępuje w ten sposób. Daj mi to, czego ja chcę, a otrzymasz to, czego ty chcesz [...] Nie [tylko] od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz [także] od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie [tylko] do ich humanitarności, lecz [także do ich poczucia przyzwoitości i troski o drugiego człowieka] i [...] mówimy im [nie tylko] o naszych własnych potrzebach, lecz [także] o ich korzyściach [jakich mogą doświadczyć od nas i innych solidarnych ludzi, zespolonych miłością do Boga i bliźniego. Wszyscy zależymy od łaski Boga, od naszej pracy i pracy współobywateli, od norm etycznych, które szczerze wyznajemy i realizujemy]. Jedynie [człowiek arogancki i pozbawiony inteligencji twierdzi, że nie zależy głównie; od łaski Bożej, od stanu środowiska naturalnego [1] i od solidarnego wysiłku] współobywateli”.
Kiedy stwierdzimy, że dobro we wspólnocie występuje w ograniczonym zakresie, nie powinniśmy rezygnować z dążenia do niego, pocieszając się tym, że może ono wyniknąć nawet i z egoistycznych działań — tak jak to uczynił Adam Smith. Lepszym rozwiązaniem jest tworzyć takie warunki życia społecznego, które będą budowały w ludziach dobroć a nie chciwość. Opowiedzenie się za „dbałością o własny interes” jako źródłem korzyści powszechnej, prowadziło do gloryfikowania dbałości o własny zysk, a to z kolei do racjonalizacji chciwości i lichwy. Dzięki dziełu Adama Smith’a udało się ludziom chciwym przedstawić chciwość w dobrym świetle. W ten sposób, starania ludzi chciwych, aby „chciwość ustalić pomiędzy ludźmi” odniosły znaczący sukces. Stało się to, o czym już w siódmym wieku mówił Mahomet: "Wszechmocny nienawidzi człowieka twardego i wyniosłego. Chciwi, chcieliby chciwość pomiędzy ludźmi ustalić, oni chowają bogactwa, któremi ich niebo obsypało..." [2]
_____________________________________________
1. Stanem środowiska naturalnego Adam Smith, nie musiał się przejmować w XVIII wieku, ale to właśnie dążenie do zysku rozumianego jako własny interes, stało się w XX wieku główną przyczyną dewastacji środowiska.
2. Koran, IV 41, tłum. Jan Murza Tarak Buczacki, Warszawa 1858.
[/quote]
Nawiązując do dzieła Adama Smitha, możemy „poprawić” cytowany wcześniej jego fragment, ukazując charakter rzeczywistych i pozytywnych zależności pomiędzy naturą ludzką a gospodarką:
„Człowiek [...] w cywilizowanym społeczeństwie potrzebuje nieustannie współdziałania i pomocy wielkiej liczby ludzi, podczas gdy całe jego życie wystarczy zaledwie, by pozyskać przyjaźń kilku osób. [ Dlatego należy oprzeć wzajemne relacje ludzi w społeczeństwie na pozytywnych wartościach etycznych wynikających z duchowości. Także prawo gospodarcze i finansowe powinno opierać się na uniwersalnych wartościach religijnych i humanistycznych, na poszanowaniu ludzkiej godności i stwarzaniu ludziom równych szans w dostępie do środków finansowych]. Człowiek prawie ciągle potrzebuje pomocy swych bliźnich i [zazwyczaj znajduje ją] w ich życzliwości. Jest [jeszcze] bardziej prawdopodobne, że nakłoni ich do pomocy, gdy potrafi przemówić do ich [poczucia przyzwoitości] i pokazać im, że jest dla nich samych korzystne, by zrobili to, [o co ich prosi. Ludzkie zachowanie rządzi się zasadą wzajemności; człowiek czyniąc dobro otrzymuje je także od innych ludzi]. Każdy, kto proponuje drugiemu jakiś interes, postępuje w ten sposób. Daj mi to, czego ja chcę, a otrzymasz to, czego ty chcesz [...] Nie [tylko] od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz [także] od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie [tylko] do ich humanitarności, lecz [także do ich poczucia przyzwoitości i troski o drugiego człowieka] i [...] mówimy im [nie tylko] o naszych własnych potrzebach, lecz [także] o ich korzyściach [jakich mogą doświadczyć od nas i innych solidarnych ludzi, zespolonych miłością do Boga i bliźniego. Wszyscy zależymy od łaski Boga, od naszej pracy i pracy współobywateli, od norm etycznych, które szczerze wyznajemy i realizujemy]. Jedynie [człowiek arogancki i pozbawiony inteligencji twierdzi, że nie zależy głównie; od łaski Bożej, od stanu środowiska naturalnego [1] i od solidarnego wysiłku] współobywateli”.
Kiedy stwierdzimy, że dobro we wspólnocie występuje w ograniczonym zakresie, nie powinniśmy rezygnować z dążenia do niego, pocieszając się tym, że może ono wyniknąć nawet i z egoistycznych działań — tak jak to uczynił Adam Smith. Lepszym rozwiązaniem jest tworzyć takie warunki życia społecznego, które będą budowały w ludziach dobroć a nie chciwość. Opowiedzenie się za „dbałością o własny interes” jako źródłem korzyści powszechnej, prowadziło do gloryfikowania dbałości o własny zysk, a to z kolei do racjonalizacji chciwości i lichwy. Dzięki dziełu Adama Smith’a udało się ludziom chciwym przedstawić chciwość w dobrym świetle. W ten sposób, starania ludzi chciwych, aby „chciwość ustalić pomiędzy ludźmi” odniosły znaczący sukces. Stało się to, o czym już w siódmym wieku mówił Mahomet: "Wszechmocny nienawidzi człowieka twardego i wyniosłego. Chciwi, chcieliby chciwość pomiędzy ludźmi ustalić, oni chowają bogactwa, któremi ich niebo obsypało..." [2]
_____________________________________________
1. Stanem środowiska naturalnego Adam Smith, nie musiał się przejmować w XVIII wieku, ale to właśnie dążenie do zysku rozumianego jako własny interes, stało się w XX wieku główną przyczyną dewastacji środowiska.
2. Koran, IV 41, tłum. Jan Murza Tarak Buczacki, Warszawa 1858.
[/quote]
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] i 6 gości