Termin "roszczenia" kojarzy się w społecznym odbiorze najczęściej z postawą, ludzi, którzy starają się w naciągany niekiedy sposób wydrzeć społeczeństwu co tylko się da, nie znając, ani mając żadnego związku z byłą własnością ich przodków. Rzeczywiście właściwy stosunek do właśności powinien opierać się na jakimś nie tylko prawnym związku z danym obiektem. Niestety utraciliśmy te związki często w niezawiniony przez nas sposób. Powodem była świadoma walka z klasą włascicieli, celowa polityka rugowania własności w sferze prawa, lecz także psychologii i społecznego odbioru. Osoby starające się o odzyskanie własności powinny moim zdaniem starać się także ten pozaprawny stosunek odtworzyć. Czynić to można czytając archiwalia, szukając starych zdjęć, zbierając i uzupełniając informacje przekazane w rodzinie.
Podaję tu kilka informacji o przedwojennej Warszawie zaczerpniętych głównie z książki Roberta Marcinkowskiego pt. "Ilustrowany Atlas Dawnej Warszawy", Pangea, Warszawa 2004. ( http://www.geozeta.pl/atlas )
Oto ul.Marszałkowska w kierunku od Królewskiej na południe (dziś tzw "Ściana Wschodnia":
Jak podaje Marcinkowski na miejscu domu po lewej stronie stoi obecnie "Sezam". Widać także gmach Towarzystwa Ubezpieczeniowego (z kopułą), który przetrwał podobno wojnę ! Fasada była jednak "zbyt burżuazyjna", dlatego budnyek rozebrano do pierwszego piętra, zrywając tynki i ozdoby, po czym nadbudowano kilka kondygnacji. Tak powstał tzw. "dom pod sedesami", którego fasadę niedawno poprawiono. W głębi po lewej znajdują się obecnie domy Centrum i rotunda PKO.
Chciałbym także zaprosic Państwa serdecznie do wypowiedzi na temat dawnych losów warszawskich nieruchomości. Wartościowe byłyby np. informacje przekazywane w rodzinach, których brak w pełnej plam oficjalnej historii Warszawy. Oczywiście mamy także możliwość umieszczania starych zdjęć.
sens reprywatyzacji, dawna Warszawa
sens reprywatyzacji, dawna Warszawa
Ostatnio zmieniony sob sty 28, 2006 6:24 pm przez zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- dekretowiec
- Posty: 12
- Rejestracja: sob sty 21, 2006 9:11 pm
- Lokalizacja: Warszawa
Grochów
Grochów jest dość szczególną dzielnicą Warszawy, która obecnie jest zastępowana inną nazwą : Gocław. To tu w parku przy Łukiskiej górka służąca dzieciom do zimowych uciech jest pozostałością nieukończonego fortu rosyjskiego z czasów carskich. W roku 2006 przeszłość nadal przeplata się z teraźniejszością.
Łatwo można wyodrebnić trzy klasy zabudowy : przedwojenna zabudowa jednorodzinna (pozostałość m.in. po oficerskiej kolonii Górki Grochowskie z lat trzydziestych, z której wydrębniały się poszczególne działki z urządzonymi księgami wieczystymi) , przedwojenna zabudowa czynszowa (budynki jedno lub więcej piętrowe) obecnie we władaniu gminnego Zakładu Gospodarki Nieruchomościami oraz współczesna zabudowa wysoka : spółdzielcze bloki osiedlowe przy Ostrobramskiej (gierkowska inwestycja z drugiej połowy lat 70-tych ;pobudowana na terenach praktycznie łąkowych z rzadka zabudowanymi nieruchomościami jednorodzinnymi, które za pewne były wywłaszczone a właściciele otrzymali stosowne w/g przepisów odszkodowanie) i osiedle przy ul. Łukowskiej.
Po drugiej stronie , pomiędzy Ostrobramską a Wałem Miedzeszyńskim stanęło potężne osiedle na miejscu lotniska aeroklubu sportowego . Te łąki też mają swoją historię dekretową. Tereny te już we wczesnych latach 70 tych były przeznaczone pod teren zabudowy wysokiej . Ale przywilej wysokiej zabudowy został zlamany przez zabudowę na odzyskanych przez rodzinę Zajdlów gruntach w pobliżu Grochowskiej i Mlądzkiej tuż za stacją tankowania gazu. Jest to przykład, że do zabudowy wysokiej nie trzeba inwestora państwowego. Widoczny kontrast zabudowy jest wynikiem oczywiście zarówno postępu technicznego w budownictwie jak i zaszłości prawnych, które spowodowały, że z nowych technologii masowo korzystał inwestor państwowo-spółdzielczy zaś pozbawieni praw własności byli właściciele mogli tylko przypatrywać się rozbudowie i odbudowie miasta, która szczególnie na Pradze miała mniej ofensywny charakter niż w Śródmieściu.
W poblizu zaś torów kolejowych (Olszynka Grochowska) odnajdziemy tereny willowe zabudowane w latach dwudziestych XX wieku.
Mało sobie jednak kto zdaje sprawę z dramatu jaki rozpoczął się w kwietniu 2005 roku pod rządami prezydenta Warszawy p. Kaczyńskiego: miasto zaczęło wysyłać pozwy mieszkańcom, którzy nie mają uregulowanego statusu prawnego swoich jednorodzinnych działek budowlanych. Zamiast oczekiwanego rozstrzygnięcia administracyjnego wniosków składanych w 1948 roku otrzymali wezwania na rozprawy o wydanie nieruchomości. Administracja za pomocą służb prawnych urzędu miasta pod kierownictwem Tomasza Górskiego i pełnomocnicka ds przerywanie terminu zasiedzeń Zbysława Suchożebrskiego zafundowała sobie igrzyska sądowe. Kilkaset pozwów dotyczy Pragi. Choć rozprawa sądowa w wielu przypadkach sprowadzała się do zawieszenia postępowania w sądzie, to wzbudzała niemałe negatywne emocje w rodzinach: strach , obawy, utratę zaufania w nową władzę. O ile jak napisałem sąd potrafi zachować umiar (pod warunkiem , że wykażemy się na rozprawie minimum staranności w dowodzeniu swoich racji i co jest konsekwencją stosowania przepisów kodeksu postępowania cywilnego a nie sądowniczej magii prawniczo-kuglarskiej) to jednak nadal nieprzewidywalna jest administracja warszawska od której zależą losy dekretowców i innych użytkowników nieruchomości.
Znany jest mi przypadek rodziny zamieszkującej nieruchomość nabytą aktem notarialnym tuż po wojnie roku (był wtedy obrót nieruchomościami ) Okazuje się, że właściciele nie są w stanie od prawie już 50 lat ujawnić się w księdze wieczystej aby wykazać się jako posiadający choćby prawo wieczystego użytkowania do gruntu z domkiem . Miasto zablokowało im możliwość zasiedzenia pozwem o wydanie nieruchomości.Prawnicy miasta powołują się standartowo absurdalnie na art 1 dekretu bierutowskiego i art 222 KC. Takich pozwów w skali całego miasta jest co najmniej 2000 z czego 800 dotyczy "dekretowców". Urzędniczy zamach na rodzinny majątek został odebrany z oburzeniem i będzie stanowił podstawę nie tylko do spraw z art 417 KC ale zdarzenie to jest rownież podstawą do zawiadomienia prokuratury o próbie dokonania przestępstwa polegającego na wyłudzeniu za pośrednictwem instrumentów prawnych majątków o znacznej wartości z pogwałceniem właśnie dekretu bierutowskiego, który gwarantował przynajmniej własność budynku dla którego chyba nikt nie urządził nowej księgi wieczystej...
Paradoksem jest,ze gmina przyznaje się na rozpawach do prowadzenia jednoczesnie dwóch przeciwstawnych postępowań: administracyjne o przyznanie wieczystego użytkowania (do tego postępowania zmuszają przepisy KPA i robią to opieszale) oraz sądowego o wydanie nieruchomości (które jest wynikiem decyzji słuzbowej i ma charakter czysto woluntarystyczny) .
Po latach dekret z 1945 trąci myszką i został osłabiony skutkami współczesnej ustawy o gospodarowaniu gruntami ale nadal trwa: i niemoc urzędnicza i skutki wykorzystania tego dekretu do politycznej walki w latach powojennych z właścicielami: wrogami ustroju PRL. Jest kwestią dalszych dociekań czy akcja rugowania 2005 roku jest wynikiem niedouczenia urzędników i błędnego interpretowania prawa czy za tym stoi mózg kryptokomunisty (wątek sensacyjno-spiskowy) czy była to zwykła próba przewrotu w czasie kampanii wyborczej . Faktem jest , że Pan Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy (w czasie studiów prawniczych chełpił się rewolucyjnymi poglądami - podaję za relacją TV jego kolegi po wygranych wyborach) wstrzymał proces zwracania nieruchomości mimo, że prawo zobowiązuje do rozpatrzenia wniosków dekretowych a tych nie rozpatrzonych lub rozpatrzonych wadliwie jest co najmniej kilkaset. Spytany osobiście przeze mnie (nie dam głowy czy był to Lech czy Jarosław) na spotkaniu w Klubie im.Pietrzaka w przededniu inauguracji przewyborczej walki o fotel prezydencki (bodajże jeszcze wiosną 2004), stwierdził ku memu zdumieniu, że nie ma instrumentów prawnych i potrzebuje rozwiązania ustawowego. Zasłonił się uchwała SN. Nie zrobiłem wtedy notatek ale to jest do otworzenia. Jeśli miał na myśli uchwałe precyzujaca warunki zasiedzenia to już wtedy nie miał zamiaru rozwiązać problemu dekretowego. Świadczyć też może o tym data powołania stanowiska pod nazwą : Pełnomocnik do spraw koordynowania procesu przerywania biegu zasiedzeń gruntów m.st. Warszawy
[podstawa pełnomocnictwa: Zarządzenie Nr 484/2003 z dnia 2 lipca 2003 r.] który nadzorował akcję wysyłania pozwów w roku 2005.
Mirosław Szypowski analizując programy wyborcze 2005 przestrzegał warszawiaków przed brakiem deklaracji w tej sprawie zarówno w programach PO i PiS. Ostatecznie myśl lewicowa dzieliła się na zwolenników krwawych jatek jako skutecznych rewolucyjnych przeobrażeń społecznych oraz na rozwiązania w ramach prawa tzw rewolucja cicha, bez ofiar ...
Tymczasem na przełomie 2005/2006 posiadacze wieczystego użytkowania otrzymali znaczne podwyżki opłat. Miałem w rękach taką decyzję: dotychczasowa opłata roczna około 280zł zastąpiona kwotą 2180 zł . Niedługo wejdzie podatek katastralny od własnosci nieruchomości. To jest już instrument fiskalny wykorzystany w zwiększaniu dochodów budżetu ale czy przyczyni się do wzrostu bogactwa obywateli ?
Władze miasta chełpią się liczbami obrazujacymi jej majątek .To jest myślenie z epoki faraona, gdzie miarą bogactwa krainy jest bogactwo władcy. Miarą wspólczesną jest bogactwo obywatela. Można to sprawdzić w każdym roczniku statystycznym. Kontakt : inwestor z urzednikiem (władający nieruchomościami) ma zupełnie inny charakter niż kontakt : prywatny właściciel z inwestorem. W imię czego odbiera nam się prawo do decydowania o losach nieruchomości? W imię czego to urzędnicy Anno Domini 2006 mają prawo do własności nieruchomości?
Kto powtórzy pionierską pracę prezydenta Święcickiego ? Czas skończyć z wybieraniem ludzi do władz Warszawy, kórzy widzą przed sobą intratne apanaże, posady i awans społeczny a jednoczesnie nie dostrzegaja problemów miasta, którzy są obojętni np. na losy dekretowców. Jeśli są w stanie skrzywdzić 2000 rodzin równie dobrze skrzywdzą 2 mln. W zamian dbają o merkantylistyczną stronę gospodarowania nieruchomościami jako źródło dochodów dla swoich urzędników i ... hołubią spółdzielców. Wybija czas dla warszawiaków.
Wojtek
w--gr1@- w--p.pl
--------------- uwaga administrora
Wojtek, nigdy nie podawaj swojego adresu, bo nie opędzisz się od spamu. Celowo wpisałem w adres minusy, żeby zmylić automaty szukające adresy na spam. Każdy może napisać do Wojtka przez forum, guzikiem "email" na dole tego postu - od Wojtka: O.K. pocztę przegladam na serwerze hehehe więc domowy komp mi się nie zatyka hehehe
Łatwo można wyodrebnić trzy klasy zabudowy : przedwojenna zabudowa jednorodzinna (pozostałość m.in. po oficerskiej kolonii Górki Grochowskie z lat trzydziestych, z której wydrębniały się poszczególne działki z urządzonymi księgami wieczystymi) , przedwojenna zabudowa czynszowa (budynki jedno lub więcej piętrowe) obecnie we władaniu gminnego Zakładu Gospodarki Nieruchomościami oraz współczesna zabudowa wysoka : spółdzielcze bloki osiedlowe przy Ostrobramskiej (gierkowska inwestycja z drugiej połowy lat 70-tych ;pobudowana na terenach praktycznie łąkowych z rzadka zabudowanymi nieruchomościami jednorodzinnymi, które za pewne były wywłaszczone a właściciele otrzymali stosowne w/g przepisów odszkodowanie) i osiedle przy ul. Łukowskiej.
Po drugiej stronie , pomiędzy Ostrobramską a Wałem Miedzeszyńskim stanęło potężne osiedle na miejscu lotniska aeroklubu sportowego . Te łąki też mają swoją historię dekretową. Tereny te już we wczesnych latach 70 tych były przeznaczone pod teren zabudowy wysokiej . Ale przywilej wysokiej zabudowy został zlamany przez zabudowę na odzyskanych przez rodzinę Zajdlów gruntach w pobliżu Grochowskiej i Mlądzkiej tuż za stacją tankowania gazu. Jest to przykład, że do zabudowy wysokiej nie trzeba inwestora państwowego. Widoczny kontrast zabudowy jest wynikiem oczywiście zarówno postępu technicznego w budownictwie jak i zaszłości prawnych, które spowodowały, że z nowych technologii masowo korzystał inwestor państwowo-spółdzielczy zaś pozbawieni praw własności byli właściciele mogli tylko przypatrywać się rozbudowie i odbudowie miasta, która szczególnie na Pradze miała mniej ofensywny charakter niż w Śródmieściu.
W poblizu zaś torów kolejowych (Olszynka Grochowska) odnajdziemy tereny willowe zabudowane w latach dwudziestych XX wieku.
Mało sobie jednak kto zdaje sprawę z dramatu jaki rozpoczął się w kwietniu 2005 roku pod rządami prezydenta Warszawy p. Kaczyńskiego: miasto zaczęło wysyłać pozwy mieszkańcom, którzy nie mają uregulowanego statusu prawnego swoich jednorodzinnych działek budowlanych. Zamiast oczekiwanego rozstrzygnięcia administracyjnego wniosków składanych w 1948 roku otrzymali wezwania na rozprawy o wydanie nieruchomości. Administracja za pomocą służb prawnych urzędu miasta pod kierownictwem Tomasza Górskiego i pełnomocnicka ds przerywanie terminu zasiedzeń Zbysława Suchożebrskiego zafundowała sobie igrzyska sądowe. Kilkaset pozwów dotyczy Pragi. Choć rozprawa sądowa w wielu przypadkach sprowadzała się do zawieszenia postępowania w sądzie, to wzbudzała niemałe negatywne emocje w rodzinach: strach , obawy, utratę zaufania w nową władzę. O ile jak napisałem sąd potrafi zachować umiar (pod warunkiem , że wykażemy się na rozprawie minimum staranności w dowodzeniu swoich racji i co jest konsekwencją stosowania przepisów kodeksu postępowania cywilnego a nie sądowniczej magii prawniczo-kuglarskiej) to jednak nadal nieprzewidywalna jest administracja warszawska od której zależą losy dekretowców i innych użytkowników nieruchomości.
Znany jest mi przypadek rodziny zamieszkującej nieruchomość nabytą aktem notarialnym tuż po wojnie roku (był wtedy obrót nieruchomościami ) Okazuje się, że właściciele nie są w stanie od prawie już 50 lat ujawnić się w księdze wieczystej aby wykazać się jako posiadający choćby prawo wieczystego użytkowania do gruntu z domkiem . Miasto zablokowało im możliwość zasiedzenia pozwem o wydanie nieruchomości.Prawnicy miasta powołują się standartowo absurdalnie na art 1 dekretu bierutowskiego i art 222 KC. Takich pozwów w skali całego miasta jest co najmniej 2000 z czego 800 dotyczy "dekretowców". Urzędniczy zamach na rodzinny majątek został odebrany z oburzeniem i będzie stanowił podstawę nie tylko do spraw z art 417 KC ale zdarzenie to jest rownież podstawą do zawiadomienia prokuratury o próbie dokonania przestępstwa polegającego na wyłudzeniu za pośrednictwem instrumentów prawnych majątków o znacznej wartości z pogwałceniem właśnie dekretu bierutowskiego, który gwarantował przynajmniej własność budynku dla którego chyba nikt nie urządził nowej księgi wieczystej...
Paradoksem jest,ze gmina przyznaje się na rozpawach do prowadzenia jednoczesnie dwóch przeciwstawnych postępowań: administracyjne o przyznanie wieczystego użytkowania (do tego postępowania zmuszają przepisy KPA i robią to opieszale) oraz sądowego o wydanie nieruchomości (które jest wynikiem decyzji słuzbowej i ma charakter czysto woluntarystyczny) .
Po latach dekret z 1945 trąci myszką i został osłabiony skutkami współczesnej ustawy o gospodarowaniu gruntami ale nadal trwa: i niemoc urzędnicza i skutki wykorzystania tego dekretu do politycznej walki w latach powojennych z właścicielami: wrogami ustroju PRL. Jest kwestią dalszych dociekań czy akcja rugowania 2005 roku jest wynikiem niedouczenia urzędników i błędnego interpretowania prawa czy za tym stoi mózg kryptokomunisty (wątek sensacyjno-spiskowy) czy była to zwykła próba przewrotu w czasie kampanii wyborczej . Faktem jest , że Pan Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy (w czasie studiów prawniczych chełpił się rewolucyjnymi poglądami - podaję za relacją TV jego kolegi po wygranych wyborach) wstrzymał proces zwracania nieruchomości mimo, że prawo zobowiązuje do rozpatrzenia wniosków dekretowych a tych nie rozpatrzonych lub rozpatrzonych wadliwie jest co najmniej kilkaset. Spytany osobiście przeze mnie (nie dam głowy czy był to Lech czy Jarosław) na spotkaniu w Klubie im.Pietrzaka w przededniu inauguracji przewyborczej walki o fotel prezydencki (bodajże jeszcze wiosną 2004), stwierdził ku memu zdumieniu, że nie ma instrumentów prawnych i potrzebuje rozwiązania ustawowego. Zasłonił się uchwała SN. Nie zrobiłem wtedy notatek ale to jest do otworzenia. Jeśli miał na myśli uchwałe precyzujaca warunki zasiedzenia to już wtedy nie miał zamiaru rozwiązać problemu dekretowego. Świadczyć też może o tym data powołania stanowiska pod nazwą : Pełnomocnik do spraw koordynowania procesu przerywania biegu zasiedzeń gruntów m.st. Warszawy
[podstawa pełnomocnictwa: Zarządzenie Nr 484/2003 z dnia 2 lipca 2003 r.] który nadzorował akcję wysyłania pozwów w roku 2005.
Mirosław Szypowski analizując programy wyborcze 2005 przestrzegał warszawiaków przed brakiem deklaracji w tej sprawie zarówno w programach PO i PiS. Ostatecznie myśl lewicowa dzieliła się na zwolenników krwawych jatek jako skutecznych rewolucyjnych przeobrażeń społecznych oraz na rozwiązania w ramach prawa tzw rewolucja cicha, bez ofiar ...
Tymczasem na przełomie 2005/2006 posiadacze wieczystego użytkowania otrzymali znaczne podwyżki opłat. Miałem w rękach taką decyzję: dotychczasowa opłata roczna około 280zł zastąpiona kwotą 2180 zł . Niedługo wejdzie podatek katastralny od własnosci nieruchomości. To jest już instrument fiskalny wykorzystany w zwiększaniu dochodów budżetu ale czy przyczyni się do wzrostu bogactwa obywateli ?
Władze miasta chełpią się liczbami obrazujacymi jej majątek .To jest myślenie z epoki faraona, gdzie miarą bogactwa krainy jest bogactwo władcy. Miarą wspólczesną jest bogactwo obywatela. Można to sprawdzić w każdym roczniku statystycznym. Kontakt : inwestor z urzednikiem (władający nieruchomościami) ma zupełnie inny charakter niż kontakt : prywatny właściciel z inwestorem. W imię czego odbiera nam się prawo do decydowania o losach nieruchomości? W imię czego to urzędnicy Anno Domini 2006 mają prawo do własności nieruchomości?
Kto powtórzy pionierską pracę prezydenta Święcickiego ? Czas skończyć z wybieraniem ludzi do władz Warszawy, kórzy widzą przed sobą intratne apanaże, posady i awans społeczny a jednoczesnie nie dostrzegaja problemów miasta, którzy są obojętni np. na losy dekretowców. Jeśli są w stanie skrzywdzić 2000 rodzin równie dobrze skrzywdzą 2 mln. W zamian dbają o merkantylistyczną stronę gospodarowania nieruchomościami jako źródło dochodów dla swoich urzędników i ... hołubią spółdzielców. Wybija czas dla warszawiaków.
Wojtek
w--gr1@- w--p.pl
--------------- uwaga administrora
Wojtek, nigdy nie podawaj swojego adresu, bo nie opędzisz się od spamu. Celowo wpisałem w adres minusy, żeby zmylić automaty szukające adresy na spam. Każdy może napisać do Wojtka przez forum, guzikiem "email" na dole tego postu - od Wojtka: O.K. pocztę przegladam na serwerze hehehe więc domowy komp mi się nie zatyka hehehe
Ostatnio zmieniony pt mar 03, 2006 8:17 pm przez Wojciech Gruszczyński, łącznie zmieniany 7 razy.
-
- dekretowiec
- Posty: 14
- Rejestracja: pn sty 23, 2006 10:48 pm
- Lokalizacja: warszawa
- Kontakt:
[Bardzo ciekawa analiza ...]
Bardzo ciekawa analiza problemu, z odniesiem do losów Grochowa - Panie Wojciechu. W ten sposób mogą pisać tylko osoby, które Kochają swoje Miasto
Tytułem jej pewnego uzupełnienie pragnę wskazać, że w czasach kampanii zwracałem na aspekt reprywatyzacji w Warszawie - uwagę.
Istotnie PiS - zasłonił się potrzebą nowej ustawy. Co było raczej nieporozumieniem, gdyż obecnie obowiazujące przepisy zapewniają wystarczające instrumenty dla załatwienia znacznej części spraw.
PO w czasie wyborów - wyraziła z pewnym opóźnieniem hasło "unieważnienia dekretu bieruta", co być może dobrze brzmiało - ale było kolejnym nieporozumieniem. Dekretu nie da sie unieważnić, bo jest to niewykonalne ze względu na zasadę bezpieczeństwa obrotu prawnego ... Nikt nie odbierze zagospodarowanych nieruchomości - np. pod budownictwo spółdzielcze.
Można jednak w sposób przemyślany łagodzić jego skutki.
Myślę, że tak naprawdę politycy "w ferworze walki" - traktują problem byłych właścicieli, jako archaiczną zaszłość.
Być może musiało dojść do rug warszawskich, aby ujawniły się rzeczywiste rozmiary problemu i jego istota. O tym, że do niego dojdzie mówiło się na Uniwersytecie - głośno już w 2001 r.
Dlatego też myślę, że to dobry czas na podjęcie rzeczowej i możliwie szerokiej dyskusji, aby podnieść świadomość społeczną co do złożoności problemu, a także określić jego potencjalne rozwiązania.
Być może tym razem politycy wymyślą przynajmniej nieco bardziej logiczne hasła, lub złożą nieco bardziej konkretne obietnice - w związku z wyborami samorządowymi w październiku.
Pozdrawiam
Tytułem jej pewnego uzupełnienie pragnę wskazać, że w czasach kampanii zwracałem na aspekt reprywatyzacji w Warszawie - uwagę.
Istotnie PiS - zasłonił się potrzebą nowej ustawy. Co było raczej nieporozumieniem, gdyż obecnie obowiazujące przepisy zapewniają wystarczające instrumenty dla załatwienia znacznej części spraw.
PO w czasie wyborów - wyraziła z pewnym opóźnieniem hasło "unieważnienia dekretu bieruta", co być może dobrze brzmiało - ale było kolejnym nieporozumieniem. Dekretu nie da sie unieważnić, bo jest to niewykonalne ze względu na zasadę bezpieczeństwa obrotu prawnego ... Nikt nie odbierze zagospodarowanych nieruchomości - np. pod budownictwo spółdzielcze.
Można jednak w sposób przemyślany łagodzić jego skutki.
Myślę, że tak naprawdę politycy "w ferworze walki" - traktują problem byłych właścicieli, jako archaiczną zaszłość.
Być może musiało dojść do rug warszawskich, aby ujawniły się rzeczywiste rozmiary problemu i jego istota. O tym, że do niego dojdzie mówiło się na Uniwersytecie - głośno już w 2001 r.
Dlatego też myślę, że to dobry czas na podjęcie rzeczowej i możliwie szerokiej dyskusji, aby podnieść świadomość społeczną co do złożoności problemu, a także określić jego potencjalne rozwiązania.
Być może tym razem politycy wymyślą przynajmniej nieco bardziej logiczne hasła, lub złożą nieco bardziej konkretne obietnice - w związku z wyborami samorządowymi w październiku.
Pozdrawiam